Jerzy Pieróg - Odwołanie od orzeczeń arbitrów Krajowej Izby Odwoławczej powinien rozpoznawać jeden sąd specjalizujący się w rozstrzyganiu sporów z zamówień publicznych
Panie mecenasie, czy skargi na orzeczenia arbitrów powinien rozstrzygać jeden wyspecjalizowany sąd?
Tak uważam. Nie ma znaczenia, który, ważne, aby wyspecjalizował się w orzekaniu o zamówieniach. Nie powinno być tak, że sprawa o wartości miliarda złotych jest rozpatrywana przez sąd powszechny między pozwem o zapłatę a sprawą spadkową.
Czy skarga powinna wstrzymywać możliwość zawarcia umowy z dotychczas wybraną firmą?
Trzeba się nad tym zastanowić. Mimo skargi zamawiający może podpisać kontrakt z wybranym wykonawcą, nie czekając na wydanie wyroku przez sąd. Tak więc wyrok ma znaczenie symboliczne.
Przecież wykonawca, który nie został wybrany w przetargu, może dochodzić odszkodowania?
Teoretycznie tak. Ale trzeba się sądzić latami. Dlaczego przedsiębiorca, który powinien wygrać, ma ponosić takie olbrzymie koszty?
Czy spotkał się pan z takimi przypadkami, że sąd przyznał rację wnoszącemu skargę, a urząd i tak podpisał umowę z wybranym przez siebie wykonawcą?
Tak. Reprezentowałem wykonawcę, który przegrał przed KIO. Wniósł skargę do sądu i w ciągu dwóch miesięcy została ona rozpatrzona. Zamawiający nie podpisywał umowy z dotychczas wybranym wykonawcą, czekał na rozstrzygnięcie sądu – był pewien, że wygra. W piątek sąd zamknął rozprawę i odroczył ogłoszenie wyroku do wtorku. Zamawiający poczuł, że przegra, i w poniedziałek zawarł umowę z wybranym wykonawcą. We wtorek rzeczywiście sąd przyznał rację mojemu klientowi. Mimo to nie można domagać się unieważnienia tej umowy, bo zamawiający postąpił zgodnie z prawem.
Ale zdarzały się spory o zamówienia, które ciągnęły się latami.Organizujemy Euro 2012. Czy przez takie spory wszystkie inwestycje stałyby w miejscu?
Nie sądzę. Jeden wyspecjalizowany sąd dałby radę. Poza tym nie można pod konkretne imprezy i zadania gospodarcze tworzyć prawa, które pozwala łatwo i szybko coś zrobić. Bo dlaczego dla stadionu na Euro 2012 ma być łatwo i przyjemnie, a dla gminy, która buduje ośrodek pomocy społecznej, już nie? Nie róbmy takich wyjątków.
Czy przy mniejszych postępowaniach wykonawcy powinni mieć możliwość wnoszenia odwołań np. na unieważnienie postępowania, wybór najkorzystniejszej oferty czy też specyfikację?
Oczywiście, że powinni. Zwłaszcza w robotach budowlanych, gdy w grę wchodzą postępowania warte prawie 5 mln euro. Wykonawca nie możne przecież zaskarżyć np. przedmiotu zamówienia. Oznacza to, że do 20 mln zł zamawiający może sobie dowolnie ustalić parametry, tak aby wygrał, kto trzeba.
Które rozwiązania wprowadzone ostatnimi nowelizacjami okazały się największymi wpadkami legislacyjnymi i trzeba pomyśleć o ich szybkiej wymianie?
Najbardziej niecodzinne było zmuszenie Krajowej Izby Gospodarczej do orzekania w składach jednoosobowych. Zwłaszcza że cały system środków ochrony prawnej został zredukowany do jednego środka – odwołania. Wcześniej przedsiębiorca mógł wnieść protest, odwołanie i skargę. Po zmianach protest wyeliminowano. I nie ma po czym płakać. Niestety w rzeczywistości także i skarga do sądu została wyeliminowana poprzez przepisy fiskalne i absurdalny nawet 5-milionowy wpis, który trzeba uiścić przed wniesieniem sprawy.
Czy jedna osoba nie jest w stanie udźwignąć ciężaru tych spraw?
Teraz do KIO nikt nie idzie z błahymi sprawami po to, aby przeszkadzać zamawiającym. To się przestało opłacać. Obecnie wykonawca musi się liczyć z tym, że gdy przegra przed KIO, cały wpis mu przepada. Sprawami o znacznej wartości zajmują się sądy okręgowe. Nie rozumiem, dlaczego KIO orzeka jednoosobowo w sprawach wartych setki milionów.
Jest jednak możliwość orzekania w składach trzyosobowych w szczególnie zawiłych i precedensowych sprawach?
Ustawa dopuszcza taką możliwość. Wykonawca i zamawiający nie może jednak o to wnioskować. Kto ocenia, czy sprawa jest precedensowa lub zawiła?
Arbiter...
Już widzę tych arbitrów, którzy przyznają się do prezesa KIO, że sprawa jest dla nich zawiła i wymaga składu trzyosobowego. To bardzo niekomfortowe.
Podczas nowelizacji ograniczono możliwość udzielania zamówień z wolnej ręki na usługi niepriorytetowe. Dlaczego jest pan przeciwnikiem tego rozwiązania?
Poddanie usług prawniczych, szkoleniowych, hotelarskich czy gastronomicznych pod konieczność udzielania zamówień w trybach konkurencyjnych jest bezsensowne. Dyrektywa unijna tego nie nakazywała. A my staramy się być świętsi od papieża. Widzę zgubne skutki tego rozwiązania w usługach prawniczych. Praktyka pokazuje, że ogłaszane są przetargi i jedynym kryterium jest cena. A chyba nie o to chodzi, aby mieć najtańszego prawnika czy najtańszego wykładowcę. Nie chodzi o to, aby było najtaniej, ale najlepiej.
Ale czy nie można tego rozwiązać poprzez kryteria oceny ofert – cena 50 proc., a doświadczenie 50 proc.?
Mimo takich kryteriów najlepszy przegrywa z tym, kto zaproponuje o wiele niższą cenę.
Czy słusznie podczas ostatnich nowelizacji poszerzono wykonawcom możliwość posługiwania się cudzym doświadczeniem?
Poszliśmy za daleko w możliwości posługiwania się dokumentami innych podmiotów. Zamówienie powinien wykonywać rzetelny wykonawca. Niech ma podwykonawców. Ale dziś każdy może się ubiegać o zamówienie i posługiwać papierkami innych podmiotów. Otworzono drogę do uzyskania zamówienia komuś, kto nic nie umie i nic nie posiada. To rozłoży cały system zamówień. Przecież nie o to chodzi, aby zamówienia mógł wykonywać każdy, kto chce.