Kolejne słodko-gorzkie zwycięstwo przeciwników art. 212 kodeksu karnego. Trybunał w Strasburgu, po jednostronnej deklaracji naszego rządu, skreślił z wokandy skargę Łukasza Kasprowicza
Spór rozpoczął się w 2008 r., gdy burmistrz Mosiny wniosła prywatny akt oskarżenia przeciw lokalnemu blogerowi Łukaszowi Kasprowiczowi o zniesławienie (z art. 212 k.k.). Sąd I instancji uznał, że rozpowszechniając zarzuty dotyczące postępowania burmistrz przez środek masowego komunikowania, jakim jest blog, mężczyzna poniżył ją i naraził na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania funkcji publicznej. Blogerowi wymierzono karę 10 miesięcy ograniczenia wolności, orzeczono też nawiązkę 500 zł na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża oraz roczny zakaz wykonywania zawodu dziennikarza. Kasprowicz miał też przeprosić poszkodowaną.
Jednak sąd II instancji uchylił wyrok, wskazując na znikomą szkodliwość społeczną czynu.
– Faktycznie wypowiedzi publikowane na blogu były nieeleganckie, jednak sąd wskazał, że w internecie można posługiwać się tego rodzaju „ulicznym” językiem – mówi Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, reprezentująca Łukasza Kasprowicza przed ETPC.
Sprawa trafiła dwukrotnie do Sądu Najwyższego, który uchylał wyroki i przekazywał ją do ponownego rozpoznania. Ostatecznie prawomocny wyrok zapadł dopiero w styczniu 2020 r. – sąd zasądził od blogera 500 zł na rzecz Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej oraz warunkowo zawiesił postępowanie na rok.
Skazany złożył więc skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (skarga nr 58400/14). Gdy polski rząd złożył propozycję ugody, Kasprowicz odmówił, gdyż chciał, aby ETPC wypowiedział się w sprawie granic wolności słowa blogerów. Rząd jednak złożył jednostronne oświadczenie, uznając, że faktycznie doszło do naruszenia przez nasz kraj art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (gwarantującej wolność słowa), oraz zobowiązując się do zapłaty 3 tys. euro zadośćuczynienia. Mimo że przedstawiciele skarżącego wzywali trybunał do rozpatrzenia skargi, ten zdecydował o przyjęciu deklaracji rządu i zamknął postępowanie.
– Oczywiście cieszymy się, że sprawa zakończyła się po myśli skarżącego. Jednocześnie jednak widzimy w tym pewną niekonsekwencję ze strony rządu – tłumaczy Dominika Bychawska-Siniarska. – To nie pierwszy raz, kiedy kończy on sprawę z art. 212 k.k. jednostronną deklaracją. A kiedy później postulujemy, żeby ten artykuł wykreślić, to rząd odpowiada, że wcale nie ma tak wielu wyroków uznających jego naruszenie. A nie ma ich, bo te skargi są „załatwiane” w drodze deklaracji jednostronnych. Więc z jednej strony rząd uznaje naruszenie konwencji, a z drugiej – nie chce usunąć przepisu, który ją narusza – podsumowuje ekspertka fundacji.
Od kiedy Polska jest związana konwencją, zapadło przeciw naszemu państwu ponad 30 wyroków dotyczących naruszenia swobody wypowiedzi (wspomniany art. 10 konwencji). Połowa z nich dotyczyła art. 212 k.k. Do tych statystyk nie liczy się skarg wykreślonych wskutek jednostronnej deklaracji rządu. Tych w przypadku art. 212 było pięć, z czego trzy przypadają na ostatnie półrocze. Organizacje pozarządowe od dawna postulują zniesienie odpowiedzialności karnej za słowa, jednak w grudniu 2019 r. na posiedzeniu zespołu interdyscyplinarnego ds. wykonywania wyroków ETPC przedstawicielka rządu ponownie stwierdziła, że sprawy dotyczące art. 212 są marginalne i nie ma sensu eliminować tego przepisu.
3000 euro zadośćuczynienia zobowiązała się wypłacić blogerowi Polska