Jak tłumaczyła w rozmowie z dziennikarzami strona prokuratorska, na tym etapie nie wiadomo, jak w praktyce będzie wyglądała realizacja orzeczenia. Kluczowa jest ocena, czy nowy zakład pracy - elektrociepłownia powstała w tym samym miejscu i zatrudniająca te same osoby - może być następcą prawnym zakładu, z którego zwolniony został b. radny.
Sprawa sięga w 2014 r., kiedy Krzysztof K. pracował w piotrkowskim MZGK jako instruktor ds. BHP. Jako że jednocześnie był radnym, rozwiązanie z nim stosunku pracy wymagało uprzedniej zgody rady gminy. Umowa o pracę została wypowiedziana w listopadzie tamtego roku, gdy K. - wybrany na kolejną kadencję w Radzie Miasta - nie złożył jeszcze ślubowania. Zdaniem spółki przepisy chroniące go nie miały wówczas zastosowania.
O uchylenie wypowiedzenia umowy mężczyzna wniósł w grudniu 2014 r. W czerwcu 2015 r. sąd rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim przywrócił mężczyznę do pracy na dotychczasowym stanowisku, a także przyznał mu prawo do określonego wynagrodzenia za okres pozostawania bez pracy. Od tego wyroku odwołała się spółka. Sąd okręgowy po rozpoznaniu apelacji w marcu 2016 r. uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd uznał też wówczas, że w razie oceny, że żądanie przywrócenia do pracy jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, sąd niższej instancji powinien rozważyć wypłacenie mężczyźnie odszkodowania.
W marcu 2017 r. sąd rejonowy ponownie przywrócił mężczyznę do pracy, a orzeczenie to na niekorzyść powoda zmienił sąd okręgowy. Od tego wyroku skargę nadzwyczajną wniósł Prokurator Generalny. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpoznawała sprawę w połowie października, a w tę środę wydała orzeczenie.
Sąd uchylił wyrok sądu okręgowego i oddalił apelację, co oznacza, że przywrócono prawomocność wyroku sądu rejonowego, a radny ma zostać przywrócony do pracy. Nie wiadomo jednak, jakie są szanse na faktyczną realizację tego orzeczenia ze względu na to, że Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej znajduje się w stanie likwidacji. "Ten wyrok nie rozwiąże sytuacji pracownika" - przyznał sędzia sprawozdawca Adam Redzik.
SN nie podzielił poglądu Prokuratora Generalnego, że zaskarżony wyrok naruszył większość wskazanych zasad konstytucji. Sędzia Redzik podkreślił jednak, że orzeczenie naruszyło zasadę zaufania obywateli do państwa.
Jak mówił, w sprawie nie było sporu co do naruszenia odpowiedniego przepisu Ustawy o samorządzie gminnym, a o charakter tego naruszenia. "Sąd podziela pogląd Sądu Okręgowego, że działalność radnego nie może być pretekstem do nieuzasadnionego uprzywilejowania pracownika w sferach niedotyczących sprawowanej przez niego funkcji, ale z drugiej strony szczególnym charakter ochrony (...) przejawia się w tym, że uniemożliwia ona rozwiązanie stosunku pracy w okolicznościach, w których pracownik niechroniony mógłby zostać zwolniony" - zaznaczył.
"Jeśli wprowadzamy tego typu ochronę, to wprowadzamy ją po to, żeby nie dochodziło do sytuacji, gdy jest problem z powodu jakichś różnic politycznych i innych między pracownikiem a pracodawcą" - podkreślił sędzia. Zdaniem sądu restrukturyzacja nie była jedynym powodem zwolnienia b. radnego.
Na rozprawie przed Sądem Najwyższym K. podkreślał, że pracodawca postanowił zwolnić go z powodów politycznych. Jak mówił, prezes MZGK chciał "wykończyć go" ekonomicznie i psychicznie. "Publicznie wśród załogi (prezes) mówił: +przyszedłem tutaj na stanowisko prezesa i mam przyzwolenie od władz miasta, że mam tu usunąć kilka osób+" - relacjonował b. radny.
Spółka decyzję o zwolnieniu tłumaczyła reorganizacją struktury. Przekonywała też, że mężczyźnie zaproponowano pracę w wymiarze 1/4 etatu na dotychczasowym stanowisku, a ponadto oferowano inne stanowiska, których ten nie chciał przyjąć.