Organizujesz imprezę na 50 osób, ale sala może pomieścić 500? Uważaj – możesz zapłacić grzywnę za nielegalną organizację imprezy masowej.
Obowiązki organizatorów imprez masowych / DGP
Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych miała zapewniać ład i porządek w trakcie dużych zabaw, a stała się narzędziem nękania krakowskiego przedsiębiorcy prowadzącego klub. Nieszczęsny biznesmen aż 17 razy stawał przed sądem oskarżony o nielegalne zorganizowanie imprezy masowej.
Co ciekawe – raz był skazywany, a raz uniewinniany. Orzeczenia wydawał ten sam krakowski sąd. Wynik sprawy zależał, od tego, kto zasiadał w składzie orzekającym. Wszystkiemu winne niejasne przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych (Dz.U. z 2009 r. nr 62, poz. 504 ze zm.).
Bo choć określają one liczbę miejsc, od której dane przedsięwzięcie powinno być kwalifikowane jako masowe, nie mówią, w jaki sposób tę liczbę określać. Prawnicy alarmują: przepisy należy jak najszybciej doprecyzować.

Niezrozumiały przepis

O zezwolenie na przeprowadzenie imprezy masowej musi występować nie tylko organizator rozgrywek piłkarskich czy koncertów. Musi to zrobić również właściciel klubu, jeżeli planuje zaprosić na imprezę więcej niż 500 osób. Tak bowiem stanowi ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych.
– Przeprowadzenie imprezy masowej bez wymaganego zezwolenia jest przestępstwem, za które grozi kara grzywny, ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Problem tkwi natomiast w nie precyzyjnej ustawowej definicji takiej imprezy – wskazuje adwokat Zbigniew Krüger z Kancelarii Krüger & Partnerzy Adwokaci i Radcy Prawni.
I wyjaśnia, że ustawodawca definiując imprezę masową o charakterze artystyczno-rozrywkowym, a z taką imprezą możemy mieć do czynienia w przypadku organizacji dyskoteki, odwołał się do kryterium liczby miejsc na imprezie udostępnionej przez organizatora, którą ustala się zgodnie z przepisami prawa budowlanego i o ochronie przeciwpożarowej.
– Określenie: „liczba miejsc udostępniona przez organizatora” może sugerować, że w przypadku imprezy biletowanej, w której organizator ograniczył liczbę miejsc regulaminem lub liczbą udostępnionych do sprzedaży biletów poniżej 500, nie mamy do czynienia z imprezą masową – dodaje mecenas Krüger.
Tak też wspomniany przepis rozumiał nasz czytelnik – były już właściciel krakowskiego klubu. W okresie, w którym prowadził działalność, liczba udostępnianych miejsc, od których ustawa kwalifikowała dane przedsięwzięcie jako masowe, wynosiła 300, a nie jak obecnie 500.
– Mój klub powstał w 2002 roku nakładem około 4,5 miliona złotych. Na potrzeby tej działalności zaadaptowany został magazyn o powierzchni około 1300 mkw. Wobec tego, że chciałem sprzedawać w nim alkohol i wyrobiłem koncesję, nie byłem zainteresowanym prowadzeniem imprez masowych. W związku z tym wprowadziłem w regulaminie klubu zapis, zgodnie z którym na jego terenie nie mogło przebywać więcej niż 268 osób – tłumaczy pan Andrzej.



Problemy orzecznicze

Pomimo że zapis był przestrzegany i w klubie nigdy nie było więcej niż 268 osób – czego nie wykazała żadna spośród 130 kontroli straży miejskiej – przeciwko czytelnikowi były kierowane wnioski o ukaranie do sądów grodzkich.
Sądy, gdy uznawały go za winnego przeprowadzania nielegalnych imprez masowych, twierdziły, że opisywany zapis regulaminu nie był istotny – najważniejszy miał być potencjał klubu, określany na podstawie przepisów prawa budowlanego.
„W pełni uprawnionym było posłużenie się przez sąd pierwszej instancji przepisem par. 236 ust. 6 pkt 1 rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, oraz zawartym tam przelicznikiem jednego metra kwadratowego powierzchni na osobę, dla ustalenia maksymalnej liczby użytkowników, jaka może teoretycznie jednocześnie uczestniczyć w imprezie z uwagi na powierzchnię lokalu, jaka jest dla tych użytkowników udostępniana” – czytamy w wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie.
Po kolejnych wyrokach uznających go za winnego zorganizowania imprezy masowej czytelnik postanowił sam wezwać straż miejską.
– Włączyłem muzykę, kolorowe światła, a w klubie bawiło się kilka osób. Potencjał klubu był taki sam jak dotychczas. Mandatu za nielegalne zorganizowanie imprezy masowej nie dostałem, ale za to skierowano przeciwko mnie wniosek o bezpodstawne wezwanie straży miejskiej. Zostałem uznany za winnego w tej sprawie. Wniosek jest prosty – potencjał klubu tym razem nie był już istotny – zauważa.
Bywały jednak orzeczenia odmienne od wyżej przytoczonego. W wyroku (XW 1167/06/P) krakowski sąd uznał już bowiem, iż przy wykładni pojęcia liczby miejsc na imprezie nie można stosować przelicznika z rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, na które powoływały się sądy w wyrokach skazujących.
Tym razem sędziowie podkreślili, że choć faktycznie powierzchnia lokalu jest na tyle duża, że może pomieścić więcej niż 300 osób stanowiących barierę ustawową, to właściciel ma jednak prawo ustalić regulacje i ograniczenia w dostępności tej powierzchni dla wpuszczanych gości.
A to z kolei może doprowadzić do tego, że możliwości powierzchniowe lokalu nie będą wykorzystywane w 100 proc. I tak też było w omawianym przypadku – krakowski biznesmen wprowadził regulamin i określił liczbę wejściówek.
W podobny sposób wypowiedział się także Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza w wyroku z 17 czerwca 2008 r. (XW 4236/06/P), uznając, że: „W ocenie sądu wprowadzenie biletów na poszczególne dyskoteki w liczbie nieprzekraczającej 300 powoduje, iż dyskoteka nie ma charakteru imprezy masowej”.

Ostatnia deska ratunku

Te kilka wyroków na korzyść było jednak marną pociechą dla naszego czytelnika. 17 spraw w sądzie połączone ze 130 kontrolami straży miejskiej spowodowało, że jego klub przestał istnieć – bawiącym znudziły się ciągłe kontrole strażników. Biznesmen nie złożył broni – w połowie kwietnia skierował pismo do rzecznika praw obywatelskich z prośbą o wniesienie skargi kasacyjnej.
– Są to wyroki wydane w trybie uproszczonym, wobec czego skarga kasacyjna co do zasady od nich nie przysługuje. Ale w trybie nadzwyczajnym może ją skierować m.in. właśnie rzecznik praw obywatelskich. Z tego, co wiemy, biuro rzecznika zwróciło się już do sądu o akta w tej sprawie – wskazuje pełnomocnik czytelnika, adwokat Wojciech Sieniawski z Kancelarii Stępniewska-Janowska Sieniawski sp.p.

Nowela nic nie zmieniła

Mimo że sprawa czytelnika dotyczy przepisów sprzed nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych z 2009 r., problem jest aktualny. Ustawa wciąż nastręcza wątpliwości interpretacyjnych, a na pytanie, kiedy mamy do czynienia z imprezą masową, nadal nie dostajemy jednoznacznej odpowiedzi. Spór toczy się także w środowisku prawniczym.
Dla niektórych ekspertów dla oceny, czy impreza jest masowa, czy nie, kluczowa jest liczba miejsc, a więc potencjalna maksymalna liczba uczestników, a nie liczba faktycznie uczestniczących w imprezie. Tak uważa mec. Krüger.
– Choć intencja ustawodawcy była słuszna i zrozumiała, to sam zapis ustawy jest dalece nieprecyzyjny i może prowadzić do problemów. Można sobie wyobrazić wielu uczciwych, działających w dobrej wierze organizatorów, którzy udostępniając mniejszą liczbę miejsc na imprezie, czy to poprzez regulamin, czy poprzez określoną liczbę biletów, nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę decydujące są właściwości techniczne budynku – tumaczy Zbigniew Krüger.
Z taką interpretacją nie zgadza się prokurator Cezary Kąkol, autor komentarza do ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Uważa on, że nie można z góry zakładać, że skoro w lokalu może potencjalnie przebywać 500 lub więcej osób, to będziemy mieli do czynienia z imprezą masową, a jej organizator będzie musiał uzyskiwać zezwolenie.
– Organizator może wyłączyć z planowanej imprezy określone pomieszczenia i miejsca znajdujące się na terenie obiektu – zauważa Kąkol.
W jednym sporu między prawnikami nie ma – przepisy należy zmienić, gdyż niedopuszczalna jest sytuacja, w której można karać obywateli na podstawie niejasnego przepisu administracyjnego.
– Tym bardziej że praktyka organów administracji w zakresie oceny tego, czy impreza jest masowa, czy nie, jest bardzo niejednolita – wskazuje mec. Krüger.