Coraz więcej spraw urzędowych możemy załatwić przez internet. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby urzędnicy nadążali za postępem – technologii i obywateli.
Dziś nawet jeśli państwo otwiera kolejną furtkę do e-administracji, od razu jest zaskakiwane rozmiarem zainteresowania.
Obywatele, a głównie przedsiębiorcy, umieją błyskawicznie wykorzystać stworzone im ułatwienia. Tak było z elektroniczną korespondencją z urzędami skarbowymi. W ubiegłym roku do resortu finansów spłynęło łącznie około 700 tysięcy elektronicznych deklaracji podatkowych.

Sieciowe PIT-y są hitem

Od początku tego roku, po umożliwieniu składania kolejnych dokumentów, już jest ich niemal półtora miliona. A minęło dopiero 2,5 miesiąca! Eksperci szacują, że w tym roku już 10 proc. ogólnej liczby deklaracji podatkowych będzie wysyłanych przez internet. Samych rocznych zeznań podatkowych od osób fizycznych wpłynęło dotąd 80 tysięcy. Rok wcześniej do maja było ich jedynie 60 tysięcy. A szczyt wysyłania PiT-ów przypada dopiero w kwietniu.
Także coraz więcej spraw związanych z wymiarem sprawiedliwości wchodzi do sieci. Sukcesem okazało się stworzenie e-sądu. W ciągu pierwszych tygodni trafiło do niego ponad 80 tysięcy wniosków. – Jest szansa, że jeżeli ta tendencja się utrzyma, to e-sąd przejmie połowę z 1 mln 200 tys. drobnych spraw, które wpływają dzisiaj do tradycyjnych sądów – mówi nam minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Planuje zresztą kolejne posunięcia. W 2010 r. notariusze i komornicy uzyskają dostęp online do ksiąg wieczystych. Wypis będzie można uzyskać elektronicznie. Resort szykuje też rozwiązania, które pozwolą w ciągu doby zarejestrować spółkę w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Dlaczego więc, skoro jest tak dobrze, nie czuć, że żyjemy w nowoczesnym państwie? Bo największą słabością decyzji na szczeblu centralnym jest brak spójnej strategii. – Są resorty odpowiedzialne za poszczególne projekty, ale nikt faktycznie nie jest odpowiedzialny za całość projektu e-państwa – mówi Adam Ambroziak z Konfederacji Pracodawców Polskich.



Będą dowody z chipem

Wszystko ma ułatwić wczorajsza decyzja rządu. Rada Ministrów ostatecznie zdecydowała wczoraj, że od przyszłego roku Polacy będą dostawać nowe dowody osobiste – z chipem i podpisem elektronicznym. Nie będzie już na nich naszego rysopisu, adresu zameldowania czy wzoru odręcznego podpisu. Przybędzie informacja o obywatelstwie, bo taki jest wymóg umowy z Schengen. Ale najważniejszy będzie elektroniczny chip.
Co takie rozwiązanie da nam wszystkim? Przede wszystkim umożliwi wyłącznie internetowy kontakt z urzędnikiem – skarbówki, urzędu gminy czy ośrodka pomocy społecznej. Z czasem ma zastąpić legitymację ubezpieczeniową w kontaktach z Narodowym Funduszem Zdrowia. To elektroniczny podpis zawarty w małym złotym kwadraciku wtopionym w dowód osobisty pozwoli zweryfikować naszą tożsamość w sieci.

Polska w czołówce

Wprowadzając od przyszłego roku nowe dowody tożsamości, Polska dołączy do europejskiej elity.
Nowoczesne dowody z chipem mają jak na razie mieszkańcy tylko 10 krajów Unii Europejskiej, między innymi Estonii, Belgii, Portugalii i Hiszpanii. Pod koniec tego roku zaczną dostawać je także Niemcy.
Czy nie mogliśmy wprowadzić nowego rodzaju dokumentu już wcześniej? Urzędnicy twardo bronią się, że to najlepszy z możliwych terminów. Dlaczego? Bo ważność starych dowodów wprowadzanych do użytku od 2001 roku właśnie się będzie kończyć.