O tym, czy w szkole będzie działała określona organizacja lub stowarzyszenie, mają decydować wszyscy rodzice w głosowaniu – przewiduje projekt nowelizacji prawa oświatowego złożony wczoraj przez Andrzeja Dudę.
DGP
Prezydencki projekt nowelizacji prawa oświatowego to niewiele więcej niż zwykła kosmetyka. Wczoraj Andrzej Duda oficjalnie go zaprezentował. Wejście w życie nowych przepisów wcale nie oznacza, że rodzice zyskają większy wpływ na to, z jakimi organizacjami dana szkoła będzie współpracować. Projekt modyfikuje bowiem jedynie zasady podejmowania decyzji w tej kwestii – ma o tym decydować w drodze głosowania większość opiekunów, a nie jak obecnie rada rodziców. Paradoksalnie projekt może uderzyć w harcerzy, bo nowe zasady będą odnosić się jedynie do organizacji, które, tak jak harcerskie, na stałe współpracują ze szkołą.
Dlatego część rodziców chciałaby, aby każda, nawet jednorazowa prelekcja była poprzedzona uzyskaniem zgody od każdego z nich. Takich rozwiązań w projekcie jednak nie ma.
Na ostatniej prostej kampanii Andrzej Duda chce wzmocnić rolę rodziców w szkole. To oni mają decydować, które organizacje i stowarzyszenia będą współpracować z placówkami oświatowymi – zakłada projekt nowelizacji prawa oświatowego (Dz.U. z 2020 r. poz. 910). Zdaniem ekspertów i prawników zawiera on wiele nieścisłości.

Rodzice zamiast rady

Zgodnie z art. 86 prawa oświatowego w szkole i innej placówce oświatowej mogą działać stowarzyszenia i inne organizacje (w szczególności harcerskie), których celem statutowym jest działalność wychowawcza albo rozszerzanie i wzbogacanie form działalności dydaktycznej, wychowawczej, opiekuńczej i innowacyjnej szkoły lub innej placówki. Muszą jednak uzyskać zgodę dyrektora. Ten z kolei musi uzgodnić to z radą szkoły lub radą rodziców i uzyskać ich pozytywną opinię. Jeśli takie rady nie działają w jego placówce, dyrektor sam podejmie decyzję w tej sprawie.
Projekt zakłada, że o tym, czy określona organizacja pojawi się w szkole, ma zdecydować rada szkoły (jeśli jest powołana) i rodzice uczęszczających do niej dzieci. Najpierw do wszystkich opiekunów musi trafić prospekt informacyjny tej organizacji – w formie elektronicznej lub papierowej. Każdy rodzic będzie mógł w określonym terminie się z nim zapoznać (patrz infografika) i wyrazić zgodę lub się nie zgodzić. Jeśli nie ustosunkuje się do prospektu, zostanie to potraktowane jako zgoda na pojawienie się takiej organizacji.
– Po co ta cała buchalteria, skoro opiekunów reprezentuje wybrana przez nich rada rodziców? Tam, gdzie nie ma dzienników elektronicznych, trzeba będzie te prospekty i zapytania wysyłać w formie papierowej. U nas jest 814 uczniów i nie wyobrażam sobie liczenia głosów – zastanawia się Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Zwraca uwagę, że projekt nie rozstrzyga, kto ma ostatecznie podjąć decyzję, jeśli głosy rodziców będą podzielone pół na pół.
– Jeśli nie ma między rodzicami porozumienia, w sprawie dziecka musi wypowiadać się sąd, a to wszystko trwa – dodaje.

Nic się nie zmienia

Eksperci potwierdzają, że prezydencki projekt tak naprawdę nie zmienia sytuacji rodziców, którzy sprzeciwiają się obecności jakiejś organizacji w szkole ich dziecka.
– I obecnie, i po zmianach taki rodzic może co najwyżej złożyć oświadczenie, że nie chce, aby jego dziecko uczestniczyło w spotkaniu z przedstawicielem określonej organizacji np. podczas lekcji wychowawczej. Wtedy uczeń może zostać zwolniony z takiej lekcji – mówi Tomasz Malicki, profesor oświaty i wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie.
Podkreśla, że projekt nikomu nie pomaga, a jedynie angażuje czas opiekunów i dyrekcji, która musi zliczyć głosy i podjąć ostateczną decyzję.
Prawnicy mają też wiele innych wątpliwości.
– Ten projekt pozbawia rady rodziców ich podmiotowości. Skoro o kluczowych sprawach ma decydować referendum, możemy je zlikwidować – mówi Robert Kamionowski, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.

Zmiana modelu

Robert Kamionowski zwraca uwagę, że prezydenckie propozycje dotyczą stałej, a nie doraźnej działalności organizacji.
– A na stałe współpracują ze szkołami najczęściej organizacje harcerskie. Paradoksalnie więc ten projekt chroni dzieci przed harcerzami. Wciąż bowiem będzie można organizować w szkole jednorazowe pogadanki i prelekcje osób zapraszanych przez dyrektora np. na temat tolerancji – zauważa ekspert.
Zgadza się z nim Łukasz Łuczak, adwokat, ekspert ds. prawa oświatowego. Tłumaczy, że projekt prowadzi jedynie do zmiany modelu nawiązywania współpracy przez szkołę z danym stowarzyszeniem czy organizacją, wprowadzając wymóg uzyskania zgody rodziców.
– Projekt pozostaje bez wpływu na incydentalne wydarzenia lub spotkania organizowane w danej szkole lub placówce, gdyż tu uzyskanie zgody rodziców nie będzie konieczne – wyjaśnia.

Naciągana teza

Łukasz Łuczak zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. – W uzasadnieniu projektu wskazuje się, że zasadniczym jego celem jest umożliwienie rodzicom wychowywania dziecka zgodnie z ich przekonaniami. Należy jednak zauważyć, iż o tym, czy dane stowarzyszenie lub organizacja będą prowadziły swoją działalność w szkole, będzie decydowała większość rodziców, a nie każdy z nich pojedynczo – tłumaczy prawnik.
Uważa też, że teza przedstawiona w uzasadnieniu projektu, jakoby zdarzały się przypadki, że rodzice nie mają pełnej wiedzy na temat treści przekazywanych ich dzieciom podczas organizowanych w szkole lub placówce zajęć dodatkowych, nie została w żaden sposób uprawdopodobniona.
– To kwestia tego, w jakim stopniu rodzic angażuje się w życie szkoły. Z pewnością ten opiekun, który aktywnie uczestniczy w życiu dziecka, wie, na jakie dodatkowe zajęcia ono uczęszcza oraz czego one dotyczą – przekonuje Łukasz Łuczak.

Wzmocnienie roli rodzica

Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców twierdzi, że projekt idzie w dobrym kierunku.
– Ważne, aby w szczegółach przepisów zagwarantować konstytucyjne prawo do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami – podkreśla.
Uważa, że powinna zostać przyjęta uniwersalna zasada, analogiczna do lekcji religii, że zgoda na uczestnictwo ucznia w zajęciach na temat światopoglądu czy obyczajów jest wymagana od rodzica na piśmie każdorazowo, a nie domyślnie, jak to jest obecnie w przypadku zajęć z wychowania do życia w rodzinie.
– A to prawo gwarantuje nam rodzicom wprost art. 18 konstytucji – podkreśla Elbanowski.