W 2010 roku Unia Europejska zbierze dane na temat rolników, ich przychodów i powierzchni zasiewów. Unia policzy też swoich obywateli i sprawdzi ich warunki mieszkaniowe. Spisy powszechne we wszystkich krajach wspólnoty europejskiej mają być organizowane co dekadę.
Państwa członkowskie Unii Europejskiej będą musiały co dziesięć lat przedstawiać Komisji dane na temat ludności i ich mieszkań. Taki obowiązek nakłada rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady 763/2008 z 9 lipca 2008 r. w sprawie spisów powszechnych ludności i mieszkań, które wchodzi w życie 3 września. Pierwszy raz powszechny unijny spis odbędzie się w 2011 roku. Za przeprowadzenie badań w Polsce odpowiedzialny ma być Główny Urząd Statystyczny. Zbada on też aktywność ekonomiczną ludności i poziom wykształcenia, zainteresuje się wielkością rodziny i jej warunkami mieszkaniowymi. Po raz pierwszy po wojnie zostaniemy zapytani o wyznanie.
- Zbadamy także migracje ze szczególnym uwzględnieniem wyjazdów zagranicznych. Bilans ludnościowy sąsiedniego kraju, Europy i świata są ze sobą powiązane. Swoboda przemieszczania się i przebywania na całym terytorium Unii jest fundamentem koncepcji jej obywatelstwa. Komisja chce więc mieć całościowy obraz skali i kierunków migracji wewnętrznych - mówi Władysław Łagodziński z GUS.
Rok wcześniej - w czerwcu i lipcu 2010 r. GUS przeprowadzi spis rolny. Zainteresuje się powierzchnią zasiewów i upraw, pogłowiem zwierząt, liczbą ciągników i urządzeń rolniczych. GUS zapyta również o aktywność ekonomiczną rolników, strukturę dochodów i korzystanie ze wsparcia unijnego.

Po co Unii spisy

Pozyskane dane zostaną wykorzystane do badania i definiowania polityki regionalnej, społecznej i środowiskowej. Dzięki zdobytym informacjom możliwe będzie monitorowanie spójności społecznej na poziomie regionalnym i wydajności energetycznej.
- Prowadzenie świadomej i celowej polityki zmierzającej do wyrównywania dysproporcji w rozwoju państw i regionów wymaga od decydentów wiedzy na temat realiów gospodarczych i społecznych - podkreśla dr Mateusz Pilich z Wydziału Prawa i Administracji UW.
Dzięki spisom Unia uzyska informacje niezbędne do funkcjonowania jej instytucji. Na przykład od liczby ludności uzależniona jest siła głosu poszczególnych państw w Radzie - najważniejszej instytucji prawodawczej w UE.
- Jeżeli decyzja ma być przyjęta większością kwalifikowaną, członek Rady może wystąpić o sprawdzenie, czy państwa członkowskie stanowiące większość kwalifikowaną reprezentują co najmniej 62 proc. ludności UE. Jeżeli warunek ten nie zostanie spełniony, decyzji się nie przyjmuje. Odwołanie się do liczebności ludności jest więc możliwe jedynie na żądanie państwa członkowskiego - tłumaczy dr Rudolf Ostrihansky z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
Liczba ludności kraju miałaby jeszczce większe znaczenie, gdyby przyjęty został Traktat lizboński. Przewidziano w nim mechanizm tzw. podwójnej większości przy głosowaniu w Radzie.
- Jeżeli Traktat wejdzie w życie, znajomość rzeczywistej liczby ludności w poszczególnych państwach będzie potrzebna na co dzień - mówi dr Mateusz Pilich.

Państwa przestaną oszukiwać

Pozyskiwane dane muszą być możliwe do porównania. Każde państwo prowadzi przecież badania statystyczne i posiada własny urząd, który gromadzi i przetwarza najróżniejsze dane na temat warunków społecznych i gospodarczych w kraju. Takie informacje nie są jednak wiarygodne.
- Nietrudno dostrzec, że dane nie zawsze są wiarygodnie prezentowane. Znamienny jest przykład Grecji, która, ubiegając się o wejście do strefy euro, nie podała rzeczywistych parametrów ekonomicznych - wyjaśnia dr Mateusz Pilich.
Wspólnota musi zatem dysponować własnymi, możliwymi do porównania danymi.
- W badaniach istotne znaczenie ma jedność momentu spisowego. Żeby można było ocenić zmiany populacyjne, stan ludności, wiek i strukturę ludności, należy przeprowadzać badania w tym samym czasie - mówi Albert Izdebski z Instytutu Socjologii UW.
Do tej pory każdy z krajów indywidualnie przeprowadzał spis. Nie dość, że badania nie odbywały się równocześnie, to jeszcze realizowane były w różnym czasie. Na przykład ostatni spis powszechny w Polsce odbył się w 2002 roku. Wcześniejszy - w 1988 roku. Według zaleceń ONZ spisy powinny być organizowane co dekadę. Dane z różnych momentów spisowych są niejednorodne. Zbiór informacji uzyskanych w spisie na potrzeby Unii będzie identyczny.
- Posłużymy się jednolitym narzędziem badawczym. W trakcie spisów w różnych krajach pytano o różne cechy. W rezultacie obraz społeczeństwa UE był niejasny. Na przykład niemożliwe do porównania są dane na temat wykształcenia ludzi - mówi Albert Izdebski.

Nie przyjdzie do nas rachmistrz

Cechą nowego spisu ma być jego nowoczesność. Część badań zostanie przeprowadzona przez internet. Tylko w 20-25 proc. wykorzystane zostaną tradycyjne metody, w których rachmistrz pozyskuje dane osobiście. Reszta informacji będzie też pochodziła z rejestrów administracyjnych - z ZUS, KRUS, ewidencji gruntów i budynków.
- Metody badań reprezentacyjnych zapewniają wysoką wiarygodność. Przynoszą mniej błędów niż tradycyjne badania spisowe - mówi Albert Izdebski.
GUS przygotowuje się do przeprowadzenia spisów już od ponad roku.
660 mln zł kosztował spis powszechny w 2002 roku
176 tys. ankieterów brało udział w badaniach w 2002 roku
25-30 tys. ankieterów przeprowadzi badania w 2011 roku
Podstawa prawna
• Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 763/2008 z 9 lipca 008 r. w sprawie spisów powszechnych ludności i mieszkań (Dz.U. UE L218/14 z 13.08.2008).
W 2010 roku Unia Europejska zbierze dane na temat rolników, ich przychodów i powierzchni zasiewów. Unia policzy też swoich obywateli i sprawdzi ich warunki mieszkaniowe. Spisy powszechne we wszystkich krajach wspólnoty europejskiej mają być organizowane co dekadę. / ShutterStock