Choć mała liczba zmian świadczy o stabilności danej dziedziny
prawa, czasy jednak się zmieniają, a liczba rozwodów wzrosła. Wszystko wskazuje więc na to, że czas na kolejną – gruntowną – modyfikację ustawy. Zdaniem niektórych fragmentaryczna nowela kodeksu na nic się już nie zda.
Eskalacja konfliktu
– Prawo rodzinne nie działa jak należy. Nic nie da dodanie nowej czy skreślenie którejś z funkcjonujących już instytucji. To prawo trzeba zbudować od podstaw. Sądy rodzinne są bowiem wyjęte z systemu wspierania rodziny – twierdzi Jacek Ignaczewski, sędzia rodzinny, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Rodzinnego przy rzeczniku praw dziecka, autor
książki „Komentarz do spraw rodzinnych”.
– Gdy sprawa trafia pod ich obrady, zamiast wspierać tę podstawową komórkę społeczną, prowadzą postępowanie dowodowe jak w każdej innej sprawie cywilnej. Sprawy rodzinne są jednak szczególne i podejście do nich powinno być zupełnie inne – przekonuje ekspert.
Jego zdaniem sędzia rodzinny, rozpatrując sprawę, powinien poznać historię całej rodziny, mieć styczność z podmiotami, które na jej rzecz, jeszcze przed złożeniem sprawy do sądu, działały z pedagogami, terapeutami czy przedstawicielami gmin. Umiejscowienie
sądownictwa rodzinnego w klasycznych cywilistycznych strukturach sądowych sprawia, że sąd przeprowadza postępowanie dowodowe na okoliczności wyrwane z kontekstu – uważa Ignaczewski.
– Głównym źródłem dowodu są bowiem świadkowie, którzy przedstawiają sądowi niedociągnięcia wychowawcze jednej ze stron konfliktu, bardzo często oderwane od rzeczywistości i wskazywane jedynie dla poparcia pewnej tezy. Ja jako sąd nie chcę zaś skupiać się nad tym, jakie dana osoba błędy popełniła, lecz jakie ma kwalifikacje wychowawcze i czy jest zdolna na tych potknięciach czegoś się nauczyć. Trzeba sobie uświadomić, że nie ma idealnych rodziców. Od ilości błędów ważniejsza jest zdolność do uświadomienia ich sobie i gotowość do naprawy – podkreśla ekspert.
Co więcej, obowiązujące procedury nie dają żadnych instrumentów na rozładowanie napięcia towarzyszącego sprawom rodzinnym. Przepisy powinny zostać dostosowane – zdaniem sędziego – do tych spraw, gdzie byli partnerzy żywią wobec siebie głęboką niechęć.
– Procedujemy jak normalny sąd, który mówi „daj nam fakty, a my damy ci rozstrzygnięcie”, co doprowadza do zaognienia sytuacji. Jeszcze eskaluje konflikt między stronami – zauważa prawnik.
Do tego dochodzi również problem sędziów, którzy nie do końca rozumieją specyfikę prawa rodzinnego.
– Dziś w sądach nie ma wyedukowanych na aplikacji czy jeszcze na studiach ekspertów od prawa rodzinnego. Sędziowie orzekający w wydziałach rodzinnych to cywiliści, nastawieni na szybkie i sprawne załatwienie sprawy – wskazuje sędzia Ignaczewski.
Zbyt małe sankcje
Inaczej bolączki polskiego prawa rodzinnego wyglądają od strony pełnomocników procesowych. Ich zdaniem nie potrzeba rewolucji. Wystarczy zacząć wykorzystywać instrumenty, które już dziś daje prawo.
– Kwestia kontaktów z dziećmi to chyba najbardziej wrażliwy problem stosunków rodzinnych. Obecna regulacja jest wystarczająca, wymaga jednak stosowania w sposób rozsądny, odważny i uwzględniający prawa ojców i ich nową sytuację społeczną. Jeszcze 20 lat temu mogłoby się wydawać, że tylko matka daje rękojmię prawidłowej pieczy nad małoletnim dzieckiem. Dziś stosunki społeczne uległy ogromnym zmianom – podkreśla Zbigniew Krüger z Kancelarii Krüger & Partnerzy Adwokaci i Radcy Prawni.
Zmiany te winny być jednak zauważone przez sędziów.
– Przepisy, które weszły w życie w sierpniu zeszłego roku, stanowią, że na rodzica utrudniającego kontakt z dzieckiem drugiemu sąd może nałożyć karę pieniężną. Jednak kary orzekane przez sądy za utrudnianie kontaktów są za niskie. Jeśli byłyby wyższe, mobilizowałyby rodzica do wykonywania postanowień sądów – potwierdza Ewa Milewska-Celińska, adwokat, specjalista w sprawach rodzinnych.
– Te przepisy w praktyce nie dają możliwości egzekucji jakichkolwiek kontaktów, sprowadzając problem osobistej styczności rodzica z dzieckiem do mglistej perspektywy otrzymania pieniężnego zadośćuczynienia w trudnej do określenia wielkości (zależnej od możliwości zarobkowych rodzica, któremu takim nakazem zagrożono) – zauważa też Michał Miazga, prezes Społecznego Towarzystwa Wspierania Dzieci i Rodzin, członek Stowarzyszenia NoCoTyTato.
Jego zdaniem należałoby skreślić cały zapis oddziału 6 kodeksu postępowania cywilnego w zakresie, w jakim reguluje on kontakty, i wprowadzić proste postępowanie wzorowane na nakazie zapłaty (sąd wydaje nakaz, określając terminy spotkania z dzieckiem, i jednocześnie nakaz zapłaty za niewywiązywanie się z dotychczasowych kontaktów; w razie kłopotów do działania przystępuje kurator i egzekwuje spotkanie).
Pomoc w kontaktach
Warto byłoby również jasno określić, jakie sankcje mogą grozić za izolowanie dziecka od drugiego z małżonków.
– Alienowanie dziecka od rodzica jest przejawem nadużywania władzy rodzicielskiej. Takie rażące nadużycie zgodnie z art. 111 k.r.o. może prowadzić do pozbawienia władzy rodzicielskiej. Tym samym w kodeksie jest instrument, który mógłby stanowić rozwiązanie dla tego typu spraw, jednak jest bardzo ostrożnie stosowany. Praktyka nie wypracowała odpowiednich rozwiązań, a problem narasta – wskazuje mecenas Milewska-Celińska.
Zdaniem prawników przepisy powinny zareagować również na coraz częstszy problem przenoszenia się rodzica z dzieckiem na obszarze Polski. Dziś jeśli rodzic do tej pory mieszkający np. w Krakowie decyduje się przeprowadzić wraz z dzieckiem do Szczecina, nie musi tego konsultować z eksmałżonkiem, nawet jeśli ten posiada pełną władzę rodzicielską.
– W dzisiejszym stanie prawnym druga strona nie jest w stanie temu przeciwdziałać. W tym zakresie niewątpliwie potrzebna jest zmiana. Czasem bowiem łatwiej jest z Warszawy dolecieć do Londynu niż dojechać do Zakopanego – przyznaje mecenas Milewska-Celińska.
Jeśli zaś rodzice po rozstaniu pozostają w poprawnych kontaktach i mieszkają niedaleko siebie, sądy powinny częściej decydować się na orzekanie opieki naprzemiennej.
– Polega to na przyznaniu bieżącej opieki nad dzieckiem obojgu rodzicom, co jest połączone z pozostawieniem im pełnej władzy rodzicielskiej. W rezultacie sąd orzeka, że np. przez dwa miesiące dziecko będzie mieszkać z matką, a następne dwa z ojcem – wyjaśnia prof. Tomasz Justyński z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
– W dzisiejszym stanie prawnym możliwe jest orzekanie opieki naprzemiennej, choć nie wynika to wyraźnie z przepisów. Byłoby zatem lepiej, jeśliby k.r.o. określał te kwestie w sposób szczegółowy i wskazywał wprost, że sędzia może takie rozwiązanie zastosować, procedując np. w sprawie rozwodowej – puentuje profesor Justyński.
Nie tylko zresztą rzecznik praw dziecka zauważa konieczność pilnych poprawek w kodeksie rodzinnym. Nad nowelizacją pracuje również parlamentarna komisja polityki społecznej i rodziny.
– Projekt dotyczący zmian w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym zostanie najprawdopodobniej przedłożony marszałkowi Sejmu jeszcze w listopadzie. Zmiany w obecnym kodeksie są niezbędne, wynikają ze zmieniającej się rzeczywistości. Wiele spraw jest w tej chwili nieuregulowanych prawnie, a prawa ojców nie zawsze są respektowane. Zmiany, które proponujemy, mają zmienić ten stan – zapowiada poseł Artur Górczyński.