Od kilku lat trwa dyskusja, w jaki sposób obsadzać wolne stanowiska sędziowskie. Mimo upływu czasu wydaje się, że daleko nam jeszcze do osiągnięcia zamierzonego celu, a więc wydawania wyroków przez najlepszych prawników.
Problem z właściwym doborem kadry sędziowskiej zaczął się dużo wcześniej niż historyczne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zakazującego orzekania przez asesorów (wyrok z 24 października 2007 r., Sk 7/06). Dopiero jednak ten wyrok otworzył nam wszystkim oczy na to, kto powinien orzekać w sądach. Wcześniej niewiele osób, w tym również sędziów, zwracało uwagę, że uczynienie z asesorów trzonu kadry orzeczniczej jest realnym zagrożeniem dla sędziowskiej niezawisłości. W tym miejscu wystarczy tylko przypomnieć, że asesorów mianował minister sprawiedliwości. A w wielu sądach było przecież więcej asesorów niż sędziów. To oni stosowali tymczasowe areszty i orzekali często w wielowątkowych i skomplikowanych sprawach. Praktykę tę ukrócił Trybunał Konstytucyjny i wskazał, że tak dalej być nie może. Na rozwiązanie problemu dał ustawodawcy 18 miesięcy. Dzisiaj od orzeczenia sądu konstytucyjnego mija prawie cztery lata. Czy w tym czasie udało się rozwiązać problem właściwego doboru kadry orzeczniczej? Formalnie powołano Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury. To z niej mają pochodzić przyszli sędziowie i śledczy. Ale to rozwiązanie zdaniem ekspertów nie przyniesie zadowalających rezultatów.
Oczywiście nie można w tym miejscu zakwestionować ani wytrwałości obecnych aplikantów, ani odmówić im chęci do poszerzania wiedzy. To jednak nie wystarczy, aby w codziennej pracy, a raczej służbie, decydować o prawach i obowiązkach obywateli czy przedsiębiorców. Brak doświadczenia w orzekaniu, a właściwie konsekwencji, które mogą z niego płynąć, zauważyli sami sędziowie i zaapelowali do ministra sprawiedliwości o przywrócenie modelu na wzór asesury. Tym razem wypełniającego konstytucyjne standardy. Zapytany o takie rozwiązanie, minister przyznaje wprost, że kierowany przez niego resort nie ma takich planów. Skoro zatem nie stać nas na zdecydowane podniesienie uposażenia sędziowskiego i nie ma co liczyć, że o togę z fioletową lamówką zaczną masowo ubiegać się radcowie prawni czy adwokaci, to może warto zastanowić się nad alternatywnymi rozwiązaniami. Ciekawą propozycję tuż po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego przedstawiła Krajowa Rada Sądownictwa. Wydaje się, że sprawa jest warta ponownego rozważenia. Zgodnie z nią po zdanym egzaminie sędziowskim młody sędzia rozpoczynałby pracę jako sędzia grodzki i nabierał doświadczenia, orzekając w prostych sprawach. Po pewnym czasie sądzenia znikłby problem doświadczenia orzeczniczego dzisiejszych asystentów i referendarzy. Nie byłoby również problemu z zasileniem kadry sędziowskiej.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Nadal nie ma dobrych kandydatów na sędziego.
Pełną wersję artykułu znajdziesz w najnowszym tygodniku "DGP" Prawnik.