- Sprzedawczyni zachowywała się zgodnie z prawem i została za to ukarana. Założę się, że sąd, który wydawał ten wyrok, siedział w maseczce, przyłbicy i za pleksi. Niektóre sądy o swoje bezpieczeństwo dbają bardzo skrupulatnie, nawet wydając zarządzenia sprzeczne z aktami prawnymi wyższej rangi - mówi w wywiadzie dla DGP dr Monika Strus-Wołos, adwokat.
Czy noszenie maseczek w sądzie rzeczywiście znacząco utrudnia adwokatom pracę? Przecież w sądzie w dużym stopniu polega ona na mówieniu.
Moim zdaniem nie. W sprawach krótkich jest to zwykle 15-min wystąpienie. Można mówić przez kwadrans w maseczce. W sprawach dłuższych, na których są świadkowie, można włożyć przyłbicę i wtedy nie powinno być problemu.
Są jednak inne ograniczenia w sądach, bardziej uciążliwe...
Przede wszystkim bezprawne. Na przykład prezes SO w Warszawie zarządził, że nawet strona lub pełnomocnik musi mieć zgodę przewodniczącego na dostęp do akt. I jest to podobno uzasadnione walką z COVID-19. Tymczasem art. 9 k.p.c. mówi, że strony i pełnomocnicy mają nieograniczony dostęp do akt i nie jest on warunkowany żadną zgodą. Regulamin urzędowania sądów powszechnych zawiera szczegółowy przepis, który stanowi, że strona lub pełnomocnik muszą jedynie wylegitymować się przed pracownikiem sekretariatu, by dowieść, że są stroną lub pełnomocnikiem, za których się podają. Zarządzenie prezesa jest aktem niższej rangi niż rozporządzenie (regulamin), a tym bardziej kodeks (ustawa) i nie może nakładać dodatkowych warunków ograniczających prawa procesowe uczestników. Na to zgody być nie może.
Na podobne argumenty powołują się adwokaci, którzy nie chcą nosić maseczek.
Tutaj bym polemizowała. Te osoby powołują się na przepisy konstytucji dotyczące wolności, ale proszę zwrócić uwagę, że art. 68 ust. 4 konstytucji nakłada na władze publiczne obowiązek – konstytucyjny, czyli najwyższej rangi – przeciwdziałania epidemiom. Można polemizować, czy obowiązek noszenia maski powinien być nałożony w ustawie, ale moim zdaniem i tak za często mamy do czynienia z nadregulacją.
Ostatnio sąd w Suwałkach ukarał ekspedientkę grzywną za to, że nie chciała obsłużyć klientki bez maseczki.
To jest teraz głośna sprawa. Sprzedawczyni zachowywała się zgodnie z prawem i została za to ukarana. Założę się, że sąd, który wydawał ten wyrok, siedział w maseczce, przyłbicy i za pleksi. Niektóre sądy o swoje bezpieczeństwo dbają bardzo skrupulatnie, nawet wydając zarządzenia sprzeczne z aktami prawnymi wyższej rangi. I uzasadniają to właśnie potrzebą ochrony życia i zdrowia pracowników sądów. Więc gdzie jest tu równość?
W niektórych sądach na rozprawach nie są przyjmowane pisma procesowe.
Część sędziów nie robi problemu, inni każą wkładać pisma w koszulki. Może powinni mieć jakieś szkolenia w tym temacie? Przecież wirus nie przenika przez zdrową skórę. Nawet dotknięcie zakażonego pisma nie jest szkodliwe, dopóki ten palec nie powędruje do śluzówki. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by sędzia odkaził potem ręce żelem albo założył przed dotknięciem pisma lateksowe rękawiczki. Jest to absolutnie ograniczenie nieadekwatne do zagrożenia.
Jakieś inne przykłady nadmiernie uciążliwych ograniczeń?
Ostatnio pędziłam 70 km do jednego z sądów okręgowych i nie wpuszczono mnie na salę, tylko zostałam zaproszona do drugiego pomieszczenia, z którego rozmawiałam ze składem orzekającym za pomocą wideołącza. A był on tak rozsadzony, że widziałam tylko przewodniczącą. Przyznam, że poczułam się dziwnie. Po pierwsze: po co jechałam 70 km, zamiast połączyć się ze swojego domu lub gabinetu i zdalnie rozmawiać z sądem? Po drugie uważam, że jest to jednak pewne ograniczenie jawności. Czasami obserwowanie wyrazu twarzy sędziów i ich gestów też daje pewne sygnały. Czy mówię za długo? Czy pewien wątek powinnam bardziej rozwinąć, czy już przejść do następnego?
Jaka jest różnica między zarządzeniem nakazującym noszenie maseczki w sądzie a zarządzeniem ograniczającym dostęp do akt czy składanie pism na rozprawach?
Mamy kodeks i regulamin, który zgodę na dostęp do akt daje z mocy prawa. A zarządzenie powoduje, że muszę wysłać e-mail i czekać na odpowiedź, co może trwać kilka dni. Oznacza to, że jeśli muszę szybko zajrzeć do akt, bo mam np. termin na wniesienie zażalenia, a muszę jeszcze coś sprawdzić, to mogę nie zdążyć. Wpływa to więc na uprawnienia procesowe strony. A jeśli chodzi o obowiązek noszenia maseczki w sądzie, to jest faktycznie pewna wątpliwość, czy jest to zgodne z przepisami wyższego rzędu. Bo co do czynności służbowych obowiązek ten jest wyłączony w rozporządzeniu covidowym. Z drugiej strony, zwróćmy uwagę, że art. 54 par. 2 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych upoważnia prezesów do wydawania zarządzeń dotyczących bezpieczeństwa w budynkach sądów, z tym, że nie mogą one ograniczać podstawowych zasad procesowych. Nakaz noszenia masek mniej mnie boli, bo po ludzku rozumiem obawy sędziów i pracowników sądów. To, że ja jestem zdrowa, nie oznacza, że pracownica sekretariatu nie przeszła np. w zeszłym roku choroby nowotworowej i nie ma przez to obniżonej odporności. Noszenie maski, jak mówiłam, nie jest dolegliwe i nie wpływa na realizację praw procesowych. Więc o to bym nie kruszyła kopii. Warto je kruszyć tam, gdzie ograniczenia mogą wpływać na sytuację procesową strony czy pełnomocnika, jak np. dostęp do akt.