Rozwój gospodarki w znacznej mierze opiera się na przekazywaniu prywatnym podmiotom tego, co jest w posiadaniu państwowych organów. Dlatego niebawem uchwalona zostanie nowa ustawa o otwartych danych.
ikona lupy />
DGP
To pomysł Ministerstwa Cyfryzacji, które właśnie ogłosiło, że rozpoczyna prace nad ustawą o otwartych danych i ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. Ma ona zastąpić obecnie obowiązującą ustawę o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego (Dz.U. z 2019 r. poz. 1446). Zdaniem ekspertów ‒ będzie to krok naprzód. Zapewne nie będzie on spektakularny, lecz trend jest właściwy.

Rozwój dzięki danym

Nowa ustawa ma stanowić implementację unijnej dyrektywy nr 2019/1024 z czerwca 2019 r. Wdrożenia Polska musi dokonać do lipca 2021 r. Celem nowej dyrektywy ‒ jeśli wierzyć unijnym decydentom ‒ jest zwiększenie ilości danych dostępnych do ponownego wykorzystania z korzyścią dla innowacyjności gospodarki i jakości życia społeczeństwa. Podobnie uważa resort cyfryzacji.
„Organy sektora publicznego, przedsiębiorstwa publiczne i instytucje badawcze posiadają ogromne ilości wartościowych zasobów w wielu obszarach, jak np. dane o mobilności, dane meteorologiczne, ekonomiczne czy finansowe, które mogą być następnie wykorzystywane do tworzenia nowych, innowacyjnych produktów i usług” ‒ wskazuje MC w dokumencie informującym o przyczynach podjęcia prac przekazanym Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Rodzimi urzędnicy przypominają, że to już trzecia wersja dyrektywy o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego. Dyrektywą 2003/98/WE ustanowiono zestaw minimalnych przepisów określających ponowne wykorzystywanie istniejących dokumentów będących w posiadaniu organów sektora publicznego państw członkowskich. Druga dyrektywa 2013/37/UE poszerzała zakres ponownego wykorzystania o zasoby bibliotek, archiwów i muzeów. Trzecia ma stanowić odpowiedź na błyskawicznie rozwijające się sektory gospodarki, o których jeszcze 20 lat temu mało kto słyszał.

Otwarcie sezamu

Projektodawca wskazuje, że same zasady pozyskiwania danych nie ulegną istotnym zmianom. Kluczowa nowinka to zakres danych, które sektor publiczny będzie udostępniał. Będą to chociażby dane dynamiczne, do których obywatele powinni mieć dostęp w czasie rzeczywistym. Dzięki temu np. można stworzyć aplikację na smartfony pozwalającą na bieżąco sprawdzać pogodę w danym miejscu – z dokładnością o wiele większą niżeli jest dostępna w większości powszechnie używanych aplikacji. Albo kursy spółek giełdowych z mało popularnego parkietu.
„Planowane rozwiązania mają na celu zwiększenie podaży wartościowych danych publicznych dostępnych do ponownego wykorzystywania, co będzie szczególnie istotne z perspektywy MSP, które swoje modele biznesowe opierają na wykorzystywaniu i przetwarzaniu danych” – przekonuje MC.
‒ Ogólnie pomysł dyrektywy jest dobry – chodzi o „otwarcie” danych posiadanych przez organy publiczne i umożliwienie wykorzystania tych danych przez podmioty spoza sektora publicznego. Dyrektywa daje nowe możliwości biznesowe, ale nie tylko dla sektora MSP ‒ twierdzi dr Michał Mostowik, adwokat i senior associate w kancelarii DLK Legal. Jego zdaniem oczywistym „przetwórcą” tego typu danych będą w pierwszej kolejności BigTechy, czyli największe firmy technologiczne. Mają one bowiem lepsze technologie i możliwości inwestycyjne do rozwoju projektów wykorzystania i agregacji Big Data niżeli sektor MSP.
‒ Najważniejszą cechą nowej dyrektywy jest to, że państwa członkowskie mają zachęcać jednostki publiczne do tego, aby udostępniały dane dynamiczne do ponownego ich wykorzystania natychmiast po ich zgromadzeniu, za pośrednictwem interfejsów API. To najprzydatniejszy rodzaj udostępniania informacji, ponieważ umożliwia przedsiębiorcom dostarczanie usług opartych właśnie na tych danych ‒ dodaje dr Michał Mostowik.
Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo, zwraca z kolei uwagę na to, że dotychczas obowiązująca implementacja dyrektywy o otwartych danych i ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego, ale i sama dyrektywa, nie były skuteczne w zakresie skłonienia jednostek publicznych do dzielenia się danymi. Pozostawiono bowiem zbyt dużo uznaniowości w tym zakresie.
‒ Implementacja dyrektywy nie skłaniała też skutecznie urzędów do dzielenia się danymi dynamicznymi z API, przez co nie było możliwości opracowania nowoczesnych usług na podstawie szerokiego katalogu informacji. Nowa dyrektywa stawia wyraźny nacisk na to, aby API stało się możliwie najpowszechniejsze ‒ potwierdza Izdebski. Na tym zaś skorzystać mogą i biznes, i obywatele, którzy uzyskają prosty i szybki dostęp do działań przedsiębiorców opartych na gromadzonych danych publicznych.

Procedura do poprawki

Szkopuł w tym, że obaj eksperci przyznają, iż procedura wnioskowania o dane jest mało zrozumiała i dla wnioskodawców, i dla podmiotów udostępniających informacje. Krzysztof Izdebski wyjaśnia, że pojawiają się np. pomyłki w związku z tym, że przedsiębiorcy wnioskują do urzędów na podstawie przepisów o dostępie do informacji publicznej, a nie w ramach procedury ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego. I w efekcie zostają z niczym, choć przecież istotą jest to, by można było dane otrzymać, a nie to, czy wypełni się odpowiedni wniosek.
- Ministerstwo zapowiada, że procedura udostępnienia danych nie zmieni się znacząco. Rzeczywiste usprawnienie tego procesu może okazać się uzależnione właśnie od tego, czy rzeczywiście powstaną otwarte API podmiotów publicznych, czy implementacja ograniczy się do ich promowania jedynie „na papierze” – zauważa Michał Mostowik.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów