Skargami kandydatów, których Lech Kaczyński nie powołał w latach 2005-2008 na stanowisko sędziego, powinien zająć się Sąd Najwyższy - orzekł Naczelny Sąd Administracyjny, oddalając w środę skargi ostatniego z dziesięciu kandydatów.

W sumie NSA rozpatrzył skargi dziesięciu kandydatów. Skargi dziewięciu z nich sąd oddalił 9 i 16 października br., a w środę - skargę ostatniego.

Kandydaci zarzucili prezydentowi RP bezczynność w wydaniu postanowienia o powołaniu na urząd sędziego. Ich skargi dotyczyły także odmowy powołania na stanowisko sędziego przez prezydenta, mimo wniosku o to Krajowej Rady Sądownictwa.

Oddalając wszystkie ich skargi NSA za każdym razem stwierdzał, że sądy administracyjne nie mogą rozstrzygać, czy prezydent miał prawo odmówić powołania na stanowisko sędziego, czy takiego prawa nie miał.

Uzasadniając środowy wyrok NSA sędzia Irena Kamińska powiedziała, że "postanowienie prezydenta odmawiające powołania na stanowisko sędziego nie należy do spraw administracyjnych". Dodała, że "sąd administracyjny, który kontroluje działalność administracji publicznej, nie może ingerować w akt powołania sędziów przez prezydenta". Identyczną argumentację prezentował NSA w poprzednich sprawach, w pełni zgadzając się ze stanowiskiem sądu I instancji, czyli Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Sędzia Kamińska dodała w środę, że "sprawy tych dziesięciu kandydatów powinny być poddane kontroli przez Sąd Najwyższy".

Już po pierwszej rozprawie przed NSA wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar zapowiedział złożenie w tej sprawie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego.

Trybunał zajmował się już sprawą kandydatów na stanowisko sędziego 19 czerwca 2012 r. Wówczas umorzył postępowanie, bo uznał, że nie została wyczerpana droga sądowo-administracyjna - skargi kandydatów nie zostały rozpatrzone przez Naczelny Sąd Administracyjny. Po orzeczeniach NSA ta formalna przeszkoda przestała istnieć.