Brak jakichkolwiek zasad ustalania kursu walut oraz niejednoznaczne przesłanki pozwalające bankowi żądać dodatkowego zabezpieczenia to najważniejsze zarzuty, jakie stawia Bankowi Millennium prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wczoraj w tej sprawie Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów odroczył rozprawę na 1 grudnia.
UOKiK skierował do sądu pozew przeciw Millennium, gdyż uznał, że kilka postanowień stosowanych przez bank w regulaminach i umowach o kredyt hipoteczny naruszało interesy konsumentów. Zdaniem urzędu niedozwolone są zapisy, które pozwalają bankowi w dowolny sposób interpretować umowę. Wątpliwości UOKiK-u wzbudził m.in. brak jasnych zasad obliczania kursu walut stosowanych w przypadku rozliczania kredytów indeksowanych w stosunku do waluty obcej. Tymczasem zdaniem urzędu konsument musi być poinformowany przez bank przy zawieraniu umowy, na jakich zasadach bank będzie podwyższał lub obniżał spread. W sytuacji, gdy bank nie sprecyzował sposobu ustalania kursu walut, istnieje niebezpieczeństwo, że będzie to robił w sposób dowolny, niekoniecznie w oparciu o obiektywne kryteria, na przykład o cenę wyznaczoną przez rynek walutowy czy średni kurs Narodowego Banku Polskiego.
– Konsument musi mieć możliwość oszacowania kosztów zaciąganego kredytu walutowego. Nie może tego zrobić, gdyż nie wie, na podstawie jakich przesłanek banki ukształtują spready – tłumaczy Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK.
Zdaniem urzędu banki w umowach powinny zamieszczać zapisy, które będą jak najdokładniej określały spready.
– Nie może być dowolności w ustalaniu wysokości różnic pomiędzy kursami. Klient musi wiedzieć, jakie są podstawy podniesienia wysokości kursu, po jakim spłaca kredyt. Dzięki temu będzie mógł przewidzieć podwyżkę i przygotować się do niej. Nie będzie zaskakiwany – mówi Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel.