W polskich sądach coraz trudniej usłyszeć albo przeczytać uzasadnienie do podjętego wyroku. Skarżą się na to już nie tylko zwykli zjadacze chleba, którzy nieraz po kilka lat czekają w napięciu na ostateczne rozstrzygnięcie, a którym wypowiadane jednym tchem przez sędziego numery paragrafów nic nie mówią. Alarm podnoszą także profesjonalni pełnomocnicy, adwokaci i radcowie prawni, których po informacje o wyroku odsyła się do sądowego sekretariatu.
Ten alarm jest uzasadniony. Oto na sądowych salach rozpraw zaczęła szerzyć się łatwizna. Nie tak dawno pisałem o postępowaniach dyscyplinarnych wytaczanych sędziom, którzy zalegają po kilka miesięcy z pisaniem uzasadnień. Teraz okazuje się, że z ustnym motywowaniem jest równie źle. A przecież wyroki bez klarownego, zrozumiałego dla każdego uzasadnienia to rozstrzygnięcia niejasne. Zainteresowanym nie wystarczają zdawkowe i lakoniczne sformułowania, że orzeczenie jest „sprawiedliwe i słuszne, gdyż jest zgodne z prawem”. Osoby przychodzące na salę rozpraw, a także ci wszyscy, którzy śledzą głośne procesy w programach i portalach informacyjnych, oczekują od sądu znacznie więcej. Że publicznie, na sali rozpraw rozwieje wszystkie wątpliwości i przekona słuchaczy, na czym zgodność jego wyroku z prawem polega.
Niestety sądy jakże często takiej próby uczytelnienia swoich racji nie podejmują. Lekceważą w ten sposób słuszne wymagania i aspiracje osób, które znalazły się na sali. W dzisiejszym skomplikowanym świecie rzadko zdarza się, by tylko jeden sposób rozumienia zgodności z prawem był sposobem słusznym i sprawiedliwym. Nie bez przyczyny w środowisku mówi się: gdzie dwóch prawników, tam trzy poglądy. W tym ironicznym powiedzeniu jest ziarno prawdy. Sąd nieuzasadniający swoich wyroków to sąd wystawiający się na zarzuty arogancji trzeciej władzy. W ten sposób kładzie cień na konstytucyjnej zasadzie państwa prawa. I przeładowane do granic możliwości wokandy oraz niedomykające się szafy ze stertami akt nie mogą być okolicznością łagodzącą. Z całą pewnością nasi sędziowie przywiązują zbyt małą wagę do poszukiwania akceptacji dla swoich wyroków. Jest to praktyka tym bardziej szkodliwa społecznie, że wyroki i ich uzasadnienia to tak naprawdę jedyna forma, w jakiej mogą wypowiadać się publicznie o sprawach z wokandy. Sędzia nie może przecież bronić swojej decyzji w studiu telewizyjnym. Musi ją obronić na sali rozpraw, w uzasadnieniu rozstrzygnięcia. Sędziowie nie mogą chować głowy w piasek i odsyłać ludzi po własne argumenty prawne do sekretariatu.