Przez najbliższe 4 lata lokalni włodarze będą musieli się wykazywać dużą kreatywnością w pozyskiwaniu środków na remonty i budowę gminnych dróg. Przyjęta 6 września przez rząd uchwała w sprawie kontynuacji Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych na lata 2012 – 2015 nie jest im na rękę. A muszą do 5 października zdecydować, czy chcą wziąć w nim udział.
W przyszłym roku dostaną na ten cel zaledwie 200 mln zł z rezerwy budżetowej, ale potem w latach 2013 – 2015 będzie to już 3 mld zł (po miliard w każdym roku). Jednak dla wójtów i burmistrzów największym zmartwieniem nie są te kwoty, ale zmniejszony udział rządu w kosztach inwestycji. W ramach programu schetynówek na lata 2008 – 2011 władze centralne dokładały gminom połowę wartości inwestycji. Teraz będzie to tylko 30 proc. Dlatego gminy głowią się, skąd wziąć brakujące środki, które wystarczyłyby na pokrycie tej różnicy.
Samorządowcy przyznają, że na wyłożenie 70 proc. wielu mniejszych gmin po prostu nie stać. Szczególnie że np. kredyty po tegorocznej zmianie w ustawie o finansach publicznych (konieczność przedstawienia wolnych środków) nie są już tak dostępne jak kiedyś.
Kolejnym problemem jest wysokie opodatkowanie dróg gminnych, które nie są drogami publicznymi. – Średnio gminy kosztuje to ok. 400 tys. zł rocznie – tłumaczy Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP, wójt gminy Stare Bogaczowice. Jego zdaniem małe gminy powinny być zwolnione z tego podatku, a zaoszczędzone środki obligatoryjnie przeznaczać na inwestycje drogowe.
Ale pojawiają się też inne koncepcje. – Należy ustawowo zmusić powiaty do wspólnych projektów i partycypacji w kosztach. Na razie wygląda to marnie – mówi nam samorządowiec z woj. dolnośląskiego.
Zdaniem Leszka Świętalskiego trzeba też przeznaczyć część środków z Krajowego Funduszu Drogowego na drogi lokalne. – Do dróg krajowych i autostrad trzeba najpierw czymś dojechać – uzasadnia. Eksperci dodają, że choć pomysły samorządowców są sensowne, wymagałyby daleko idących zmian prawnych, a proces ten mógłby się ciągnąć miesiącami lub nawet latami. Ale dostrzegają inne rozwiązanie.
– Niekorzystne zasady przyznawania środków w ramach schetynówek zmuszą gminy do większej współpracy z inwestorami w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego – mówi Eryk Kłossowski z Instytutu Jagiellońskiego. Dodaje, że dla inwestorów mogłyby to być atrakcyjne oferty, z kolei gmina zobowiązałaby kontrahenta do utrzymania stanu drogi przez kilka kolejnych lat. W ten sposób inwestor, budując np. market, część kosztów inwestycji drogowej wziąłby na siebie, finansując odcinek drogi dojazdowej do sklepu.
Na razie samorządy przestrzegają, że skoro nie ma pieniędzy, to dróg będzie mniej.
Gminy mają niespełna miesiąc na złożenie wniosków
Nabór wniosków przez wojewodów do kolejnej edycji Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych na lata 2012 – 2015 potrwa do 5 października. W ramach programu sfinansowana ma być modernizacja lub budowa blisko 13 tys. dróg lokalnych, gminnych oraz powiatowych.
Kończący się w tym roku program na lata 2008 – 2011 przyczynił się do modernizacji lub powstania ok. 6 tys. km dróg. Wtedy jednak dofinansowanie ze strony państwa wynosiło 50 proc. wartości inwestycji, teraz samorządy będą musiały wyłożyć aż 70 proc. środków własnych.