Kontakt adwokatów i radców prawnych z wiedzą techniczną kończy się na umiejętności przeczytania instrukcji obsługi pralki automatycznej – twierdzą rzecznicy patentowi. To ich odpowiedź na propozycję zawartą w trzeciej ustawie deregulacyjnej, rozszerzającej liczbę podmiotów uprawnionych do stawania przed Urzędem Patentowym RP.
/>
/>
/>
/>
Jestem pełen podziwu dla obecnych notowań formacji politycznych, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych. Bez cienia sarkazmu podziwiam siłę i determinację wyborców, którzy nadal jeszcze deklarują chęć głosowania na partie polityczne, i to w czasach, gdy deregulacyjne szaleństwo, chętnie popierane od lewa do prawa, dotknęło już niemal każdy zawód regulowany jakimiś przepisami. No, może poza zawodem polityka, bo jak to się mówi: szewc bez butów chodzi. Od początku co do zasady źle oceniałem deregulację i pozostanę w swoich ocenach niezmienny. Nie dlatego, bym był zwolennikiem korporacjonizmu i monopoli zawodowych, ale dlatego, że planując deregulację, przesadzono z zakresem zmian. Jak w zegarze: wahadło, czasem nadmiernie wychylone w jedną stronę, teraz zmianami ustawowymi próbuje się utrzymać w pozycji maksymalnie wychylonej w drugą.
Idę więc o zakład, że per saldo większość zakładanych pozytywnych zmian deregulacji nie zostanie osiągniętych. Ot choćby postulat większej ilości pracy dla ludzi młodych. Ostatnio w Warszawie ślubowało ponad 600 nowych adwokatów. Czy przybędzie dla nich pracy przez to, że założyli togi? Raczej nie, i bez interwencji ustawowej powiększająca się ciągle rzesza adwokatów
i radców prawnych nie odczuje wzrostu popytu na swoje usługi. Kolejny postulat: spadek cen. Nic bardziej mylnego! Usługi w zawodach regulowanych to nie bułki, które trzeba sprzedać, nawet ze stratą, bo się zeschną. Takie usługi nie będą świadczone poniżej kosztów ich wytworzenia. Bo kto lubi dopłacać do swojej działalności? Więc spadek liczby zleceń (a większa podaż to wymusi) zostanie zrekompensowany presją na wzrost cen jednostkowych. Ten, kto będzie chciał skorzystać z usługi, zapłaci za nią więcej. Już widać taki trend.
Kolejne dwie, ponoć pozytywne zmiany: wzrost jakości oraz spadek kosztów dla przedsiębiorców – ograniczenie kosztów stałych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, m.in. opłat za obowiązkowe szkolenia, kursy. Nie warto tego nawet komentować!
I w końcu ostatni pozytyw: ograniczenie biurokracji, które osiągnąć ma się przez uchylenie kilku państwowych egzaminów czy obowiązkowego wpisu do rejestrów, przez co nastąpi uwolnienie wielu etatów w polskich urzędach, które do tej pory tylko tym się zajmowały. Toż to pomylenie pojęć biurokracji, centralizacji i decentralizacji. By nie być gołosłownym: ma nastąpić niezrozumiała i niepojęta likwidacja samorządu urbanistów, wyręczającego biurokratyczny aparat państwowy w sprawowaniu zadań publicznych, a nadto sprawującego pieczę nad zawodem, którego istotą jest tworzenie ładu przestrzennego, w tym ciągle brakujących projektów planów miejscowych. Jeśli ta zmiana przejdzie, to już niebawem nawet ja, adwokat, po przejściu odpowiedniego kursu przygotowawczego będę mógł kształtować ład przestrzenny. Gdy dzięki deregulacji zabraknie pracy w moim fachu, z chęcią zajmę się urbanistyką. Wreszcie będzie profesjonalnie, bo przecież dla zmniejszenia kosztów mojej przyszłej działalności, nie będę miał obowiązku szkoleń ani zdawania egzaminów. No i na pewno dla nas, urbanistów, wreszcie będzie więcej pracy, choć trochę martwi mnie to, że urbanista nie będzie już miał prawa opracowywania analiz obszarowych (koniecznego elementu decyzji o warunkach zabudowy). A dla zmniejszenia biurokracji i redukcji etatów w urzędach sprawami akt zlikwidowanego samorządu urbanistów zajmą się urzędnicy ministerstwa ds. budownictwa. Niektórzy demagogią przenoszą góry. Ja niebawem, wzorem postaci wiecznego dyrektora, granej przez Jerzego Dobrowolskiego w „Poszukiwany, poszukiwana” Stanisława Barei, zacznę przenosić jeziora!
Lecz by nie było jednostronnie, trzeba oddać autorom „co cesarskie”. Oto wśród gradu złych regulacji zdarzają się perełki, które warto chronić i popierać. Jak choćby ta ujęta w trzeciej transzy, sprowadzająca się do propozycji zmiany przepisów prawa własności przemysłowej, której istotą jest dopuszczenie adwokatów i radców prawnych, obok rzeczników patentowych, do pełnienia zastępstwa przed Urzędem Patentowym w sprawach rejestracji znaków towarowych. Nie każdy może wie, że obecnie, dzięki przepisowi art. 236 ustawy o własności przemysłowej, rzecznicy patentowi na zasadzie monopolu samorządowego posiadają wyłączność sprawowania zastępstwa we wszystkich postępowaniach przez Urzędem Patentowym. Także w kwestii rejestracji znaków towarowych. Zmiana, której istotą jest dopuszczenie adwokatów i radców prawnych do zastępstwa w postępowaniu o rejestrację znaków towarowych przed urzędem, to niewątpliwie krok w dobrym kierunku. Racjonalny i stawiający wahadło zmian w pozycji neutralnej. Dotychczasowe ograniczenia mają bowiem charakter sztucznej bariery, ograniczającej konkurencję, gdyż zarówno adwokaci, jak i radcowie prawni dosyć często zajmowali się problematyką znaków towarowych w zakresie ich rejestracji czy utrzymania, ale właśnie z przyczyn formalnych dopiero na etapie postępowania sądowego. Tym, którzy różnymi argumentami będą chcieli bronić dotychczasowego status quo, wskażę, że problematyka rejestracji znaków towarowych bynajmniej nie wymaga szczególnej wiedzy technicznej, ale łączy się z dużą ilością zagadnień stricte prawnych, o których uczyliśmy się nie tylko na studiach, ale które powtarzaliśmy w ramach aplikacji i którymi już się zajmujemy w ramach postępowań sądowych. Problematyka rejestracji i utrzymania znaków towarowych ściśle wiąże się również z innymi obszarami prawnymi, jak np. prawa autorskie czy ochrona przed nieuczciwą konkurencją, które nie są bynajmniej domeną rzeczników patentowych. Gdy w 2001 r. dopuszczono rzeczników patentowych do pełnienia funkcji pełnomocnika w postępowaniach cywilnych dotyczących zagadnień prawa własności przemysłowej, nie słyszałem ze strony samorządu adwokackiego czy radcowskiego głosów sprzeciwu. Zmianę tę przyjęliśmy ze zrozumieniem, ale i z nadzieją, że również nasze środowiska wkrótce uzyskają podobne uprawnienia do reprezentowania stron w postępowaniu przez Urzędem Patentowym. Dziś, w dobie deregulacji i nadpodaży usług prawnych, nie ma powodu, by dłużej czekać i dalej utrzymywać sztuczny monopol rzeczników patentowych na pierwszym etapie postępowań dotyczących znaków towarowych. Można się nawet pokusić o stwierdzenie: oczekujemy więcej! Ot choćby noweli art. 237 prawa własności przemysłowej poprzez zniesienie ustawowego ograniczenia (do jednego) liczby pełnomocników w postępowaniach przed Urzędem Patentowym, zniesienia przepisu zawierającego domniemanie wygaśnięcia pełnomocnictwa, gdy klient ustanowi kolejnego pełnomocnika, wyposażenia adwokatów i radców prawnych, na równi z rzecznikami patentowymi, w prawo uwierzytelniania odpisów pełnomocnictw, tak jak to ma miejsce w innych rodzajach postępowań.
Zmian objętych deregulacją, które można pozytywnie ocenić, jak nowela prawa własności przemysłowej, jest na pewno więcej. Niestety nikną one
w cieniu rozwiązań złych, w stylu nieszczęsnej deregulacji urbanistów. Im dłużej myślę o deregulacji, tym bardziej nie daje mi spokoju postawione już pytanie: kiedy wreszcie zajmiemy się deregulacją monopolu korporacji zrzeszającej osoby, które uważają, że adwokat nie musi znać się na prawie, a urbanista nie musi umieć kształtować ładu przestrzennego? Może w czwartej transzy deregulacji, zwanej wyborami?
Prowadząc dyskusję na temat sensu i celu deregulacji, postawić należy koniecznie kilka pytań. Na przykład czy społeczeństwo oczekuje zderegulowania zawodu pilota odrzutowca? Albo czy z punktu widzenia polskiej gospodarki korzystne będzie wprowadzenie daleko idących ułatwień w wykonywaniu zawodu chirurga? A może jednak oczekujemy państwa zorganizowanego w sposób dla nas bezpieczny?
Zapisy dotyczące deregulacji zawodu rzecznika patentowego mają doprowadzić do likwidacji bezrobocia w jednej grupie zawodowej kosztem innej. Nie ma przecież wątpliwości, że adwokatów i radców prawnych jest obecnie zbyt wielu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że prawnicy, którzy cierpią na brak pracy, wywierają silny nacisk na rządzących, aby umożliwiono im działanie bez należytego przygotowania w newralgicznej dziedzinie, zastrzeżonej dotychczas dla rzeczników patentowych.
Interesująca jest proporcja osób wykonujących zawód rzecznika patentowego i tych, którzy mogliby wykonywać ten zawód w przypadku, jeśli koncepcja otwarcia zostałaby istotnie zrealizowana. Rzeczników patentowych jest w Polsce około tysiąca, a zaledwie połowa z nich znajduje zatrudnienie i rzeczywiście wykonuje zawód (dodajmy jeszcze, iż liczba zgłoszeń znaków towarowych ostatnio spada). I trzeba podkreślić, że jak na potrzeby polskiej gospodarki jest to grupa specjalistów i tak zbyt liczna. Dla porównania na Węgrzech uprawnionych do wykonywania zawodu rzecznika patentowego jest 122 osób (na 10 mln ludności), w Czechach 222 (10,5 mln), w Wielkiej Brytanii 1961, w Niemczech 3493, we Francji 920, i w każdym przypadku, podobnie jak w Polsce, zatrudnienie znajduje jedynie około połowa z nich. Z kolei prawników, którzy chcą od tak, z dnia na dzień, zacząć świadczyć usługi rzecznikowskie w Polsce – adwokatów i radców prawnych – jest obecnie ponad 40 tys.
Idea przewidująca łatwość uzyskiwania i świadczenia usług brzmi zachęcająco. Jej wprowadzenie w życie ma prowadzić do szeroko pojętych ułatwień i deregulacja jest wskazywana jako jeden z elementów promowanej obecnie koncepcji nowoczesnego państwa. W pierwszym odruchu każdy z nas mógłby zostać jej zwolennikiem i propagatorem, prawda?
Ale nie budzi też wątpliwości, że czytając jakąkolwiek propozycję ustawodawcy, należy dokonać analizy jej skutków. A w tym konkretnym przypadku pomysł może się przeobrazić w mechanizm niszczący usługodawców i usługobiorców oraz doprowadzić do patologii w systemie gospodarczym. Dawno minęły już czasy, gdy wszyscy znali się na wszystkim. Postęp wymusza coraz dalej idącą specjalizację, a tej nie osiąga się poprzez obniżanie wymogów i kryteriów. Art. 8 ust. 1 ustawy z 11 kwietnia 2001 r. o rzecznikach patentowych (Dz.U. 2011 r. nr 155, poz. 925) stanowi, iż rzecznik
patentowy świadczy pomoc prawną i techniczną, a w myśl art. 10 może odmówić udzielenia pomocy w sprawach własności przemysłowej lub wypowiedzieć pełnomocnictwo tylko z ważnych powodów, o których informuje zainteresowanego.
Przyjęcie projektowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości ułatwień w uzyskaniu prawa do wykonywania tego zawodu, bez obowiązku odbycia aplikacji, oznaczałoby, iż w kręgu osób mogących, a wręcz zobowiązanych świadczyć usługi rzecznika patentowego znajdą się prawnicy, których kontakt z wiedzą techniczną ogranicza się do umiejętności odczytania instrukcji dołączonej do pralki automatycznej.
Pamiętajmy, że dzisiejsi rzecznicy patentowi to ludzie starannie wykształceni, dysponujący wiedzą w obszarze prawa własności intelektualnej i techniki. Sama ukończyłam najpierw etatową aplikację sędziowską, a później aplikację radcowską i rzecznikowską. Wiem doskonale, że do wykonywania zawodu rzecznika patentowego przygotowała mnie właśnie ta trzecia.
Czy na pewno jest to najlepsza droga do budowy nowoczesnej gospodarki? Czy może jest to droga zmierzająca do realizacji pewnej koncepcji politycznej?
Pomysłodawcy koncepcji deregulacji zapomnieli, że pewne gwarancje jakości usług, ich standaryzacja czy właśnie regulacja są potrzebne tam, gdzie należy eliminować negatywne zjawiska, bo ewentualny błąd może przynieść nieodwracalne skutki.
W tym wypadku jednak ową „gwarancją” (jeżeli posłowie zaakceptują przedstawione propozycje) będzie niefrasobliwa deklaracja umiejętności, składana przez ludzi, którzy w toku nauki nawet nie zetknęli się z przedmiotami z zakresu ochrony własności przemysłowej.
Dziś my, rzecznicy patentowi, mamy ustawowy obowiązek doskonalenia zawodowego. Przygotowują nas do pracy wybitni inżynierowie, eksperci, a także kształcący przyszły korpus sędziowski wykładowcy Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Ale nie wiem, jak będziemy się mogli troszczyć o należyte, etyczne wykonywanie usług, jeżeli zaczniemy stanowić mniejszość wobec spodziewanej większości nowych „kolegów” – którzy po ewentualnej zmianie przepisów uzyskaliby wpis na listę i w rezultacie staliby się pełnoprawnymi członkami Polskiej Izby Rzeczników Patentowych.
Przez całe lata powstawały stowarzyszenia osób poszkodowanych przez instytucje bankowe. Czy chcemy doczekać czasów, kiedy będą powstawały stowarzyszenia pokrzywdzonych działaniami pseudofachowców w kolejnej dziedzinie? Czasów, kiedy w wyniku zgłoszenia znaku towarowego przez pseudorzecznika prawdziwy przedsiębiorca zwrócić się będzie musiał z prośbą o pomoc prawną do kolejnego pseudospecjalisty?
Regulacja nie jest niczym złym, ponieważ gwarantuje odpowiedni poziom usług. Nie unikajmy jej tam, gdzie jest nam potrzebna i użyteczna.
Argumentację za rozszerzeniem monopolu radców prawnych i adwokatów cechuje pewna logiczna niespójność, którą bardzo łatwo wykazać:
1. Adwokaci i radcy mają dziś uprawnienia do reprezentowania swoich klientów w określonych sprawach z uwagi na to, że posiedli odpowiednie kwalifikacje. Uzasadnieniem dla ustawowego określenia zakresu spraw, w których mogą działać wyłącznie oni, jest zaś dobro niezorientowanego klienta.
2. Ani radcowie prawni, ani adwokaci nie są dziś specjalnie szkoleni w dziedzinie własności przemysłowej. Jeżeli już posiedli w tej materii umiejętności, to z pewnością w innych niż aplikacja okolicznościach.
3. Radcowie i adwokaci nie postulują całkowitego zniesienia monopolu rzeczników na dokonywanie zgłoszeń w Urzędzie Patentowym. Postulują rozszerzenie tego monopolu na ich profesje. Czyli na osoby, których wspólnym mianownikiem jest ukończenie aplikacji adwokackiej czy radcowskiej, niedającej, jak już wspomniałem, kwalifikacji w dziedzinie prawa własności przemysłowej.
4. Jeżeli zatem rozszerzy się zakres monopolu radców prawnych i adwokatów na sprawy, w których ci nie mają wiedzy ani umiejętności, osiągnie się sprzeczność z punktem 1.
5. Tym samym, jeżeli włączy się prawo własności przemysłowej do zakresu uprawnień radców i adwokatów, unieważni się przyczynę, dla której ten monopol właściwie powstał, ergo taki monopol należałoby w ogóle znieść.
Dlatego też tak ważne jest, by w rozmowie o deregulacji zawodu rzecznika patentowego nie zapominać o interesie publicznym, czyli właśnie o tym niezorientowanym kliencie, który potrzebuje eksperckiego wsparcia. To, że adwokaci czy radcy prawni – szczególnie ci młodzi – borykają się z problemami na rynku pracy, nie uzasadnia tak sztucznego rozciągania zakresu ich monopolu.
Rozwiązaniem wskazanych problemów na pewno nie powinno być wypaczanie racji istnienia specyficznych uprawnień w poszczególnych zawodach. Równie dobrze można by było rozwiązywać problem prawników zaraz po studiach, rozszerzając na nich uprawnienia radców i adwokatów. Tego jednak się nie postuluje, z góry zakładając, że taki ruch przyniósłby więcej złego niż dobrego.
W przypadku rzeczników patentowych na taki eksperyment rząd chce się jednak zdecydować. Zapomina przy tym, jak specyficzna jest nasza profesja. Istotnym elementem pracy pełnomocnika w zakresie znaków towarowych są bowiem poszukiwania w bazach znaków już zarejestrowanych. Dotyczy to nie tylko znaków słownych, lecz także graficznych, których znacznie trudniej wyszukać i porównać. Dlatego też, aby nie popełnić błędów w tej materii, szkolimy naszych aplikantów. Dzięki temu klienci powierzający nam swoje sprawy redukują przy zgłoszeniu znaku towarowego ryzyko kolizji ze znakiem wcześniejszym i związanych z tym kosztów i kłopotów.
Czyżby zatem bezpieczeństwo polskich przedsiębiorców nie było dla przeprowadzających deregulację wartością nadrzędną?
Dziś przed urzędem patentowym w postępowaniach zgłoszeniowych występować może: rzecznik patentowy jako pełnomocnik strony, ona sama bądź osoba jej najbliższa. Tyle przepisy. W praktyce bowiem postępowanie to zostało faktycznie zmonopolizowane przez rzeczników właśnie. Dla takiego stanu rzeczy trudno jednak znaleźć racjonalne i merytoryczne wyjaśnienie – skoro bowiem strona może występować samodzielnie w postępowaniu przed urzędem, jestem głęboko przekonany, że wystarczające do tego będzie także przygotowanie merytoryczne adwokatów i radców prawnych, którzy obecnie mogą być pełnomocnikami przed Urzędem Patentowym wyłącznie w postępowaniach spornych. Tym bardziej że wielu z nich posiada bogatą praktykę i wiedzę w zakresie wynalazków, patentów, wzorów przemysłowych czy znaków towarowych. Podobnie zresztą jak i przedstawiciele nauki prawa zajmujący się na co dzień tymi zagadnieniami. Obecnie przepisy związane z uznawaniem kompetencji zawodowych w zakresie własności przemysłowej cechuje jednak brak równowagi. Z jednej bowiem strony art. 87 kodeksu postępowania cywilnego wprost wskazuje, że w procedurze cywilnej w sprawach dotyczących własności przemysłowej pełnomocnikiem może być oprócz adwokatów czy radców także rzecznik patentowy, z drugiej adwokaci i radcy prawni nie są już uprawnieni do reprezentowania klientów w postępowaniu przed Urzędem Patentowym.
Wielokrotnie zaś zdarza się, że w toku prowadzonych spraw dotyczących np. praw autorskich lub czynów nieuczciwej konkurencji, czy znaków towarowych właśnie, zachodzi potrzeba równoległej reprezentacji – przed sądem jak i Urzędem Patentowym RP. Ma to miejsce na przykład wtedy, gdy w toku rokowań i negocjacji związanych z nazwą przedsiębiorstwa i wykorzystywanymi przez dwie strony podobnymi domenami internetowymi, jedna ze stron zgłasza obie nazwy do rejestracji jako znak towarowy. Bądź też wtedy, gdy w toku sporu dotyczącego czynów nieuczciwej konkurencji naruszyciel zgłasza w złej wierze znak towarowy do ochrony. W sytuacjach takich oczekiwania klientów są proste – chcą, by przed Urzędem Patentowym reprezentowali ich pełnomocnicy, którym ufają, którzy znają sprawę i jej specyfikę i którzy już działają w ich imieniu przed sądem bądź też negocjując. Niestety w obecnym stanie prawnym jest to niemożliwe. Klient musi być odesłany do rzecznika patentowego lub samodzielnie podpisać zredagowane wcześniej przez adwokata wniosek, zgłoszenie lub uwagi do zgłoszenia. Dlaczego musi tak robić, trudno mu już racjonalnie wytłumaczyć. Umożliwienie adwokatom i radcom prawnym reprezentacji klientów w postępowaniu przed Urzędem Patentowym RP nie powinno w żadnej mierze zagrażać samym rzecznikom. Tym bardziej że ustawodawca nie decyduje się na szerokie poszerzenie uprawnień – ograniczając się jedynie do znaków towarowych. Wiedza, doświadczenie i specjalizacja rzeczników, w szczególności w zakresie wynalazków, są bardzo cenne i nadal takie pozostaną.
Usługi w zawodach regulowanych to nie bułki, które trzeba sprzedawać, nawet ze stratą, bo się zeschną. Nikt nie będzie chciał ich świadczyć poniżej kosztów wytworzenia. Nikt nie lubi dopłacać do swojej działalności
Czy społeczeństwo oczekuje zderegulowania zawodu pilota odrzutowca? Albo ułatwień w dochodzeniu do zawodu chirurga?