Polskim sądom grozi paraliż. Z dnia na dzień przybywa sędziów, którzy wstrzymują się od orzekania. A wszystko związku z uchwałą Sądu Najwyższego. Ten uznał, że resort sprawiedliwości pod rządami Jarosława Gowina popełnił fatalny błąd. Sędziowie byli bowiem przenoszeni do innych jednostek na mocy rozporządzeń podpisanych nie przez ministra, lecz przez wiceministrów, więc - jak uznał Sąd Najwyższy - bezprawnie.

Sprawa dotyczy prawie 500 sędziów w całej Polsce. W tej chwili nie orzeka już ponad 50 z nich. Dziś do zawieszania orzeczeń przystąpili między innymi sędziowie w Miastku i Bytowie na Pomorzu. Jak tłumaczy rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Justitia Barbara Zawisza, to dlatego, że nie chcą wydawać orzeczeń, w przypadku których istnieje ryzyko, że zajdzie nieważność postępowania.

Tymczasem minister sprawiedliwości Marek Biernacki czeka na decyzje sędziów Sądu Najwyższego w pełnym składzie. To dlatego, że w ciągu ostatniej dekady w całym kraju przeniesiono około 3000 sędziów. I choć prawie zawsze decyzje podejmowali wiceministrowie, to nigdy nie było do nich zastrzeżeń. Dlatego, jak przekonuje minister Biernacki, Sąd Najwyższy powinien przedstawić jednoznaczną wykładnię prawa.

Ale zdaniem sędzi Barbary Zawiszy, minister sprawiedliwości nadinterpretuje przepisy. Argumentuje ona, że we wcześniejszych przypadkach, kiedy sądy były dzielone, od sędziów pobierana była zgoda na przeniesienie do nowego sądu, a w przypadku reformy Gowina już nie.