Teraz jeśli właściciel auta nie wie, lub nie chce powiedzieć, kto prowadził, płaci karę nałożoną w drodze decyzji administracyjnej, ale nie dostaje punktów karnych. Może też wskazać innego kierowcę.
Teraz jeśli właściciel auta nie wie, lub nie chce powiedzieć, kto prowadził, płaci karę nałożoną w drodze decyzji administracyjnej, ale nie dostaje punktów karnych. Może też wskazać innego kierowcę.
Jeśli właściciel odmówi wskazania uwiecznionego na zdjęciu z fotoradaru kierowcy, dostanie karę finansową wyższą niż mandat. Jeśli zrobi tak trzy razy, będzie płacił podwójnie – takie zmiany przewiduje projekt ustawy o szczególnej odpowiedzialności za naruszanie niektórych przepisów ruchu drogowego, który powstał w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego (dotarła do niego „Rzeczpospolita”).
– Chyba że przekroczenie prędkości było znaczne, np. o 70 km/h, wtedy zostanie wezwany do sądu. Wówczas musi się liczyć z wysoką grzywną i jeszcze kosztami sądowymi – tłumaczy Adam Jasiński z GITD, autor projektu.
– Teraz odwracamy kartę. Właściciel auta w ciągu 21 dni od otrzymania wezwania do zapłaty mandatu musi go przyjąć, lub przesłać dane osoby wraz podpisanym przez nią oświadczeniem, że to ona kierowała – tłumaczy Jasiński.
Oświadczenie musi też zawierać informację, czy przyznająca się osoba zgadza się na mandat. Jeśli nie, sprawę rozstrzygnie sąd. W przypadku, gdy właściciel samochodu nie odpowie wcale, lub nie wskaże kierowcy, wówczas nie zostanie ukarany mandatem karnym, ale dostanie karę administracyjną, wyższą niż mandat za to wykroczenie (np. mandat za przekroczenie prędkości o 50 km /h wynosi od 300 do 400 zł, a kara administracyjna – 500 zł).
Kłopot w tym, że na kierowców o wiele bardziej dyscyplinująco od kar finansowych działają punkty karne. Nie przyznając się do wykroczenia i nie wskazując też winnego, właściciel co prawda więcej zapłaci, ale uniknie punktów karnych.
– Wielu kierowcom nadal będzie bardziej opłacało się zapłacić, niż dostać punkty. Dlatego wprowadzamy mechanizm podwójnego karania recydywistów – zapowiada Jasiński.
Jeśli w ciągu 12 miesięcy na właściciela auta trzykrotnie zostaną nałożone kary administracyjne za przekroczenie prędkości (lub dwukrotnie na łączną sumę powyżej 1200 zł), wówczas przez kolejny rok każda następna kara będzie w podwójnej wysokości – maksymalnie 1600 zł (za przekroczenie prędkości o 60 km/h w terenie zabudowanym).
Sankcja może być bolesna zwłaszcza dla właścicieli aut firmowych lub wypożyczalni samochodów. Jeśli pracownik się nie przyzna, to zapłaci firma, natomiast wypożyczalnie będą musiały wprowadzić zapisy do umów, że na czas najmu użytkownik ponosi pełną odpowiedzialność za popełnione wykroczenia drogowe.
Projekt negatywnie ocenia prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, prawnik, specjalista w zakresie ruchu drogowego.
– Trybunał Konstytucyjny już kwestionował odpowiedzialność administracyjną za naruszenia przepisów ruchu drogowego – przypomina prawnik.
– W przypadku odpowiedzialności za wykroczenie trzeba udowodnić winę, a tutaj niczego się nie udowadnia, tylko stwierdza fakt naruszenia przepisów. Jeśli nie jechał właściciel, niech znajdzie winnego? To sprzeczne z zasadami odpowiedzialności za wykroczenie – komentuje ekspert.
Autorzy ustawy czekają teraz na zgodę Komitetu Rady Ministrów na umieszczenie projektu w wykazie prac rządu, wówczas ruszy formalna procedura legislacyjna.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama