Projekt nowelizacji ustawy przewiduje, że tylko jeden podmiot w województwie będzie miał prawo utylizować śmieci. Doprowadzi to do powstania monopolu na rynku odpadów - twierdzi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Firmy zajmujące się odzyskiem i składowaniem odpadów nie obawiają się zmiany przepisów
Przetwarzaniem odpadów komunalnych na terenie województwa będzie zajmowała się jedna firma, co może doprowadzić do powstania monopolu - obawia się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ryzyko takie niosą ze sobą założenia do projektu nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, których autorem jest Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Zmiany mają zagwarantować, że więcej odpadów będzie przetwarzanych, a hałdy śmieci przestaną rosnąć. Tego wymaga także Unia Europejska, która już w 2010 roku może ukarać Polskę, jeżeli ilość składowanych odpadów nie zostanie ograniczona do 75 proc. Pozostałe 25 proc. powinno być poddawane recyklingowi. Obecnie na wysypiska trafia około 96 proc. wszystkich śmieci.
Monopolizacja rynku
Projekt nowelizacji ustawy zakłada przyznanie wyłączności na przetwarzanie odpadów jednej firmie w województwie.
- Zachowamy pełną konkurencję na rynku firm wywozowych. Jednocześnie przy wyborze operatora danej instalacji będą obowiązywały reguły gry rynkowej - zapewnia Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju regionalnego. Dodaje, że podmioty, którym zostaną przyznane prawa wyłączne, będą podlegały kontroli prezesa UOKiK.
Mimo to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kwestionuje propozycję resortu.
- Wprowadzenie prawa wyłącznego dla przedsiębiorców, którzy będą prowadzili tzw. instalacje do składowania i przetwarzania odpadów, w praktyce doprowadzi do monopolu na rynku odpadów - mówi Elżbieta Witkowska-Grochowalska, wicedyrektor Departamentu Ochrony Konkurencji w UOKiK.
W jej opinii podmiot działający w ramach monopolu będzie miał komfortowe warunki. Po pierwsze, zapewni się mu strumień śmieci, który będzie spływać wyłącznie do niego, po drugie, nie będzie miał żadnej presji ze strony konkurencji, która skłaniałaby go do racjonalizacji kosztów.
Zmiany nie wzbudzają protestów przedsiębiorców zajmujących się odpadami. W propozycjach ministerstwa dostrzegają szansę realizacji nowoczesnych inwestycji, które pomogą ograniczyć ilość składowanych odpadów, czego wymaga UE.
Racjonalne inwestycje
- Rozwiązanie to wcale nie ogranicza uprawnień prywatnych firm, które przecież mogą budować instalacje przetwarzania odpadów. Powinno też dojść do łączenia się firm w celu realizowania koniecznych inwestycji - mówi Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.
Zaznacza, że gminy muszą tworzyć związki komunalne i realizować gospodarkę odpadami, polegając przy tym na firmach prywatnych. Dodaje, że w takiej sytuacji firmom będzie łatwiej planować inwestycje. Zyskają one wówczas gwarancję, że przez wiele lat będą obsługiwać określoną populację, co zagwarantuje zwrot nakładów inwestycyjnych.
- Dziś nikt nie zainwestuje w spalarnię odpadów, jeżeli nie będzie miał gwarancji, że trafi tam odpowiednia ilość śmieci do przetworzenia. Tylko zakłady przetwarzania, które mają takie gwarancje, są rentowne. Wówczas jest szansa na środki z Unii na nowe inwestycje - tłumaczy Tomasz Uciński.
Podobnego zdania jest Bolesław Maksymowicz z Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Ekologii Miast.
- Jeżeli zostanie zbudowana kosztowna instalacja przetwarzania odpadów i pozostaną obecne przepisy, to większość przedsiębiorców będzie wywozić odpady na zwykłe wysypiska, na których nie są przetwarzane. Okaże się wówczas, że nowoczesny zakład jest niepotrzebny - mówi Bolesław Maksymowicz. Tłumaczy, że taka nowoczesna instalacja powinna być wskazana w wojewódzkim planie gospodarki odpadami jako miejsce, do którego muszą trafiać śmieci. Zaznacza, że powinny być też określone kryteria działania firm zapewniające przetwarzanie śmieci na odpowiednim poziomie.
Koszty usługi
Elżbieta Witkowska-Grochowalska uważa, że powstanie tylko jednej takiej instalacji w województwie naruszy interesy konsumentów.
- Taki podmiot miałby możliwość swobodnego przerzucania kosztów własnej niegospodarności na użytkownika końcowego. Wiedziałaby, że bez względu na okoliczności otrzyma pieniądze za usługę - argumentuje Elżbieta Witkowska-Grochowalska. Dodaje, że Ministerstwo Rozwoju Regionalnego nie przedstawiło informacji o tym, jak ten problem w rozwiązano w innych krajach. Nie ma również żadnych analiz ekonomicznych dotyczących skutków wprowadzenia takich regulacji.
Dariusz Matlak, prezes zarządu Polskiej Izby Gospodarki Odpadami, jest przekonany, że w województwie powinno funkcjonować co najmniej kilka dużych zakładów przetwarzania odpadów.
Wymagania dla przedsiębiorców
Niektórzy eksperci twierdzą, że propozycje resortu nie oznaczają, że tylko jedna firma będzie miała wyłączność na unieszkodliwianie odpadów. Zgodnie z nowymi rozwiązaniami na terenie województwa zostaną wskazane miejsca, do których trafią śmieci. Odpady nie będą mogły być wywożone na wysypiska, na których nie są poddawane procesowi odzysku lub przetwarzania. Wszystkie wysypiska mają zagwarantować, że tylko 50 proc. wszystkich odpadów trafi do składowania. Reszta będzie musiała zostać posegregowana i poddana recyklingowi.
- Żadne składowisko nie powinno funkcjonować, jeżeli nie ma linii do segregacji i prasowania odpadów - mówi z kolei Dariusz Matlak, prezes zarządu Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. Dodaje, że muszą zostać wprowadzone standardy dla składowisk i zakładów zajmujących się gospodarką odpadami.
- Nie może być tak, że ciężarówka wysypuje śmieci i potem nic się z nimi nie robi. Dziś dużo składowisk nie spełnia podstawowych kryteriów. Nie mają nawet wagi, która umożliwia prowadzenie ewidencji odpadów - stwierdza Dariusz Matlak. Jego zdaniem takie zakłady powinny być zamykane.
Komentarze (19)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeKtóre ministerstwo odpowiada?
Prof. Maciej Nowicki - minister środowiska, mający świadomość potrzeby europeizacji polskiego systemu gospodarki odpadami komunalnymi, powiedział 5 listopada 2008 r. w wywiadzie prasowym: „Teraz czeka mnie potężna batalia, by gminy przejęły władztwo nad odpadami i zbierały pieniądze od mieszkańców, bo takie rozwiązanie uważam za najlepsze.
Które ministerstwo odpowiada?
Prof. Maciej Nowicki - minister środowiska, mający świadomość potrzeby europeizacji polskiego systemu gospodarki odpadami komunalnymi, powiedział 5 listopada 2008 r. w wywiadzie prasowym: „Teraz czeka mnie potężna batalia, by gminy przejęły władztwo nad odpadami i zbierały pieniądze od mieszkańców, bo takie rozwiązanie uważam za najlepsze".
To gmina powinna być „właścicielem" odpadów bytowych, za usuwanie których obywatele powinni płacić zryczałtowaną daninę na rzecz administracji gminnej (a nie bezpośrednio przedsiębiorcom!) - taki jest kształt systemowy tego zadania publicznego w cywilizowanym świecie! Firmy operatorskie są tylko wykonawcą usług zlecanych przez gminę, zarządzającą całym systemem publicznych usług komunalnych.
W systemie takim wszelkie odpady od mieszkańców kwalifikowane jako komunalne stają się za progiem mieszkania własnością administracji, która jest zobowiązana (za pieniądze z opłat) do ich prawidłowego zebrania i zagospodarowania zgodnie z prawem i unijną ekohierarchią postępowania z odpadami. Taki kształt systemu zapobiega „ukrywaniu" rzeczywistej ilości odpadów i próbom „zaoszczędzania" na opłatach. W takich systemach nie jest znane pojęcie „dzikich wysypisk".
Bez uporządkowania podstawowych spraw systemowych gospodarki odpadami komunalnymi czeka Polaków kompromitacja z powodu nierealizacji unijnych zobowiązań akcesyjnych z rozdziału „środowisko" podpisanych w 2001 r. i potencjalnie bolesne sankcje finansowe połączone z zablokowaniem wspólnotowych funduszy strukturalnych.
Czas pokazuje, że nadal do świadomości decydentów nie dociera to, że ten ciągnący się od siedmiu lat gorszący spektakl zaniechań we wdrożeniu euro-programu naprawczego dla tej dziedziny municypalnej jest działaniem przeciwko polskiej racji stanu. Osoby publiczne - a zwłaszcza posiadające mandat parlamentarny lub inny tytuł predestynujący do bycia strażnikiem interesu publicznego - nie powinny bezczynnie czekać na taki czarny scenariusz. Dziennikarze zaś powinni alarmować o tych zagrożeniach, aby mobilizować opinię publiczną do wywierania nacisku na rzetelne podejmowanie niezbędnych euroreform gospodarki odpadami komunalnymi.
Według założenia, opłaty za składowanie odpadów mają stworzyć warunki dla podniesienia efektywności selektywnej zbiórki odpadów domowych. Za podniesieniem tego „podatku" nie idą jednak żadne inne reformy organizacyjno-systemowe, dlatego nie przyniesie to pożądanych efektów. Potrzebny jest zasadniczy program naprawczy dla wprowadzenia unijnych zasad prawno-logistycznych w tej dziedzinie. Tym bardziej że wobec obecnego kryzysowego spadku cen surowców wtórnych - selektywnie zebrane odpady zamiast przychodów poprawiających ekonomikę systemu - generują dalsze koszty przekładające się na wzrost wysokości opłat.
Poza tym nawet w obecnym systemie prawa, gdyby rząd, samorząd i inspekcja środowiska robiły co do nich należy, dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu jeśli chodzi o gospodarkę odpadami. Zmiana prawa niewiele zmieni, jeżeli ludzie sami się nie zmienią.
Polska racja stanu nie może przegrać kolejnej batalii o euro-program naprawczy dla gospodarki odpadami komunalnymi. Osiem zmarnowanych lat dla takiego programu naprawczego udowodniło, że samorządy same powinny wymusić reformy polskiego systemu gospodarki odpadami komunalnymi. Tym bardziej jest to konieczne skoro także Gazeta Prawna dołączyła się do przeciwników europeizacji systemowej gospodarki odpadami komunalnymi…