Wysyłanie setek pozwów o uznanie postanowień za niedozwolone może być potraktowane jako obejście przepisów zakazujących stowarzyszeniom prowadzenia działalności zarobkowej – twierdzą prawnicy.
Nadzór nad działalnością stowarzyszeń / DGP
Były biura podróży, sklepy internetowe, a teraz przyszedł czas na firmy organizujące loterie promocyjne. Stowarzyszenia specjalizujące się w wytaczaniu pozwów o uznanie postanowień umownych za klauzule abuzywne wypowiedziały wojnę przedsiębiorcom działającym w kolejnej branży.
Ich właściciele czują się poszkodowani, gdyż stowarzyszenia funkcjonują na zasadzie: jedno postanowienie – jeden pozew. A to powoduje zwielokrotnienie kosztów, jakie przedsiębiorstwo musi zapłacić pełnomocnikowi reprezentującemu stowarzyszenia.
Dla przykładu – jeżeli w umowie lub regulaminie jest 10 postanowień, które budzą zastrzeżenia, to koszty zastępstwa procesowego wyniosą 3600 zł (10 x 360 zł).
– Takie stowarzyszenia robią to celowo, gdyż tak naprawdę nie zależy im na ochronie konsumentów, ale jedynie na zarobku – twierdzi szefowa jednej z firm organizującej loterie, która chce zachować anonimowość.

Wątpliwy proceder

A wszystko to w granicach prawa. Oceniając postępowanie takich stowarzyszeń, należy bowiem pamiętać, że pozew przeciwko firmie, która zamieściła w swojej umowie lub regulaminie postanowienia godzące w interesy konsumentów, może złożyć każdy. Tym bardziej więc mają do tego prawo stowarzyszenia mające w statucie zapisaną ochronę interesów słabszych uczestników rynku.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie sposób, w jaki tego typu pozwy są formułowane. Po pierwsze, bardzo często są one wysyłane tuż po wydaniu w tej samej sprawie decyzji przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Co więcej, pełnomocnik reprezentujący stowarzyszenie zazwyczaj nie dokonuje własnych ustaleń i nie wkłada w przygotowanie pozwu żadnego wysiłku merytorycznego, krótko mówiąc: przekleja argumenty z decyzji UOKiK.
I taki sposób działania nie podoba się nawet Sądowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do którego trafiają tego typu pozwy.
Dlatego też sąd, mimo iż uznaje klauzule wskazywane w powództwach za abuzywne i zarządza wpisywanie ich do rejestru klauzul niedozwolonych, to coraz częściej nie zasądza kosztów zastępstwa procesowego od strony pozwanej (pisaliśmy o tym w DGP nr 80/2012 24 kwietnia br. w artykule pt. „Sąd: niemoralne jest zarabianie na klauzulach”).
I choć to dobra wiadomość dla przedsiębiorców, to niestety nie rozwiązuje w całości problemów małych firm. Bardzo często bowiem sprawa nawet nie trafia do sądu.
Wszystko dlatego, że stowarzyszenia przed wytoczeniem powództwa wysyłają pisma z propozycją zawarcia ugody przedsądowej i zapłaty określonej kwoty tytułem kosztów zastępstwa procesowego w zamian za nieskładanie pozwu.
Spora część firm, przerażona wizją procesu i utraty reputacji wśród klientów, przyjmuje taką propozycję – usuwa z regulaminu lub umowy zakwestionowane postanowienia i wpłaca żądaną sumę.

Towarzystwo Lexus

Najbardziej znanym i jednocześnie najczęściej krytykowanym stowarzyszeniem działającym w opisany sposób jest stowarzyszenie Towarzystwo Lexus z siedzibą w Poznaniu. Jego władze nie mają jednak sobie nic do zarzucenia.
Na skargę dotyczącą wysyłania w stosunku do każdego z postanowień regulaminu osobnego powództwa tłumaczą, że „wynika to z chęci szybszego zakończenia poszczególnych procesów i w efekcie szybszego wpisania danej klauzuli niedozwolonej do rejestru klauzul niedozwolonych.
W jednej bowiem sprawie klauzula jest raczej oczywista i wyrok może zapaść na pierwszej rozprawie albo na posiedzeniu niejawnym, natomiast w innej sprawie Sąd może mieć wątpliwości, może zaistnieć konieczność przeprowadzania dowodów, zeznań świadków itd.

Sąd, jeżeli uzna, że stowarzyszenie obchodzi przepisy, może je wykreślić z KRS

W efekcie jedna klauzula może na wiele miesięcy wstrzymywać wydanie wyroku w innych sprawach”.
W oświadczeniu przesłanym DGP władze stowarzyszenia podkreślają również, że nie we wszystkich przypadkach wysyłają pismo z propozycją zawarcia ugody, a jedynie wówczas, gdy uznają to za uzasadnione w konkretnej sprawie.
Ich zdaniem pisemne zobowiązanie się firmy do zaniechania stosowania danej klauzuli abuzywnej, złożone w wyniku wezwania do zawarcia ugody, ma taką samą moc wiążącą jak każde inne pisemne zobowiązanie.



Nadzór starosty

Na pierwszy rzut oka działalność tego typu stowarzyszeń jest więc nie do podważenia pod względem prawnym. Prawnicy jednak widzą nikłe światełko w tunelu. Ostatnią deską ratunku dla przedsiębiorców nękanych pozwami może się okazać organ sprawujący nadzór nad stowarzyszeniami.
Zgodnie z ustawą z 7 kwietnia 1989 r. – Prawo o stowarzyszeniach (t.j. Dz.U. z 2001 r. nr 79, poz. 855) takim organem jest starosta właściwy ze względu na siedzibę stowarzyszenia. Jeżeli siedziba jest położona na terenie miasta na prawach powiatu, właściwy będzie jego prezydent.
– Starosta sprawuje nadzór nad stowarzyszeniami na podstawie kryterium zgodności z prawem i podejmuje czynności nadzorcze tylko wtedy, gdy dochodzi do naruszenia przepisów. W tym przypadku problem polega na tym, że stowarzyszenia działają w granicach porządku prawnego – mówi prof. Marek Chmaj, specjalista od prawa administracyjnego z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
Nie oznacza to jednak, że próby interweniowania u starosty będą z góry skazane na niepowodzenie. Aby przyniosły jednak rezultaty, firmy powinny wykazywać w nich, że stowarzyszenia te próbują obejść obowiązujące prawo.
– Jeżeli uda się udowodnić, że takie stowarzyszenia dążą do osiągnięcia zysku poprzez zasądzanie kosztów zastępstwa procesowego, możemy im zarzucić, że działają niezgodnie z przepisami prawa o stowarzyszeniach – podpowiada Marek Chmaj.
W ustawie jest bowiem powiedziane, że stowarzyszenie jest zrzeszeniem o celach niezarobkowych.
– Jeżeli stowarzyszenie działa w taki sposób, że samo nic merytorycznie nie wnosi, a jedynie kieruje pozwy oparte na poczynionych wcześniej przez prezesa UOKiK ustaleniach, to należy to potraktować jak obejście przepisów ustawy i dążenie do osiągnięcia zysków – wskazuje Marek Chmaj.
Na tej podstawie można zażądać wszczęcia przez starostę działań nadzorczych. Prawnicy jednak ostrzegają – postępowanie przed starostą nie będzie łatwe.
– Z praktyki wiem, że urzędnicy są tak poinstruowani, aby podejmować interwencję tylko wówczas, gdy jest to absolutnie konieczne. A w tym przypadku sprawa nie jest oczywista i wymagałaby przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego – tłumaczy Marek Chmaj.
Gra jest jednak warta świeczki. Starosta, który uzna, że rzeczywiście stowarzyszenie obchodzi przepisy ustawy, mógłby najpierw wezwać do zaprzestania naruszeń, a gdyby to nie pomogło – wystąpić do sądu o rozwiązanie podmiotu.
W przypadku Towarzystwa Lexus ta droga nie przyniosła spodziewanych rezultatów.
Bo choć do prezydenta Poznania, jako organu nadzoru, wpływały skargi od przedsiębiorców na działalność tego stowarzyszenia, to jak informuje Maciej Milewicz z biura prasowego Urzędu Miasta Poznania, czynności wyjaśniające, analiza prawna przesyłanych skarg na działalność stowarzyszenia, orzecznictwa sądowego w tym zakresie oraz statutu stowarzyszenie nie wykazały naruszeń prawa.
I choć przyznaje, że większość pozwów kierowanych przez stowarzyszenie dotyczy postanowień, które zostały już uprzednio uznane przez sąd za niedozwolone i z chwilą wnoszenia powództwa były wpisane do prowadzonego przez prezesa UOKiK rejestru postanowień wzorców uznanych za niedozwolone, a co więcej „wnoszenie tego rodzaju powództw dla ochrony praw konsumentów nie ma większego znaczenia”, to prezydent miasta nie dopatrzył się tutaj obejścia przepisów prawa i nie wszczął postępowania wobec towarzystwa.