Tylko wyjątkowo niebezpieczny sprawca, który popełnionym przed laty przestępstwem potwierdził, że ma poważne zaburzenia osobowości, będzie mógł być osadzony w specjalnym ośrodku - twierdzi Michał Królikowski.
Tylko wyjątkowo niebezpieczny sprawca, który popełnionym przed laty przestępstwem potwierdził, że ma poważne zaburzenia osobowości, będzie mógł być osadzony w specjalnym ośrodku - twierdzi Michał Królikowski.
„To chory, populistyczny pomysł. Nie możemy robić cyrku z wymiaru sprawiedliwości” – w taki sposób prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego oceniła pomysł resortu dotyczący przygotowania ustawy o izolacji szczególnie niebezpiecznych przestępców. Ma rację?
Raczej nie. Problem związany z opuszczaniem zakładów karnych przez osoby, które odbyły karę za popełnienie przestępstwa, ale wciąż niosą w sobie wysokie ryzyko dla życia i bezpieczeństwa innych, jest powszechnie dostrzegany, również w innych krajach Unii Europejskiej.
Wszędzie też przewidziano odpowiednie rozwiązania, a część z nich była badana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który wypracował warunki legalnego umieszczenia tych osób w specjalnych zakładach zamkniętych. Proszę choćby wspomnieć na osobę Breivika, który został skazany na terminową karę pozbawienia wolności i bezterminowy pobyt po jej odbyciu w zakładzie zamkniętym.
W innych państwach, takich jak Austria lub Szwajcaria, przewiduje się rodzaj prewentoriów, czyli zamkniętych ośrodków o charakterze podobnych do zakładów karnych, gdzie umieszcza się po zakończeniu odbywania kary skazanych, którzy pozostają wciąż szczególnie niebezpieczni dla innych.
Jednak prof. Płatek twierdzi, że są obecnie wystarczające mechanizmy, aby poradzić sobie z takimi osobami.
Nie sądzę, zresztą tak jak pani profesor specjalizuje się w kryminologii, tak ja w prawie karnym, które o tym właśnie rozstrzyga. Zwróćmy uwagę, że często wobec sprawców, którzy mają zaburzenia osobowości, np. zaburzenia preferencji seksualnych, stwierdza się działanie w stanie ograniczonej poczytalności, co z reguły prowadzi do nadzwyczajnego złagodzenia kary. Znam przypadek, w którym wobec dyrektora domu dziecka, który ponad dwadzieścia razy molestował i gwałcił podopiecznych przez kilka lat, orzeczono karę 7 lat pozbawienia wolności.
Są też tacy sprawcy, którzy nie ulegają resocjalizacji. Jeden z najsłynniejszych polskich morderców z czasów PRL w opinii biegłych po uwolnieniu z pewnością znów zacznie robić to samo. Co ważne jednak, osoby te nie są chore psychicznie – stąd nie można w normalnym trybie uruchomić wobec nich leczenia (farmakoterapii) w zakładzie zamkniętym na mocy ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Czy jednak państwo może pozwolić, by osoby te w tym samym stanie mogły znowu funkcjonować pośród nas?
Czy to oznacza, że minister chce ponownie te osoby umieszczać w zakładzie karnym? To naruszałoby zakaz retroaktywnego działania prawa i prowadziło do ponownego ukarania tych osób.
Na tym polega istota nieporozumienia, które wywołało zamieszanie wokół projektu. Nie przewidujemy ponownego karania ani umieszczania w warunkach zbliżonych do zakładu karnego. To rzeczywiście oznaczałoby ponowne skazanie i jako takie byłoby sprzeczne ze standardami europejskiej konwencji praw człowieka. Proponowane rozwiązanie polega na zastosowaniu środków zabezpieczających, czyli takich, które są nakierowane na bezpieczeństwo obywatela i na terapię osoby szczególnie niebezpiecznej dla innych. Stąd projekt przewiduje stworzenie specjalnego zamkniętego ośrodka terapeutycznego, w którym osoby te będą poddawane oddziaływaniom psychoterapeutycznych i leczniczym.
Procedura umieszczenia w takim ośrodku jest bardzo skomplikowana i przypomina sito o małych oczkach. Po pierwsze trzeba odbywać karę pozbawienia wolności. Po drugie dyrektor więzienia może, jeśli ma wątpliwości, zainicjować sądową kontrolę stanu niebezpieczeństwa skazanego. Uczestniczą w niej obowiązkowo biegli, a ostateczną decyzję podejmuje sąd rodzinny i opiekuńczy, nie zaś karny. Co roku wymagana jest kontrola sądowa, czy utrzymują się podstawy do dalszego stosowania tej terapii. A w trakcie postępowania sądowego z urzędu praw tej osoby broni profesjonalny prawnik. Dla porównania – w przypadku osoby chorej psychicznie, gdy zagraża ona sobie lub innym, decyzję o umieszczeniu na oddziale zamkniętym podejmuje wyłącznie lekarz.
W poprzedniej kadencji Sejmu minister sprawiedliwości, przy zaangażowaniu premiera, wprowadzał chemiczną kastrację dla pedofilów. To nie wystarcza?
Z kilku powodów nie rozwiązuje to obecnej sytuacji. Po pierwsze, nie chodzi tylko o sprawców czynów przeciwko rozwojowi małoletnich, ale atakujących wolność seksualną wszystkich innych osób, ich życie i zdrowie. Po drugie, regulacja, o której pani wspomina, może znaleźć zastosowanie jedynie do sprawców, którzy popełnili przestępstwo po jej wejściu w życie, a więc od trzech lat. Nie sięga ona do osób wcześniej skazanych. Środek ten nie był orzeczony w wyroku skazującym i nie może być do nich zastosowany.
Na czym więc polega różnica?
To jest środek o charakterze karnym – orzekany przez sąd karny i w związku z popełnieniem konkretnego przestępstwa. Zastosowanie każdego środka izolacyjnego o takim charakterze, jako konsekwencji popełnienia przestępstwa, może nastąpić tylko w wyroku skazującym sprawcę i nie może mieć charakteru retroaktywnego. Propozycja ministra sprawiedliwości zakłada czysto formalny związek z popełnionym przestępstwem.
Innymi słowy, tylko wobec grupy skazanych (a nie ze względu na popełnienie konkretnego przestępstwa i w związku ze skazaniem za nie) można będzie uruchomić badanie stanu niebezpieczeństwa danej osoby. I tylko ten radykalnie wysoki stan niebezpieczeństwa sprawcy, wynikający z poważnych zaburzeń osobowości, dodatkowo uwiarygodniony tym, że wcześniej potwierdził się on w popełnionym przestępstwie, ma być podstawą umieszczenia w ośrodku terapeutycznym.
I właśnie dlatego wszyscy wskazują na pogwałcenie konstytucji i konwencji praw człowieka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka wymaga, by izolacja tego rodzaju – stosowana do osób kończących odbywanie kary pozbawienia wolności – była oparta nie na przesłance legalnego pozbawienia wolności, którą konwencja określa jako popełnienie czynu zabronionego, ale na tej, którą konwencja nazywa „unsoundedmind” (nie jest to termin medyczny, natomiast w rozumieniu trybunału obejmuje zaburzenia o charakterze psychicznym lub osobowościowym). Znowuż Trybunał Konstytucyjny będzie badał tę izolację z perspektywy poprzedniego zachowania sprawcy.
Musi ono uwiarygodnić takie niebezpieczeństwo tej osoby dla bezpieczeństwa publicznego, które umożliwi zgodne z konstytucją pozbawienie wolności, ze względu na zasadę zasady proporcjonalności, wyrażoną w art. 31 ust. 1 konstytucji. Stąd od dotychczasowej historii życia całkowicie uciec nie można.
Wygląda to jak węzeł gordyjski.
Istotnie. Dlatego też w projekcie podjęto próbę pogodzenia obu tych standardów – konstytucyjnego i europejskiego. Pojawia się poprzednie skazanie za poważne przestępstwo jako sposób przesiania osób, wobec których możliwe będzie uruchomienie procedury, czy też jako jedna z przesłanek badania ryzyka działania na szkodę współobywateli przez tę osobę. Równolegle to niezależny od popełnienia przestępstwa stan niebezpieczeństwa danej osoby jest wyłączną podstawą umieszczenia tej osoby w zakładzie zamkniętym. Nie znajduję bardziej adekwatnego sposobu pogodzenia tych standardów i rozwiązania zgodnie z nimi problemu wychodzących na wolność wciąż szczególnie niebezpiecznych sprawców.
Będzie to dotyczyć tylko tych osób, wobec których orzeczono w czasach PRL karę śmierci i potem zamieniono w ramach amnestii na karę 25 lat pozbawienia wolności?
Regulacja dotyczy zarówno tych osób, jak i wszystkich innych, którzy popełnili i będą popełniać czyny podobnie ohydne i karygodne. W tym sensie mogę przyznać rację pani profesor Monice Płatek, która wskazuje na bezsilność systemu wykonania kary pozbawienia wolności w resocjalizacji tych osób. Fałszywe jest jednak twierdzenie, że wobec tego rodzaju sprawców zawsze orzeka się kary izolacyjne – najdłuższe i odbywane w specjalnych oddziałach zakładów karnych.
Siłą rzeczy ten projekt jest populistyczny.
Populizm penalny jest tą chorobą, na którą często zapada polska polityka i sposób komunikacji ze społeczeństwem. Zakłada się, że obywatele oczekują radykalnej reakcji na popełnione przestępstwa. Badania wykazują jednak, że na bardziej szczegółowe pytanie – o sposób reakcji na konkretne przestępstwo, np. kradzież 1000 zł – odpowiedzi te wyglądają zupełnie inaczej. Ta sprawa jednak należy akurat do tej grupy przypadków, gdzie rzeczywiście nie sposób się zgodzić, by takie osoby mogły chodzić koło naszych domów, szkół i przedszkoli. Czy jest to argumentacja populistyczna, czy racjonalna? Proszę ocenić samemu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama