Siedmiu sędziów SN badało w środę zagadnienie prawne dotyczące ustawy o CBA i dowodów z tzw. kontroli operacyjnej (np. podsłuchów), jakie ta służba specjalna może gromadzić.
Ogólna myśl SN była taka: prokuratura powinna aktywnie kontrolować dowody z podsłuchów zbierane przez służby specjalne i nie poprzestawać na ustaleniach tych służb, lecz - kierując do sądu wnioski o stosowanie podsłuchu, sama też kontrolować ich prawidłowość.
"Kontrola operacyjna to wkroczenie w konstytucyjnie chronioną sferę wolności obywatelskich i prawa do prywatności, więc każde wątpliwości w tej materii powinno się badać restryktywnie" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu uchwały sędzia SN prof. Tomasz Grzegorczyk.
SN uchwalił, że wniosek CBA o kontrolę musi określać osobę, której kontrola dotyczy (albo przynajmniej numer telefonu przypisany konkretnej osobie), musi też być wskazane wyraźnie przestępstwo, o naruszenie którego podejrzewana jest dana osoba - i to takie, które wolno ścigać CBA.
"Gdyby wolno było kontrolować wszystko i wszystkich, stałoby się to kontrolą totalną" - dodał sędzia opowiadając się przeciwko takiej formie władzy służb specjalnych nad obywatelami.
Według SN pełnowartościowymi dowodami z podsłuchów w sprawie przestępstw korupcyjnych mogą być tylko takie, które zostały uzyskane po udzieleniu CBA przez sąd zgody na pozyskanie dowodu.
Jak podkreślał Grzegorczyk, zgoda ta może być wydana dla CBA uprzednio, lub następczo (czyli już po rozpoczęciu kontroli). Jak mówi ustawa o CBA, ta druga wersja zgody jest możliwa tylko w "wypadku niecierpiącym zwłoki". "Ale zaistnienie tego wypadku należy właściwie uzasadnić" - zastrzegł sędzia dodając, że jeśli nie byłby to przypadek niecierpiący zwłoki, sąd może uznać taki dowód za nielegalny.