Pod koniec kadencji ustawa goni na Wiejskiej ustawę. Zapuściliśmy redakcyjne sieci przy samym brzegu, a ile pustych, martwych przepisów w nie powpadało.
Dziś posiedzenie wyznaczone zostało nawet do godziny 1.30 w nocy. Niestety w tej legislacyjnej gorączce posłowie zapominają o rzeczy najważniejszej – o rozporządzeniach wykonawczych. Nie bez winy są także resortowe służby legislacyjne, które nie wypełniają na czas luk prawnych powstałych po przepisach, które przestały już obowiązywać.
Na rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji o utrwalaniu przebiegu imprezy masowej trzeba było czekać okrągły rok. A przecież pierwsza z brzegu zasada rozporządzenia Rady Ministrów o regułach techniki prawodawczej jest jasna i klarowna: jednocześnie z projektem ustawy przygotowuje się projekty rozporządzeń o znaczeniu podstawowym dla jej funkcjonowania.
Niestety to rozporządzenie wydane 20 czerwca 2002 r. jest dzisiaj najczęściej łamanym aktem prawnym w naszych resortach. Nikt oczywiście takich statystyk nie prowadzi, ale przykłady, które opisujemy, pokazują, że urzędnicy najchętniej by w ogóle o nim zapomnieli. Ich niedbalstwo stało się dzisiaj najpoważniejszą barierą naszego bezpieczeństwa i przedsiębiorczości. Na naszych oczach prawo, zamiast budować zaufanie do prawodawcy, do państwa prawa, stało się źródłem bylejakości ubranym w kostium normy pranej. Jego stanowienie wymknęło się spod kontroli racjonalności, odzwierciedlając wszystkie słabości instytucji państwowych.