W niedzielę PKW przyjęła uchwałę, w której stwierdziła, że w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów. PKW wskazała, że fakt ten "równoważny jest w skutkach z przewidzianym w art. 293 ust. 3 Kodeksu wyborczego brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów".
Szef PKW Sylwester Marciniak poinformował PAP, że uchwała ta jest "ostateczna, prawomocna i nie podlega zaskarżeniu do Sądu Najwyższego". Jednocześnie w terminie 14 dni od opublikowania uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw marszałek Sejmu ma zarządzić nowe wybory, które muszą się odbyć w ciągu 60 dni od dnia ich zarządzenia.
O organizację wyborów prezydenckich pytany był w TOK FM b. rzecznik SN, sędzia Michał Laskowski.
"Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, w której każda decyzja oraz każde rozwiązanie jest w jakimś sensie złe i stało się tak na skutek pewnych zabiegów o charakterze politycznym" - ocenił. Podkreślił, że nie wie, jak znaleźć w tej sytuacji wyjście zgodne z przepisami, bo te już "nie wystarczają".
Pytany o protesty wyborcze, Laskowski odparł, że dotychczas prawo do złożenia takiego protestu mieli ci, którzy uczestniczyli w głosowaniu. Dopytywany, czy w takim razie teraz nie ma możliwości składania protestów, Laskowski odparł, że nie chce odpowiedzieć na to pytanie. "Bo za chwilę te protesty od obywateli wpłyną i sędziowie będą musieli w trybie jakimś procesowym się tym zająć – czy mogą, czy nie mogą" - dodał.
Na pytanie o to, czy SN nie może zająć się kwestią ważności wyborów, jeśli PKW nie prześle do tej instytucji sprawozdania z ich przebiegu, Laskowski podkreślił, że sąd zawsze działa z urzędu. "Musi być jakiś impuls do tego działania, jakaś skarga na przykład. Jeśli nic nie wpłynie do Sądu Najwyższego, to zapewne sąd sam z urzędu nie zbierze się i nie stwierdzi tej nieważności" - powiedział.