Każdego roku kilkadziesiąt wychowanek placówek resocjalizacyjnych w całej Polsce zachodzi w ciążę. Po porodzie najczęściej muszą opuścić ośrodek i rozpocząć życie na własną rękę. Najczęściej wracają do środowiska, z którego się wywodzą - często jest to rodzina patologiczna - lub trafiają do domu samotnej matki. Dziewczęta przerywają naukę oraz proces resocjalizacji. Uczestnicy debaty zorganizowanej we wtorek przez Fundację po DRUGIE, która rozpoczęła kampanię "Chcę być z Tobą mamo!", przekonywali, że najlepszym wyjściem jest utworzenie przy placówkach resocjalizacyjnych dla dziewcząt oddziałów dla matek z dziećmi.
Problem dotyczy kilku przypadków rocznie
Jak mówiła dr Renata Szczepaniak z Uniwersytetu Łódzkiego, z jej badań wynika, że w każdej z placówek resocjalizacyjnych, w których przebywają dziewczęta (domów poprawczych, młodzieżowych ośrodków wychowawczych, schronisk), rocznie jest kilka przypadków ciąż. Najważniejszy problem, na który zwracają uwagę dyrektorzy placówek, to brak miejsc w ośrodkach, do których można skierować podopieczną po rozwiązaniu. Idealna sytuacja to miejsce w domu małego dziecka, gdzie dziecko może przebywać z matką, ale tych jest zbyt mało. Często nie ma też możliwości ustanowienia rodziny zastępczej, która zajęłaby się i dzieckiem, i jego matką. Brakuje miejsc w domach dla samotnych matek. W praktyce po porodzie często dziewczęta jeszcze przez kilka miesięcy przebywają w ośrodku.
Jak mówiła dr Szczepaniak, dyrektorzy podkreślali, że ciąża wychowanki ma z jednej strony walory resocjalizacyjne - sprzyja przewartościowaniom w życiu, dziewczyna zmienia myślenie, łagodnieje - z drugiej jednak strony wykorzystywana jest często do różnego rodzaju manipulacji - wychowanki traktują dziecko instrumentalnie, wykorzystują, aby uciec z ośrodka, spychają opiekę nad dzieckiem na wychowawców itp.
Dr Szczepaniak przytoczyła przykłady z dwóch ośrodków wychowawczych, z którymi zetknęła sie podczas badań. W jednym są cztery wychowanki w ciąży, wszystkie odczuwają więź z dziećmi, wybrały imiona, mają dla nich ubranka, ale po porodzie nie mogą zostać w placówce. Dla trzech znalazły się miejsca w domu małego dziecka, dla czwartej zabrakło i wciąż nie wiadomo, co się z nią stanie. W drugim ośrodku jest jedna wychowanka w ciąży, która nie czuje więzi z dzieckiem, nie myśli o tym, co będzie po porodzie, nie rozważa adopcji, traktuje ciążę instrumentalnie. Najprawdopodobniej dziecko trafi do pogotowia opiekuńczego, ponieważ matka nie chce z nim być, nie chce także się go zrzec.
"Nie wolno oceniać, trzeba zadbać o te dzieci"
Dyrektor Zakładu Poprawczego w Falenicy Romuald Sadowski zwrócił uwagę, że podopieczni takich placówek to dzieci z domów dziecka lub patologicznych rodzin, skrzywdzone i samotne; dziewczęta często po takich doświadczeniach jak molestowanie, bicie, gwałt. Jego zdaniem nie wolno oceniać tych, które zachodzą w ciążę jako nastolatki, ale należy zrobić wszystko, by zadbać o ich dzieci. Przypomniał, że tych dziewcząt nie miał kto przygotować do roli matek, nie miały skąd wynieść właściwych wzorców.
Podkreślił, że w swojej praktyce zawsze starał się indywidualnie pomagać wychowankom w ciąży, starając się zadbać o to, by były w stanie poradzić sobie w przyszłości, a więc doprowadzić do końca jakiegoś etapu edukacji, zdobycia zawodu. Jak powiedział, w pierwszym takim przypadku, z którym zetknął się jako dyrektor, zorganizowano dziewczynie miejsce w ośrodku, miała własny pokój, zajmowała się dzieckiem, personel jej pomagał, koleżanki również. Trwało to dziewięć miesięcy, potem dziewczyna uciekła, zostawiając dziecko.
Jak mówił, to go jednak nie zniechęciło. Obecnie w Falenicy przebywa Dominika z trzymiesięcznym Nikodemem. Sadowski opowiadał, że postarał się o zwolnienie jej do domu. Jednak tam - na 24 m kw. z matką i jej konkubentem - dochodziło do ciągłych awantur, w końcu ojczym wyrzucił dziewczynę, która razem z dzieckiem wróciła do Falenicy. "Zorganizowałem jej miejsce, napisałem do sądu i czekam na odpowiedź. Jeśli sędzia okaże się formalistą, Dominika będzie musiała opuścić ośrodek, bo zamknięta placówka nie jest odpowiednim miejscem dla dziecka. Ona jest w drugiej, ostatniej klasie szkoły zawodowej, w czerwcu skończy 18 lat. Ale nie można zostawić jej samej sobie, bo cały proces resocjalizacyjny będzie na nic" - mówił Sadowski.
Jego zdaniem potrzebny jest przepis, który umożliwiłby - jeśli są ku temu warunki - przebywanie w placówkach resocjalizacyjnych wychowankom w dziećmi. "Dla jednego, dwójki dzieci zawsze znajdzie się miejsce i pieniądze na jedzenie i pieluchy. Ale gdy coś się stanie, to dyrektorowi jako pierwszemu prokuratura postawi zarzuty. Dlatego potrzebne jest unormowanie tej sytuacji" - przekonywał.