Ponad 15 mln zł – to suma grzywien nałożonych dotąd przez Państwową Inspekcję Sanitarną z powodu naruszania ograniczeń związanych z przeciwdziałaniem COVID-19.
Od 30 maja znów możliwe są zgromadzenia w plenerze do 150 osób, choć z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. A to właśnie zakaz gromadzenia się (obok naruszeń kwarantanny) był jednym z głównych powodów nakładania kar administracyjnych przez sanepid w oparciu o notatkę policji.
„Naszym głównym celem jest uświadamianie ludzi o konieczności stosowania się do panujących wymogów. Natomiast jeżeli ktoś wykazuje lekceważący stosunek do norm, musi liczyć się z możliwymi konsekwencjami” – dowiadujemy się w Komendzie Głównej Policji.
Słyszymy też, że o nałożeniu kary, jej wielkości i zasadności decyduje Państwowa Inspekcja Sanitarna (PIS). Spośród 16 województw najwięcej policyjnych zgłoszeń do sanepidu pochodziło z mazowieckiego (6758), śląskiego (3054), wielkopolskiego (2668) i dolnośląskiego (2545). Najmniej – ze świętokrzyskiego (166), z podlaskiego (262) i opolskiego (307). Tylko w ostatnim tygodniu spłynęło ponad 1300 notatek, z czego 394 z samej Warszawy.
W poszczególnych stacjach sanepidu słyszymy, że do policyjnych informacji podchodzi się tu z ostrożnością. Na dowód cytowane są nam kolejne dane: na podstawie ok. 17 tys. notatek sanepid wydał ponad 3 tys. decyzji. Mimo to łączna kwota kar nałożonych przez PIS na Mazowszu wyniosła 4,1 mln zł. Następne były Małopolska (blisko 3 mln zł), Śląsk (2,2 mln zł) i łódzkie (1,3 mln zł). – Z jednej strony to dużo, ale z drugiej – wątpię, czy te pieniądze uda się ściągnąć – mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. I przekonuje, że decyzje były wydawane często z naruszeniem kodeksu postępowania administracyjnego, którego specustawa covidowa nie wyłączyła.
– Artykuł 81 k.p.a. mówi, że okoliczność faktyczna może być uznana za udowodnioną, jeżeli strona miała możność wypowiedzenia się co do przeprowadzonych dowodów. Artykuł 10 – że organy administracji publicznej obowiązane są zapewnić stronom czynny udział w każdym stadium postępowania, a przed wydaniem decyzji umożliwić im wypowiedzenie się co do zebranych dowodów – wskazuje Wolny. – Można odstąpić od tej zasady tylko, gdy załatwienie sprawy nie cierpi zwłoki ze względu na niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia ludzkiego albo ze względu na grożącą niepowetowaną szkodę materialną. Tak się jednak nie stało – dowodzi.
Spora część z wymierzonych kar opiewa aż na 10 tys. zł. – Nie widzę tu specjalnego różnicowania ich wysokości, do czego również obliguje k.p.a. – przekonuje nasz rozmówca. Osoby, w których sprawach decydowały stacje powiatowe, mogą się teraz odwołać do stacji wojewódzkich. – Mają szanse na wygraną przed organem II instancji, względnie przed sądem administracyjnym – ocenia Wolny.
Sprawy do rozpoznania
Z naszych ustaleń wynika, że takich odwołań przybywa. W WSSE w Warszawie w rozpatrzeniu jest ich już ponad 120, w Krakowie – 169, w Łodzi – 52. – Trzeba było oddelegować do tego ludzi w urzędzie – dowiadujemy się w jednej ze stacji. – Naruszenie kwarantanny to sprawa oczywista i karygodna. Ale przychodzą też sprawy dotyczące zgromadzeń. Działamy pod rygorem natychmiastowej rozpoznawalności. Inspektorom brakuje czasu na szczegółową pracę – słyszymy w innej WSSE.
„Bezkrytyczne podejście do obserwacji poczynionych przez funkcjonariuszy Policji, bez choćby próby skonfrontowania ich z dowodami mogącymi świadczyć na rzecz obywateli, doprowadziło do wydania decyzji niezgodnej ze stanem faktycznym” – przyznał niedawno powiatowy warszawski sanepid, uchylając kary dla protestujących pod Sejmem przeciwko wyborom korespondecyjnym. Wcześniej do tej sprawy przystąpił rzecznik praw obywatelskich.
Teraz prawnicy RPO zapowiadają włączanie się w kolejne postępowania. Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego Biura RPO, podważa samą możliwość przekazywania policyjnych notatek do sanepidu. – Policja ma w Polsce wiele uprawnień, ale nie w sprawie wykonywanie czynności w celu wymierzenia w postępowaniu administracyjnym kary pieniężnej. Nie ma też prawa do gromadzenia i przetwarzania danych o obywatelach do wykorzystania w takich postępowaniach. Z ustawy o Policji (art. 20) wynika, że jest uprawniona do przetwarzania tych danych jedynie w celu realizacji swoich zadań ustawowych – podkreśla.
Opinia wyrażana inaczej
Z raportu przygotowanego przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej wynika, że Polska nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o subordynowanie obywateli w pandemii. Między 21 marca a 30 kwietnia Litwa, Łotwa i Słowenia podniosły grzywny za naruszanie przepisów o dystansie fizycznym. Wilno zmieniło też kodeks karny: osobom, które nie przestrzegają niezbędnych środków ochronnych, grozi rok więzienia. Naruszenie zakazu zgromadzeń publicznych i imprez zostało uznane za przestępstwo w niemieckiej Nadrenii Północnej-Westfalii (z karą nawet 25 tys. euro). Austria, Litwa i Łotwa zezwoliły policji na nakładanie kar pieniężnych na miejscu za naruszenie nowo wprowadzonych przepisów.
Nie jesteśmy też jedynym krajem, gdzie takie działania budzą kontrowersje. Grupa francuskich organizacji pozarządowych skierowała list otwarty do władz, apelując, by policja „przestrzegała zasad praworządności przy wydawaniu grzywien”. Na Cyprze toczyła się dyskusja, że kary nakładane przez policję koncentrują się na migrantach i uchodźcach, którym brakuje informacji o zmianach przepisów. Holenderskie media rozpisywały się o przypadku bezdomnej kobiety, która została skazana na trzy tygodnie więzienia, bo odmówiła zachowania 1,5 m odległości od innych.
Emocje budziło także noszenie maseczek i nakaz pozostawania w domach. W kwietniu sąd administracyjny we francuskim Cergy-Pontoise orzekł, że decyzja burmistrza nakazująca stosowanie masek podczas przebywania na zewnątrz narusza swobodę przemieszczania się i prawo do poszanowania wolności osobistej. Z kolei mieszkańcy estońskiej Saremy, gdzie było potężne ognisko zakażeń, zorganizowali protest przeciw surowym środkom izolacyjnym nałożonym tam 28 marca. Nakaz został częściowo uchylony po miesiącu. Policja konsekwentnie rozpraszała protesty w innych częściach kraju. Władze orzekły, że ograniczenia wolności zgromadzeń są uzasadnione w sytuacji nadzwyczajnej, a opinia polityczna może być wyrażona w inny sposób niż spotkanie fizyczne.