Prace nad nowelą Ustawy o dostępie do informacji publicznej prowadzone były w parlamencie od lata. Rząd określał projekt jako pilny - głównym jego celem było bowiem dostosowanie prawa polskiego do dyrektywy UE ws. ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego. Termin wprowadzenia uregulowań europejskich w tej sprawie minął zaś w 2005 r., a Polska była ostatnim krajem Unii, który nie przeprowadził wymaganych zmian.
Na ostatnim etapie prac legislacyjnych - we wrześniu - Senat przyjął jednak poprawkę zaproponowaną przez Marka Rockiego (PO). Zgodnie z nią dostęp do informacji publicznej podlega ograniczeniu, gdy udostępnienie informacji może osłabić "zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną RP w procesie zawierania umowy międzynarodowej lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej" lub "utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych RP lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym". Poprawka ta nie była wymagana przez UE.
Uchwalona zmiana wywołała krytykę części ekspertów i organizacji pozarządowych. Wskazywali oni, że przepis ograniczający prawo do informacji jest niejasny, zbyt szeroki i wprowadzony mimo braku realnej potrzeby. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaznaczała ponadto, że poprawka Senatu, wykraczając poza zakres projektu nowelizacji, naruszyła procedurę legislacyjną.
Poprawki bronił rząd. "Jestem przekonany do tych zapisów i chodzi tutaj nie o interes władzy, tylko o bardzo delikatne, czułe miejsca w tej tkance państwowo-gospodarczej" - mówił premier Donald Tusk. Wskazywał, że poprawka była powrotem do przedłożenia rządowego.
"Państwo można traktować jako obcy twór, a można traktować jako emanację obywateli do chronienia interesu publicznego. (...) Te zmiany, które znalazły się w rządowym projekcie skierowanym do parlamentu, mówiły o ograniczeniach w dostępie do informacji nie ze względu na widzimisię władzy, tylko ze względu na pojmowanie interesu publicznego" - oceniał z kolei ówczesny minister w kancelarii premiera Michał Boni.
Ostatecznie prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację, gdyż - jak argumentował - jeśli Polska nie zastosuje się do dyrektywy UE, to będzie jej groził proces i wyrok skazujący na zapłacenie bardzo poważnej kary finansowej. Jednak, zdaniem prezydenta, "Senat nie powinien występować w roli inicjatora zmiany na tym etapie prac legislacyjnych", dlatego skierował wniosek do TK w trybie kontroli następczej.
Trybunał nie wyznaczył jeszcze terminu na rozpoznanie wniosku. W listopadzie stanowisko w tej sprawie przesłała do TK Prokuratura Generalna. Oceniła, że nowelizacja jest niekonstytucyjna. Ustawę zasadniczą narusza, jej zdaniem, tryb uchwalenia tych przepisów.
Nowelizacja wprowadziła ponadto rozróżnienie "dostępu do informacji publicznej", co uznano za prawo polityczne, od "ponownego wykorzystania informacji publicznej", co uznane zostało za prawo gospodarcze. Podstawowym nośnikiem informacji publicznych do ponownego wykorzystania ma być Biuletyn Informacji Publicznej (BIP). Informacje tam zamieszczone można wykorzystywać bezwarunkowo, chyba że wyraźnie zostaną tam zapisane warunki udostępnienia (np. informacja o opłacie). W przypadku użycia do celów niekomercyjnych, zasadą ma być przekazywanie informacji nieodpłatnie.
Dla informacji uznanych za szczególnie ważne dla rozwoju innowacyjności ma być stworzone specjalne repozytorium, które będzie służyć do łatwego wyszukiwania i zdobywania tego typu informacji. Repozytorium umożliwi centralne gromadzenie danych. Do informacji ważnych ze względu na rozwój innowacyjności zaliczono w szczególności: dane geograficzne, demograficzne, wyniki wyborów, dane o produkcji i zużyciu energii, budżetowe i podatkowe, dotyczące działalności gospodarczej, ochrony i zanieczyszczenia środowiska, zdrowotne, prawne oraz edukacyjne. Zapisy dotyczące repozytorium wejdą w życie dopiero we wrześniu przyszłego roku.
W końcu listopada w Sejmie nowej kadencji klub SLD złożył projekt zmian przepisów o dostępie do informacji publicznej. "Nasza propozycja jest krótka - wykreślamy poprawkę Rockiego" - mówił wtedy przedstawiciel tej partii Ryszard Kalisz. Wyraził nadzieję, że projekt poprą wszyscy, którzy chcą przestrzegania praw i wolności obywatelskich.