Precedensowa decyzja sądu w Gorzowie pozwoli kierowcom odwołać się od mandatu. Nie można karać kierowców za to, że bilet potwierdzający opłatę za parkowanie nie leżał w samochodzie w widocznym miejscu.
Pan Andrzej z Zielonej Góry zdziwił się, kiedy za szybą swojego samochodu znalazł wezwanie do zapłacenia 50 złotych za brak ważnego biletu parkingowego. Bilet wykupił, nie zauważyli go kontrolerzy. Spadł z deski rozdzielczej podczas zamykania drzwi. Uznał, że kary nie zapłaci. Gdy odwołał się w tej sprawie do prezydenta miasta, nic nie wskórał. Dopiero Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie przyznał mu rację. Uchylił przepis uchwały radnych Zielonej Góry o dodatkowej opłacie, kiedy potwierdzenie wpłaty za parking jest niewidoczne dla kontrolera.

Ruszy fala procesów

Prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu Warszawskiego zaznacza, że w naszym prawie nie ma co prawda precedensu, ale wyrok sądu i tak ma duże znaczenie dla kierowców. Podobne zapisy w swoich uchwałach ma wiele miast w Polsce. – Każdy będzie mógł dochodzić swoich praw, powołując się na to orzeczenie – zaznacza. Według niego pokwitowanie za parkowanie pojazdu jest wystarczającym dowodem, by dochodzić swoich praw, niezależnie od tego, czy było ono widoczne, czy nie. Nie przekonuje to jednak Wojciecha Jankego, dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Zielonej Górze: – Często pojawiają się oszuści. Przecież osoba, która nie uiściła opłaty parkingowej, może szybko znaleźć kogoś, kto parkował w tym samym miejscu o tym samym czasie.

Nieuwzględniane reklamacje

W Krakowie uchwała rady miasta w sprawie opłat za parkowanie mówi jasno: „brak karty postojowej umieszczonej wewnątrz pojazdu w sposób umożliwiający jej odczytanie z zewnątrz jest równoznaczne z niewniesieniem opłaty za parkowanie”. Można próbować się odwoływać, ale bezskutecznie. Jacek Bartlewicz z Zarządu Infrastruktury Komunikacji i Transportu w Krakowie wyjaśnia, że nic nie pomogą tłumaczenia, że dowód opłaty za parkowanie na przykład zdmuchnął wiatr.

Roztargnienie rzecz ludzka

Nieco inaczej traktowani są warszawiacy. Co prawda uchwała rady miasta brzmi bardzo podobnie jak w Krakowie i Zielonej Górze. Mimo to kierowcy mają szanse uniknąć dodatkowej opłaty, jeżeli udowodnią, że zapłacili za postój. Wystarczy, że w ciągu siedmiu dni złożą reklamację. – Jeśli ktoś przyjdzie i okaże bilet parkingowy ważny w momencie, kiedy to wezwanie zostało wystawione, to wówczas nie zapłaci – zapewnia Urszula Nelken, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. ZDM prowadzi rejestr wszystkich takich spraw. Jeżeli się okaże, że ktoś nie dostawał w przeszłości takich wezwań, to ma większą szansę na pozytywne rozpatrzenie reklamacji.
Problem, zdaniem pytanych przez nas specjalistów, można łatwo rozwiązać. – Pomogłoby wprowadzenie zwyczaju posiadania specjalnych zawieszek przytwierdzonych do przedniej szyby, za które wkładałoby się bilety parkingowe. Tak jest w Europie – mówi Janusz Zawadzki, prezes MBS Computergraphik, firmy produkującej parkometry.
Co trzeba zrobić, gdy mimo opłaty dostaniemy mandat
Konrad Z. wrzucił pieniądze do parkometru, ale urządzenie nie wydało mu biletu. Mimo to zaparkował samochód. Kiedy wrócił po 30 min, za wycieraczką leżał kwitek z karą. Czy jego reklamacja zostanie uwzględniona?
W takich przypadkach należy dzwonić do biura zarządu dróg lub pod numer podany na parkometrze i zgłosić awarię. Jednocześnie żądać podania nazwiska osoby udzielającej informacji, która przyjmuje zgłoszenie. Jeżeli awaria zostanie potwierdzona przez serwis, reklamacja powinna zostać uwzględniona. Jeżeli serwis nie potwierdzi awarii, np. parkometr odblokował się po paru minutach, ktoś podszedł i dostał bilet za darmo, reklamacja nie zostanie uwzględniona.
Pokwitowanie wystarczy, by dochodzić swoich praw Fot. Artur Chmielewski / DGP