- Nie może mi ktoś narzucić swojej wizji świata i powiedzieć mi, co jest fanaberią, a co nie - mówi Szczepan Wójcik, jeden z największych hodowców zwierząt futerkowych w Polsce, założył Fundację Polska Ziemia i konserwatywną telewizję Wsensie.pl
Przyszła kryska na Matyska – wygląda, że tym razem ustawa o ochronie zwierząt, która wprowadza zakaz hodowli zwierząt futerkowych, zostanie przyjęta.
Jest to zdrada Prawa i Sprawiedliwości. PiS zdradził rolników, którym obiecał szklane góry. Tymczasem „Piątka dla zwierząt” jest nożem w plecy polskiej wsi. Konkurencja z niemieckich firm utylizacyjnych już zaciera ręce.
Utylizacyjnych?
Zwierzęta futerkowe żywią się produktami ubocznymi z innych hodowli, np. z kurczaka przez ludzi zjadane jest ok. 50 proc., drugie 50 proc. spisane jest na straty. Są dwie możliwości utylizowania odpadów poprodukcyjnych. Ubojnia może je spalić – czyli oddać do utylizacji – lub sprzedać na karmę dla zwierząt futerkowych i na tym zrobić.
Ile osób zatrudnia w Polsce branża futrzarska?
W szczycie było to ponad 13 tys. ludzi bezpośrednio na fermach i kilkanaście tysięcy w branżach kooperujących: lekarzy weterynarii, producentów pasz, siatek itd. Jesteśmy w trakcie recesji i na fermach pracuje dziś ok. 7 tys. ludzi.
Poseł PiS Radosław Fogiel mówił, że składki ZUS z tytułu tego rodzaju działalności płaci niecałe 900 osób.
To nieprawda. A nawet jeżeli, to 900 osób i ich rodziny mają iść na bruk? Poza tym są to przekłamane dane, bo ZUS jest w stanie podać tylko zatrudnienie po przeważającym PKD. Dodatkowo wielu hodowców korzysta z firm pośrednictwa pracy – to też inne PKD. Hodowla zwierząt futerkowych jest działem specjalnym produkcji rolnej, więc większość właścicieli płaci KRUS, a nie ZUS.
To aspekt ekonomiczny. W tej debacie pojawia się też aspekt moralny. Ostatnio Onet opublikował reportaż, w którym pojawiły się zdjęcia z farmy pana brata, gdzie zwierzęta były w bardzo złym stanie.
Dzień przed publikacją napisaliśmy pismo do głównego lekarza weterynarii, by wyznaczył inspekcję i w trybie pilnym przeprowadził kontrolę na fermie opisanej przez Onet. Po kilkunastu godzinach od naszego zgłoszenia byli na miejscu, chodzili cały dzień po fermie i znaleźli jedną norkę z zapaleniem spojówek.
Wróćmy do tych drastycznych zdjęć.
Pracownik, który robił te zdjęcia, pracował w ambulatorium, dlatego w tych klatkach były chore zwierzęta. Jeśli mamy miasto wielkości Radomia, gdzie jest ponad 200 tys. ludzi, to w nim są pełne szpitale. Jeśli więc pokazano 10, 20 czy 30 norek, które są chore albo pogryzione, to tylko świadczy o tym, że ta ferma była bardzo dobrze prowadzona. W szpitalu ortopedycznym też są ludzie chorzy, mogę tam wejść, nagrać i powiedzieć, że cała populacja tego miasta tak wygląda. To nie jest prawda. Ten materiał był przygotowywany po to, by znów wywołać temat hodowli zwierząt futerkowych, a dwie godziny po jego opublikowaniu występuje prezes Kaczyński i ogłasza, że wkrótce pojawi się projekt tej ustawy.
Naprawdę sugeruje pan, że Onet współpracuje z PiS?
Oczywiście. To była ustawka. Sugeruję więc, że materiał był robiony pod tezę. Zdjęcia z fermy w półgodzinnym reportażu zajmują dwie minuty. Do tego odpowiednia muzyka, filtry i powstaje klimat. Jakim cudem niezapowiedziana inspekcja nie znajduje tam uchybień?
Przecież sami ją zaprosiliście – była zapowiedziana.
Źle się wyraziłem, to z nerwów. Ferma ma 30 ha, 350 tys. zwierząt. Nie bylibyśmy w stanie w kilkanaście godzin nocą przygotować jej do kontroli. W tej hodowli, tak jak na każdej tej wielkości fermie kur czy kaczek, było kilkadziesiąt chorych zwierząt trzymanych w ambulatorium. To jest normalne. Jeśli argumentem do zamknięcia fermy liczącej kilkaset tysięcy sztuk jest to, że kilkanaście z nich padło, to zamkniemy każdą hodowlę w Polsce.
Zwolennicy zakazu mówią, że to niemoralne, bo to hodowla na futra.
A czy moralne jest korzystanie z plastiku albo ropy naftowej? Czy moralne jest jedzenie mięsa? Mamy całą masę zamienników. Możemy mnóstwo rzeczy rozwijać. Ale niech to wskaże rynek. Jeśli ktoś nie chce nosić futer, niech ich nie nosi. Jeśli nie chce jeść mięsa, niech go nie je. Ale nie może mi ktoś narzucić swojej wizji świata i powiedzieć mi, co jest fanaberią, a co nie. Branża futerkowa jest na pierwszej linii strzału. Nas zdejmą, to kolejni będą producenci jajek.
Delikatnie mówiąc, zakaz hodowli dla celów spożywczych wydaje się jednak bardzo odległy.
Ale i na nich przyjdzie czas. Nasze kredyty wynoszą 3 mld zł. Kto je za nas spłaci? Fermy zwierząt futerkowych należą do najbardziej ekologicznej hodowli, ponieważ pełnią również rolę utylizacyjną. Co to za różnica, czy zwierzęta są hodowane na mięso, na futra czy na jajka? Najważniejsze jest, by były hodowane w odpowiednim dobrostanie. Reszta to ideologia.
Co się zdarzy z infrastrukturą po zamknięciu ferm?
No właśnie nic. To są fermy do absolutnego zaorania, specjalistyczne budowle, z którymi się nic nie zrobi. Tam nie da się wpuścić innych zwierząt. Więc jeśli będą spłacone moje kredyty i odda mi się wszystko, co zainwestowałem, to proszę bardzo – zabierajcie. Ale nikt o tym nie mówi. Na razie nie ma mowy o tym, że dostaniemy jeszcze 15 lat, byśmy mogli spłacić kredyty zaciągnięte na te inwestycje. Albo że państwo je spłaci. Co mi da karencja 5 lat, jak ja mam kredyt do spłacenia na lat 15? Dla rolników to jest dramat.
Ale przecież nikt nie powiedział, że w Polsce odszkodowań nie będzie.
Pan Moskal (poseł PiS – przyp. red.) powiedział, że będzie można ich dochodzić z kodeksu cywilnego. Ten młody człowiek, który nigdy nie miał firmy i nigdy nikogo nie zatrudniał, opowiada o dochodzeniu naszych praw na drodze cywilnej. Tak ma wyglądać dbałość o polską gospodarkę? Przecież za 6 czy 7 lat wygramy to w arbitrażu międzynarodowym. W Holandii jest tak, że było 10 czy 12 lat vacatio legis i ostatnie dwa lata duże odszkodowania dla hodowców. Podobnie było w Czechach i Norwegii. Skoro politycy PiS chcą wprowadzenia zakazu i powołują się na przykład z Zachodu, to niech konsekwentnie zrobią to tak jak tam. Według najnowszego zestawienia głównego lekarza weterynarii w Polsce hoduje się obecnie 6,3 mln norek amerykańskich. Gdybyśmy przyjęli standardy europejskie, to mówimy o kwocie odszkodowania ok. 5 mld zł. I o to w ostateczności będziemy walczyli w Strasburgu. Polska to nie folwark PiS. Jesteśmy wolnymi obywatelami i wrócimy po swoje.