Jak wiadomo, minister Gowin ma na punkcie deregulacji (w tym przypadku otwarcia dostępu do 50 profesji) pozytywną szajbę. Tymczasem wczoraj weszło też w życie (to przykład pierwszy z brzegu) rozporządzenie precyzujące zakres wiedzy, jaką trzeba posiąść przed egzaminem na drugi stopień licencji pracownika ochrony fizycznej. Są tu wybrane zagadnienia prawa karnego materialnego i procesowego, prawa administracyjnego, prawa pracy, a nawet psychologii i socjologii pracy.
W międzyczasie rząd opracował także projekt założeń do ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych. Precyzuje on wymogi dla pracowników, którzy opiekują się szczurami – będą musieli posiadać wykształcenie wyższe w zakresie weterynarii, zootechniki czy biologii lub ukończoną szkołę średnią zawodową i tytuł technika w zawodach związanych z chowem lub hodowlą zwierząt, bądź też wykształcenie średnie wraz z odbytymi szkoleniami.
Już po ujawnieniu pozytywnej szajby ministra Gowina weszły też w życie np. przepisy delegalizujące przewóz osób, który naruszał interesy licencjonowanych taksówkarzy. Czy tylko mnie taka robota kojarzy się z Syzyfem? Po cóż otwierać kolejne zawody, skoro w międzyczasie zamyka się inne? Że to nowe zamykanie jest lepsze, bardziej postępowe i europejskie, a stare wynikało ze spetryfikowanych układów i sitw?
Czy młodym szukającym pracy to robi różnicę?Choć to niezgodne z moją wiarą, to nie mam wyjścia: postuluję utworzenie odrębnego ministerstwa deregulacji. Serio. Mieliśmy już w rządzie kilka mniej potrzebnych resortów, a ten może nie byłby taki zły.
Wśród podstawowych zadań miałby racjonalizowanie inicjatyw pozostałych ministrów. Minister zgłaszałby projekt, a resort deregulacji sprawdzałby, czy podobne przepisy już nie tkwią gdzieś zapomniane w innej ustawie, czy wprowadzenie nowych nie wymaga usunięcia kilkunastu starych, i jakie zakazy i nakazy powykreślać. Może obeszłoby się nawet bez setek urzędników i dziesiątek limuzyn.
Wystarczyłoby kilkunastu rozgarniętych prawników i legislatorów.
Pomysł prosty i niedrogi, ojczyźnie mogę nawet oddać go za darmo. Tyle że najprostsze rozwiązania mają na ogół najbardziej pod górkę.