Klienci sklepów internetowych w Unii Europejskiej mogą odstąpić od umowy w ciągu siedmiu dni roboczych. Nasze prawo przewiduje korzystniejszy termin dziesięciodniowy.
ANALIZA
Zagraniczne sklepy internetowe zamieszczają na swoich stronach www regulaminy niekorzystne dla konsumentów. Tłumaczą się, że obowiązuje je wyłącznie prawo właściwe dla miejsca zarejestrowania działalności gospodarczej. Jest to tłumaczenie wykrętne. Konsument korzysta bowiem z ochrony przysługującej mu na mocy przepisów obowiązujących w miejscu jego zamieszkania.

Jednolite standardy europejskie

Aby ułatwić konsumentom korzystanie z ich praw, Unia Europejska wprowadziła jednolite standardy ochrony. Podstawą prawną jest tu Dyrektywa o handlu elektronicznym nr 2000/31/EC z 8 czerwca 2000 r. (OJ 2000, No L 178, 1.) i Dyrektywa nr 97/7/WE z 20 maja 1997 r. dotycząca ochrony konsumentów w umowach zawieranych na odległość (OJ 1997, L 144, 19.). Według nich dostawca jest zobowiązany zrealizować zamówienie w terminie nie dłuższym niż 30 dni od dnia złożenia zamówienia. Konsumentowi przysługuje z kolei prawo odstąpienia od umowy zawartej przez internet w terminie co najmniej siedmiu dni roboczych, bez konieczności podawania powodu. Mimo ujednolicenia standardów, klienci e-sklepów mogą mieć problemy z egzekwowaniem swoich praw za granicą. Np. na polskojęzycznej stronie sklepu z zegarami www.chronoagentur-sklep.pl zamieszczono niezgodny z naszym prawem regulamin. Przedsiębiorca tłumaczy uchybienia tym, że proponowane przez niego reguły sprzedaży są zgodne z prawem obowiązującym na terenie Niemiec - kraju, w którym zarejestrował swoją działalność.

Nasze prawo korzystniejsze

Prawo krajowe może oczywiście rozszerzać uprawnienia konsumenta. Obowiązująca w naszym kraju ustawa z 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (Dz.U. nr 22, poz. 271 z późn. zm.) przewiduje dziesięciodniowy termin odstąpienia od umowy.W razie sporu z przedsiębiorcą stosuje się korzystniejsze dla konsumenta przepisy właściwe dla miejsca jego zamieszkania.
- Według Konwencji rzymskiej z 1980 roku w przypadku sporu między konsumentem a przedsiębiorcą stosuje się prawo państwa, w którym mieszka konsument - mówi Markus G. Matuschczyk z kancelarii Matuschczyk & Partner. - Nie można pozbawić go praw przysługujących mu na podstawie przepisów bezwzględnie obowiązujących w jego kraju.
Dlatego polskim konsumentom przysługuje dziesięć dni na odstąpienie od umowy.

Ryzykowne zakupy za oceanem

Coraz więcej polskich konsumentów robi zakupy w Stanach Zjednoczonych. Zachęcają do tego ogromne różnice cenowe między Polską a USA, np. aparat fotograficzny Nikon 3D w polskim sklepie możemy kupić za 13,5 tys. zł. W Stanach zapłacimy za niego równowartość 9 tys. zł. Jednak zakupy w USA nie są aż tak popularne, jakby się można spodziewać. Problemu nie stanowi bariera językowa. Ci, którzy nie znają angielskiego, mogą skorzystać z polskojęzycznych pośredników typu www.zakupywusa.net czy www.kupujwusa.com.
- Miejsce zawarcia transakcji dla umów on-line nie ma znaczenia prawnego, ponieważ istotą internetu jest brak granic. Ważne jest natomiast określenie miejsca jurysdykcji w przypadku sporu stron kontraktu on-line - mówi prof. Roman Tokarczyk z Wydziału Prawa i Administracji UMCS. Utrwaliła się zasada, że właściwy jest sąd miejsca zamieszkania kupującego, a nie sprzedawcy. Taką też zasadę przyjmuje amerykańskie prawo konsumentów - consumer law.
Zupełnie inną kwestią jest praktyczna realizacja polskich praw konsumenta w konkretnej sytuacji. Ich dochodzenie może okazać się niewspółmiernie kosztowne w stosunku do ceny towaru.
- Praktycznie konsument ma bardzo ograniczone narządzia prawne do dochodzenia swoich uprawnień na terenie Stanów Zjednoczonych - mówi Sergiusz Kmiecik z kancelarii BSO Prawo & Podatki.
Podobnego zdania jest Mikołaj Sowiński, partner z Kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
- Nawet gdyby taka osoba uzyskała korzystny dla siebie wyrok w Polsce, powstaje problem wykonania tego orzeczenia w Stanach Zjednoczonych i kosztów z tym związanych - zauważa Mikołaj Sowiński.
Przy dużej wartości zakupu można zastanowić się nad zaangażowaniem amerykańskiej kancelarii, ale będzie to przedsięwzięcie kosztowne. Reklamacja kupionego w USA towaru na podstawie europejskich przepisów graniczy z cudem.

Gwarancja europejska kosztuje

W razie sporu z amerykańskim sklepem internetowym europejskie centra konsumenckie nie są w stanie udzielić pomocy. Pośredniczą tylko w sprawach dotyczących przedsiębiorców z obszaru Unii Europejskiej, Islandii i Norwegii.
Co więcej, na przedsiębiorcy amerykańskim nie spoczywa obowiązek obejmowania ochroną gwarancyjną obszaru państw UE. Aby dokonać naprawy sprzętu, konsument może więc być zmuszony do odesłania go do USA. Przy zakupie istnieje również możliwość domagania się rozszerzenia gwarancji na rynek europejski. Trzeba się jednak liczyć z dodatkową opłatą. Na przykład koszt trzyletniej gwarancji respektowanej na terytorium Polski na laptop Dell Latitude D630 wynosi około 100 dolarów.