Przerwanie ciąży ze względu na nieodwracalne wady płodu to eugenika – mówią posłowie, którzy złożyli wniosek do TK. – To dowód na wielkie niezrozumienie problemu – odpowiadają środowiska kobiece
Na wniosek grupy posłów Trybunał Konstytucyjny ma pochylić się dziś nad ustawą o planowaniu rodziny, a konkretnie tym jej zapisem, który mówi, że aborcja może być dokonana, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. – Teoretycznie TK może orzec na kilka sposobów. W mojej ocenie, ze względu na przedstawioną argumentację i wcześniejsze wypowiedzi TK, wręcz narzucające się jest orzeczenie o niekonstytucyjności przepisu i uchylenie go – ocenia Bartłomiej Wróblewski (PiS), autor wniosku. Dla środowisk kobiecych, które zapowiadają na dziś kolejne protesty, to czarny scenariusz.
Posłowie PiS, Konfederacji oraz jeden przedstawiciel PSL-Kukiz’15 domagają się zbadania, czy przesłanka embriopatologiczna nie „legalizuje praktyk eugenicznych w stosunku do dziecka jeszcze nieurodzonego, odmawiając mu tym samym poszanowania ochrony godności człowieka”. W razie nieuwzględnienia tego zarzutu TK ma zbadać, czy przesłanka embriopatologiczna nie prowadzi do niekonstytucyjnej dyskryminacji „dzieci nieurodzonych” obarczonych nieuleczalnymi chorobami.
Powołują się na konkretne zapisy konstytucji, m.in. art. 30, który mówi o niezbywalnej godności człowieka, art. 32 – zasadzie równości wobec prawa, art. 38 dający każdemu prawną ochronę życia oraz art. 31 stanowiący, że ograniczenia konstytucyjnych praw mogą być ustanawiane tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa. Nie mogą jednak naruszać istoty tych praw.
– Poruszanie się w obrębie wybiórczego, a więc niezgodnego z jej duchem stosowania konstytucji, z pominięciem art. 47 gwarantującego prawo do decydowania o życiu osobistym, czyli z pominięciem praw i emocji kobiet, jest strategią fundamentalistów – przekonuje Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Jej zdaniem wyrzucenie zapisu o możliwości przerwania ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu nie spowoduje, że aborcja zniknie. Stanie się jedynie dwa razy droższa, bo każde zaostrzanie prawa w tym kierunku jest karmieniem podziemia.
Przypomnijmy: to już drugie podejście posłów. Za pierwszym razem prezes Julia Przyłębska zwlekała z włożeniem wniosku na wokandę, w efekcie z rozpoczęciem nowej kadencji Sejmu został on umorzony. – Kiedy składaliśmy go w 2017 r., mieliśmy nadzieję na szybkie rozpatrzenie. Po tym, jak w 1996 r. ustawę zliberalizowano i zezwolono na przerywanie ciąży, gdy „kobieta znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej”, na wniosek grupy senatorów w 1997 r. TK rozpatrzył sprawę w pół roku. Uznał, że jest niezgodna z konstytucją. Ustawa wróciła do stanu z 1993 r. – mówi Bartłomiej Wróblewski.
Co jednak w sytuacji, gdy ma urodzić się dziecko, np. bez mózgu? – Oczywiście są sytuacje bardzo trudne czy wręcz graniczne. Wtedy medyczne, psychologiczne i finansowe wsparcie ze strony państwa powinno być szczególnie duże. Nie powinniśmy jednak wykorzystywać najtrudniejszych przypadków, aby wywoływać emocje i w ten sposób odmawiać prawa do życia całej grupie osób chorych i niepełnosprawnych. Zapis ustawy o planowaniu rodziny mówi o „dużym prawdopodobieństwie” upośledzenia czy choroby. Natomiast praktyka przepisów nie poszła w tym kierunku. W 2019 r. aborcji z przesłanek eugenicznych było 1074, a niespełna 20 lat temu zaledwie 92. Dziś często zaledwie przypuszczenia w tym względzie stają się pretekstem do aborcji. Tylko w zeszłym roku 430 na ponad 1000 przypadków aborcji eugenicznej dotyczyło dzieci z zespołem Downa, które w większości mogą długo i – jak twierdzi wielu rodziców – szczęśliwie żyć – przekonuje Wróblewski.
Mecenas Kamila Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny protestuje przeciwko sugerowaniu, że chodzi o aborcję eugeniczną. – To błąd merytoryczny równie absurdalny, jak dotyczący statystyk – ocenia. – To, że gros legalnych aborcji w Polsce dokonywanych jest z przesłanki embriopatologicznej, nie dowodzi jej nadużywania. Taka jest biologia, która nie zawsze pozwala na zdrowy rozwój płodu. Tym bardziej, że kobiety rodzą coraz później, przez co ryzyko wad rośnie.
Jej zdaniem źle, że ustawa trafiła do TK. O wiele lepiej, gdyby ewentualnymi zmianami w prawie zajął się Sejm. Wówczas byłaby szansa na szerszą społeczną dyskusję. – Pan poseł wybrał bezpieczną ścieżkę, wiedząc, jakie poglądy reprezentuje gros sędziów trybunału – mówi. Dodaje, że wniosek koncentruje się na ochronie płodu. Błędem jest traktowanie go w oderwaniu od życia i zdrowia matki. Dlatego liczy, że TK weźmie to pod uwagę. I jeśli nie umorzy wniosku, to wyda chociaż wyrok zakresowy, zostawiając np. furtkę dla aborcji ze względu na wady letalne płodu.
– Powołaniem lekarza jest leczenie chorych oraz niesienie ulgi w cierpieniu. Wyrok trybunału może spowodować, że będziemy prawnie zmuszeni do łamania tych, najważniejszych dla medycyny, zasad – obawia się Kaja Filaczyńska, lekarka, inicjatorka listu otwartego do sędziów TK, pod którym podpisało się już ponad 770 medyków. – Zależało nam na pokazaniu, jak zaostrzenie przepisów wpłynie na wykonywanie naszego zawodu. Załóżmy, że pacjentka jest w ciąży chcianej, jednak płód nie dożyje porodu lub umrze wkrótce po nim. Przedłużanie ciąży jest w tym momencie przedłużaniem cierpienia kobiety, a może być też narażaniem jej życia lub zdrowia.
Tymczasem w złożonej do TK opinii amici curiae („przyjaciela sądu”) Instytut Ordo Iuris odwołuje się do wcześniejszego orzecznictwa trybunału, m.in. z 1997 r., w którym wskazano, że „zakaz naruszania życia ludzkiego, w tym życia dziecka poczętego wynika z norm o charakterze konstytucyjnym”. A także uchwały Sądu Najwyższego z 2006 r., że „ochrona prawnokarna dziecka poczętego jest w Polsce konsekwencją traktowania jako zasady zakazu przerywania ciąży”.
O opinię pytamy konstytucjonalistę i byłego sędziego TK. Nie chce komentować sprawy przed orzeczeniem, zwraca jednak uwagę na złożoność problemu. – Wnioskodawcy mówią o ochronie życia. Jednocześnie mamy koncepcję śmierci mózgowej jako zakończenia życia. Są też wady genetyczne płodu powodujące, że rozwija się on bez mózgu, czaszki. Czy w tym świetle możemy mówić o rodzącym się życiu? Czy decydując się na przerwanie takiej ciąży, wciąż należy mówić o aborcji? – mówi. – Mogę zrozumieć argument, że eugeniki można się doszukiwać, jeśli dziecko jest w stanie przeżyć poza kobietą, a część takich ciąż jest terminowana, a część nie. Jednak argument, że przepis jest nadużywany i w związku z tym należy się go pozbyć, uważam za błędny. Najpierw trzeba korygować praktykę, a nie zmieniać ustawę. I, oczywiście, jasno pokazać, ile aborcji zostało wykonanych w oparciu o tę przesłankę niezgodnie z prawem.
Jego zdaniem rozstrzygnięcia w stylu tak – tak, nie – nie są zawsze ryzykowne. – Jeśli nie dojdzie do umorzenia i orzeczenie będzie merytoryczne, TK wytyczy na długie lata sposób prawnej interpretacji bardzo delikatnej etycznie materii – ocenia.
Terminacja ciąży w liczbach
W 2019 r. w Polsce wykonano 1110 zabiegów przerwania ciąży (rok wcześniej – 1076), najwięcej na Mazowszu, najmniej, bo kolejny rok z rzędu zero, na Podkarpaciu. W znakomitej większości (1074) aborcję przeprowadzono ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu.
Najczęstsze przyczyny aborcji w Polsce to trisomia 21 (zespół Downa): 271 przypadków bez wad współistniejących, w 164 przypadkach z wadami somatycznymi. Pozostałe rozpoznania to wady dwóch i więcej układów lub organów w badaniu obrazowym, trisomia 13 (zespół Patau), trisomia 18 (zespół Edwardsa) z wadami współistniejącymi, a także zespoły genetyczne z obrzękiem płodu i zespół Turnera ze współistniejącymi wadami somatycznymi.
Z szacunków organizacji kobiecych wynika, że co roku w podziemiu aborcyjnym wykonuje się 100-150 tys. aborcji.