Powrócą także problemy, które przez ten czas były spychane na dalszy plan, na tyle daleki, że zupełnie znikały z oczu. Jak już tysiące razy napisano, w czasie wojny (retoryka militarna dominuje w opisie działań przeciwepidemicznych) normalne zasady ulegają zawieszeniu, bo trzeba reagować szybko, stanowczo i skutecznie. To ostatnie powinno wszak obowiązywać nie tylko w „czasach specjalnych”.
Nie sposób wymienić wszystkich zjawisk, które będą wymagały szybkich i skutecznych działań także teraz. Z tych, które interesują nas naturalnie najbardziej w „Prawniku”, wspomnijmy choćby przywrócenie działania sądów i wznowienie biegu terminów. Łatwo zadekretować, trudniej zrobić.
Żeby „rozładować” spiętrzenie spraw, sądy mają pracować na dwie zmiany. I o ile sędziowie i pracownicy sądów mogą się na tę dwuzmianowość przestawić, to już z pełnomocnikami tak łatwo nie będzie. Jeśli trafią im się rozprawy od godz. 7 do 20, to współczuję i im, i klientom, bo adwokat czy radca też człowiek. Rozprawy online. Niestety jestem pewien, że w wielu sądach pojawią się problemy z zapleczem technicznym i kadrami informatycznymi (to chyba najbardziej rozchwytywani na rynku pracownicy, wątpię, by było ich w wymiarze sprawiedliwości wystarczająco wielu, skoro mogą przebierać w ofertach). Społeczeństwo – a więc strony – też nie ma równego dostępu do sprzętu i internetu. Nie bez powodu od lat mówimy o cyfrowo wykluczonych. Rozprawy stacjonarne mają się odbywać w zaostrzonym rygorze higienicznym – oczywiście jak najsłuszniej, bo wszyscy wiemy, że „odmrażanie” bynajmniej nie oznacza wygranej wojny (znowu militarnie!) z koronawirusem. Czy uda się wszędzie zamontować odpowiednie osłony? Mogę tylko mieć nadzieję, że nie zabraknie płynu do dezynfekcji. No i zachowanie dystansu. Z całą pewnością problem pojawi się, gdy przyjdzie przeprowadzić wieloosobową sprawę, choćby karną z kilkunastoma oskarżonymi. A przecież i takie na pewno są akurat na wokandzie. Obyśmy nie usłyszeli z jednej strony o zakażeniach, do których mogło dojść w sądzie, a z drugiej o „nierówności”, bo w jednym sądzie sprawy prowadzić można, a w drugim nie.
Po okresie „zamrożenia” objawią się więc – i to spiętrzone przez przestój – wszystkie problemy, które przez dwa miesiące zdawały się nieistotne. Wcale nie tylko te, które mają korzenie w polityce (te też, już to widzimy choćby w procedurze wyboru kandydatów na i prezesa SN). I żeby z nich wyjść obronną ręką, nie wystarczy mieć nadzieję, że jakoś to będzie.