Trybunał Sprawiedliwości UE nie może przekraczać swoich kompetencji. Jeśli to robi, państwa członkowskie nie muszą się podporządkowywać. Takie wnioski można wyciągnąć z ostatniego wyroku niemieckiego trybunału konstytucyjnego.
– Niemiecki trybunał konstytucyjny orzekł wprost, że państwa członkowskie mają prawo do kontroli, czy instytucje unijne nie przekraczają uprawnień traktatowych. Gdyby tak nie było, dysponowałyby one prawem do takiej interpretacji traktatów, która w skrajnym przypadku mogłaby doprowadzić do ich zmiany – wskazuje Adam Traczyk, prezes GlobalLab, think tanku zajmującego się sprawami międzynarodowymi. I dodaje, że tym samym niemiecki sąd konstytucyjny dał amunicję wszystkim rządom, które podważają kompetencje TSUE. Czyni to chociażby polski rząd.
– Wszyscy oni będą mogli twierdzić: skoro sąd w jednym państwie może zlekceważyć orzeczenie TSUE, to dlaczego kwestionowane miałoby być prawo polskiego TK do zrobienia tego samego? – spostrzega Traczyk.
Przy czym są istotne różnice pomiędzy sprawami niemiecką a polską. Ta pierwsza dotyczy bardzo konkretnego mechanizmu finansowego. Zastrzeżenia TSUE do Polski mają charakter bardziej ogólny i dotyczą praworządności. Co nie zmieni tego, że powoływanie się na przykład zza zachodniej granicy może być politycznie użyteczne dla polskiego rządu.
Sama sprawa, którą zajmowali się sędziowie z Karlsruhe, dotyczy polityki skupowania obligacji państw członkowskich. Niemiecki trybunał orzekł, że Bundesbank przestanie kupować obligacje w ramach programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej, jeśli w ciągu trzech miesięcy Europejski Bank Centralny nie dowiedzie, że takie zakupy są niezbędne. Do tej pory europejski bank – zdaniem niemieckich sędziów – w ogóle swych decyzji nie uzasadniał. Zatem samego wyroku nie można traktować jako zakwestionowania mechanizmu skupu obligacji jako takiego. Chodzi bardziej o wykazanie niezbędności tego działania oraz zastanowienie się nad innymi mechanizmami, które mogłyby pomóc w restrukturyzacji długu dla najbardziej zadłużonych państw członkowskich UE.
– Dla liderów europejskich wyrok oznacza, że nie będą mogli w nieskończoność chować się za plecami EBC. Zamiast tego będą musieli osiągnąć polityczny kompromis w sprawie nowych mechanizmów, jeśli kryzys spowodowany pandemią będzie się pogłębiał – twierdzi Adam Traczyk.