Zniesione zostaną sądy, w których jest mniej niż 14 etatów sędziowskich. Ministerstwo: pozwoli to usunąć zatory i równomiernie obłożyć sędziów pracą. Sędziowie: taka zmiana spowoduje niepotrzebny chaos.
W miejsce 115 najmniejszych sądów powstaną wydziały zamiejscowe większych sądów rejonowych. Takie zmiany przewiduje projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości, do którego dotarł „DGP”.
– Projekt został już przekazany prezesom sądów. W styczniu będę chciał się spotkać z samorządowcami z tych ośrodków, gdzie zmiany mogą budzić największe kontrowersje – potwierdza Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości.
Kryterium wyznaczania sądów do likwidacji ma być liczba etatów sędziowskich. Zniesione zostaną te, w których pracuje mniej niż 14 sędziów.
– Zmiany mają zwiększyć dostęp do wymiaru sprawiedliwości. Chcemy skończyć z sytuacjami, że w małym sądzie kilku sędziów zachoruje lub pójdzie na urlop i sąd ma ograniczoną zdolność orzeczniczą. To jest niedopuszczalne – tłumaczy Jarosław Gowin.
Minister podkreśla, że zmiany mają pomóc osiągnąć większą elastyczność pracy sędziów i rozładować największe zatory. Prezes danego sądu, w skład którego wejdą nowe wydziały zamiejscowe, będzie dysponował większą liczbą sędziów orzekających. Na przykład prezes Sądu Rejonowego w Białymstoku po 1 lipca zostanie szefem także sędziów obecnego Sądu Rejonowego w Sokółce. Będzie mógł swobodnie przesunąć ich do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Obecnie nie jest to możliwe, gdyż obowiązuje zasada nieprzenoszalności sędziów. Zgodnie z nią sędzia musi wyrazić zgodę na oddelegowanie go do pracy w innej jednostce.
W miejscowościach, z których znikną małe sądy rejonowe, tworzone będą zazwyczaj tylko dwa wydziały zamiejscowe większych sądów rejonowych – karny i cywilny. W niektórych powstaną także zamiejscowe wydziały rodzinne i ds. nieletnich. Nie będzie natomiast wydziałów pracy, gospodarczych, wieczystoksięgowych.
– Dziwi mnie, że tworzy się rozporządzenie pomijające istniejące wydziały bez określenia, kto będzie rozpatrywał te kategorie spraw. Jest to zdecydowana luka w projekcie i stanowi dowód na to, że tego rodzaju uprawnienia nie powinny pozostawać w gestii ministra sprawiedliwości – komentuje Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Podobnie zmiany ocenia Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, który ma zostać przekształcony w wydziały zamiejscowe Sądu Rejonowego w Słubicach.
– Nie jestem przeciwnikiem likwidacji sądów, które są nieefektywne. Chciałbym tylko, aby kryteria, na podstawie których będzie się to odbywać, znalazły się w ustawie. Obecnie minister może znosić małe sądy rozporządzeniem według własnego widzimisię – wskazuje sędzia.
Sędziowie podkreślają, że jedynym kryterium, jakim posłużył się minister, była liczba etatów sędziowskich.
– W projekcie brakuje podstawowego kryterium, jakim jest liczba wpływających do sądu spraw, skuteczność i szybkość w ich rozpoznawaniu oraz odległości, jakie strony będą zmuszone pokonywać w celu uzyskania orzeczenia – uważa Rafał Puchalski.
Bartłomiej Starosta dodaje, że sędziowie Sądu Rejonowego w Sulęcinie są najbardziej obciążeni w całym okręgu.
– Rozumiem, że niecelowe jest utrzymywanie sądów, do których wpływa mało spraw. Nie należy jednak likwidować jednostek, które dobrze pracują, tylko dlatego, że jest w nich mniej niż 14 etatów sędziowskich – podkreśla.
Sędziowie likwidowanych jednostek ostrzegają – im większy sąd, tym trudniej skutecznie i efektywnie zarządzać jego pracami.
– W przypadku naszego sądu odległość między wydziałem zamiejscowym a sądem wyniesie 50 km. Będzie to spore utrudnienie logistyczne i na pewno nie przyspieszy to rozpatrywania spraw – mówi Bartłomiej Starosta.
Dystans wskazany przez naszego rozmówcę to jednak nic w porównaniu z tym, ile kilometrów będzie dzieliło Sąd Rejonowy Szczecin-Prawobrzeże i Zachód od jego wydziałów zamiejscowych w Świnoujściu. W tym przypadku odległość wyniesie ponad 100 km.
Ale jest także druga strona medalu. Projektu bronią sędziowie z dużych miast.
– Trzeba znaleźć kompromis. Nie może być tak, że sędziowie sądów w metropoliach są nadmiernie obłożeni pracą, podczas gdy ich koledzy z małych ośrodków rozpoznają zdecydowanie mniej spraw – mówi Marcin Łochowski, sędzia Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi.
Dodaje, że nie przekonuje go argument o tym, że sędziowie będą dalej dojeżdżać. Według niego w obecnych czasach to nie jest żaden kłopot.
– Ja sam dojeżdżam codziennie do pracy ponad 50 km – podkreśla Marcin Łochowski.
Resort nie ukrywa, że zmiany mają doprowadzić do oszczędności.
– Na pewno będzie mniej stanowisk funkcyjnych, mniej prezesów sądów. Liczę też na oszczędności związane ze zmianami administracyjnymi, jakie te przekształcenia za sobą pociągną. Oszczędności zainwestujemy w dalsze usprawnianie sądownictwa, np. w projekty informatyczne – mówi Jarosław Gowin.
Oszczędności będą iluzoryczne – ripostują sędziowie z mniejszych ośrodków.
– Likwidacja naszego sądu pozwoli zaoszczędzić jedynie 182 zł miesięcznie. Tyle wynosi dodatek funkcyjny prezesa – wskazuje Bartłomiej Starosta.
321 sądów rejonowych jest w Polsce
45 sądów okręgowych
11 sądów apelacyjnych
6,6 mln spraw wpłynęło do sądów w pierwszym półroczu 2011 r.
Komentarze (36)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeWg projektu nie zostaje - ma być przyłączony do SR w Legionowie (zostają wydziały zamiejscowe).
Być może nie zrozumiałeś w pełni znaczenia i skutków planowanej "reformy".
Tu nie chodzi o likwidację sądów z małych ośrodkach tak, że nie będzie ich w ogóle. Owszem - będą, tyle że pozostaną jako wydziały zamiejscowe sądu "macierzystego". Pozostaną przewodniczący tychże wydziałów, kierownicy ich sekretariatów. Przewodniczący takich zamiejscowych wydziałów karnych, z upoważnienia prezesa "macierzystego" sądu będą wyznaczań obrońców z urzędu spośród miejscowych adwokatów.
Jedyne co zniknie w zlikwidowanej jednostce, to prezes (który i tak teraz jest równocześnie - bo musi być - przewodniczącym jakiegoś wydziału), główna księgowa i kierownik oddziału administracyjnego.
Co za tym idzie - skoro myślisz, że "reforma" przyczyni się do likwidacji lokalnych "klik", o których piszesz - to się grubo mylisz. Wręcz przeciwnie - prezes będzie daleko (kilkadziesiąt kilometrów) - w sądzie "macierzystym", a co za tym idzie - nie będziesz mógł nawet pójść na skargę.
No - będziesz mógł pojechać.
Oczywiście taki "zdalno-korespondencyjny" nadzór prezesa nad sędziami z wydziałów zamiejscowych też będzie zapewne wyjątkowo skuteczny ;-)
I bardzo dobrze. Jak sie im nie podoba to niech ida oddac krew na znak protestu albo wezma sobie dzien wolny zeby nadrobic zaleglosci na znak protestu. Z drugiej strony skoro nie protestuja to chyba sie zgadzają.
EEJJJ, OBSERWATOR, KTÓRY SĄD CIĘ SKAZAŁ, ŻE TAK CIĄGLE POMYJAMI LEJESZ..HMM;)?
Ja szydze nawigatorze. Sędziowie sie martwią ze strony beda miały daleko do sądu. Załosne. Kto sie martwił o pacjentów jak lekarze odeszli od łóżek i ugrali to co chcieli? Kto sie martwi o ludzi , którzy stoja w korkach podczas gdy ktos tam protestuje i blokuje warszawke? Etos, patos i sr..nie marmurem. Trudno nie lac pomyjami.
Dzisiaj obowiązuje coś takiego jak konstytucyjnie gwarantowana zasada nieprzenoszalności sędziego - jako jedna z gwarancji niezawisłości sędziowskiej.
Sędziego nie można przenieść do innego sądu jeśli nie wyrazi na to zgody. Czyli władza wykonawcza nie ma nawet teoretycznej możliwości manipulowania np. w ten sposób, że - a ten sędzia jest niewygodny, lepiej, żeby nie sądził danej sprawy - to przenosimy go do innego sądu.
Nie może również szykanować w ten sposób jakiegoś sędziemu, którego uważa np. za niepokornego.
A teraz się to zmieni, bo w tych łączonych sądach to będzie przenoszenie tylko z wydziału do wydziału - w ramach TEGO SAMEGO sądu.
I sędzia może się nagle dowiedzieć, że od przyszłego tygodnia dojeżdża kilkadziesiąt km. do pracy, bo pan prezes miał taki kaprys. :-)
SR w Wałczu nie jest wymieniony jako ten który ma być likwidowany, z tego co wiem to tam jest obsada grubo poniżej 14ssr, to maleńki sądek o znikomej liczbie spraw i liczbie sędziów od 9-11. Tym bardziej zadziwiające jest to co mówi MS - skoro likwidowane mają być wszelkie sądy poniżej 14ssr, to czemu akurat Sąd w Wałczu - nie.
Powszechnie pisze się że na likwidacji tych malutkich sądów stracą najbardziej ich prezesi (finansowo), i o to właśnie chodzi w tej zmianie by polikwidować takie zbędne stanowiska funkcyjne.
Czyżby prywatny interes finansowy posła Suskiego i jego żony pani prezes Suskiej okazał się ważniejszy niż ministerialna reforma wymiaru sprawiedliwości?
Widzi Pan jakiś związek logiczny (przyczynowo - skutkowy) pomiędzy planowaną reformą a losem sędziów z dużych aglomeracji.
Szanowny Panie przecież obecnie minister ma możliwość delogowania sędziów, ale z niej nie korzysta.
Małe sądy to często patologie. w małym miasteczku to sędzia, prokurator komendant policji, Burmistrz i ksiądz to jedna "elita" towarzyska. Wszyscy się znają, jak nie bezpośrednio to przez rodziny, adwokaci nie działają na rzecz klientów, ale sądu bo przecież jak będzie inaczej to nie dostaną spraw z urzędu z czego głownie się żyje w małych miasteczkach, sędziowie zajmują się klepaniem wyroków za jazdę po pijaku, drobnych kradzieży itp. Po roku są odmóżdżeni i z uwagi na to co opisałem powyżej mają gdzieś adwokatów i procedurę bo przecież adwokaci od nich zależą. Wiele rzeczy załatwia się pod stołem (nie mówię tu o łapówkach) , bo przecież "Mańka kuzyna brata siostrę nie skażesz na bezwzględną, trzeba umorzyć, albo jak się nie da to choćby warunkowo." Przecież sędzia (prokurator) po godz. 16.00 też musi funkcjonować w tym środowisku, a okręg jest daleko, zresztą kto się odwoła??? Przecież wszyscy są zadowoleni.
Nie twierdze, że tak jest w każdym sądzie przeznaczonym do likwidacji, ale orzekając (będąc prokuratorem) w małym miasteczku często czeka cię taki los albo wojna ze wszystkimi. To niestety są uwarunkowania społeczne.
Chyba że rzeczywiście są w Polsce wydziały cywilne lub gospodarcze sądów okręgowych, w których referaty przekraczają 300 spraw, że o skali trudności nie wspomnę.