W systemie prawnym nie mogą istnieć dwie równoległe ścieżki reakcji na te same zachowania sprzeczne z prawem.
Już kilka tygodni trwa walka z szalejącym wirusem SARS-CoV-2. Wobec braku skutecznej szczepionki bądź lekarstwa, zdecydowano się na próbę ograniczenia zachorowalności poprzez wprowadzenie licznych restrykcji związanych z poruszaniem się w szeroko pojętej przestrzeni publicznej. Kolejne rozporządzenia Rady Ministrów i ministra zdrowia szczegółowo określają nie tylko przypadki, w których można opuścić dom, lecz również sposób poruszania się w takich sytuacjach. Nie zdobędę się na próbę oceny skuteczności podjętych działań, ponieważ nie leży to w zakresie mojej wiedzy zawodowej. Nietrudno jednak zauważyć, że kilka dni obowiązywania najnowszego w tej materii rozporządzenia Rady Ministrów z 31 marca 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z występowaniem stanu epidemii (Dz.U. z 2020 r. poz. 566) – rozszerzającego istniejące już ograniczenia – ukazało przewidywaną skalę chaosu związanego z egzekwowaniem nakazów i zakazów w nim sformułowanych.
Ukarani, ale za co?
Najlepiej ilustruje to zdarzenie, do którego doszło 4 kwietnia – a więc już po wejściu w życie rozporządzenia – w Olsztynie. Otóż mieszany patrol Policji i Żandarmerii Wojskowej dokonał blokady myjni bezdotykowej, a funkcjonariusze wręczali wybiórczo kierowcom, którzy z niej korzystali, mandaty opiewające na 500 zł. W stosunku do pozostałych kierowców oczekujących w kolejce do zajętych stanowisk zastosowano pouczenia. Podstawą prawną do ukarania kierowców myjących swe auta miał być art. 54 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z tym przepisem, kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 zł albo karze nagany. Pytanie brzmi, za co w istocie zostali ukarani kierowcy?
Samo mycie auta nie jest złamaniem zakazów wskazanych w rozporządzeniu ministra zdrowia z 20 marca 2020 r. (Dz.U. z 2020 r. poz. 491) i zmieniającego je rozporządzenia z 24 marca (Dz.U. z 2020 r. poz. 522) czy też we wspomnianym rozporządzeniu Rady Ministrów z 31 marca 2020 r. Te akty prawne dotyczą w istocie warunków związanych z wyjściem z domu oraz sposobem przemieszczania się (odpowiednio par. 3a pkt 1 oraz 18). Czym innym są bowiem reguły blokujące dostęp do miejsc publicznych, a czym innym sankcjonowane sposoby zachowania, gdy już się w nich znaleźliśmy.
Artykuł 54 k.w. dotyczy właśnie tej drugiej sytuacji. Jak już wskazałem, żaden przepis nie zakazuje mycia auta w myjni bezdotykowej, natomiast par. 3a pkt 1 ust. 2 rozporządzenia ministra zdrowia z 24 marca 2020 r. wprowadza m.in. możliwość opuszczenia domu w celu zaspokojenia niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego. Raczej nie podlega dyskusji, że umycia samochodu w warunkach stanu epidemii nie sposób zaliczyć do katalogu niezbędnych potrzeb życia codziennego. I jeśli o to chodziło stróżom prawa w omawianym przypadku, to z całą pewnością nie powinni byli sięgać po art. 54 k.w., który swą treścią blankietową sankcjonuje jedynie niewłaściwe zachowanie się w miejscu publicznym, a nie samo znalezienie się w nim wbrew obowiązującym przepisom.
Artykuł 54 k.w. mógłby znaleźć w opisywanym przypadku zastosowanie jedynie wówczas, gdyby kierowcy myjni nie zachowali odległości 2 m od siebie (par. 18 ust. 1 rozporządzenia Rady Ministrów z 31 marca 2020 r.). Trudno jednak założyć, że kierowcy zgromadzeni w myjni wspólnymi siłami myli swoje samochody. Zatem podstawą do ukarania myjących auta nie było złamanie nakazu zachowania dwumetrowej odległości od siebie, tylko niezastosowanie się do zakazu opuszczania domu z wyjątkiem sytuacji pilnej potrzeby związanej z zaspokojeniem bieżących spraw życia codziennego. A jeśli tak, to zastanawia niekonsekwencja. Myjący samochody zostali ukarani mandatami, a oczekujący nieopodal usłyszeli jedynie pouczenia, choć nikt z nich nie zastosował się do ograniczenia z par. 3a pkt 1 ust. 2 rozporządzenia ministra zdrowia z 24 marca 2020 r., lekkomyślnie opuszczając swe domy, by umyć samochody.
A mogło być ostrzej…
Opisywana sytuacja uzmysławia o wiele bardziej złożony problem. Po kilku tygodniach nieustannych zmian w prawie mamy bowiem do czynienia z dualizmem przepisów regulujących te same stany faktyczne. W Olsztynie policja rozstrzygnęła sprawę w reżimie kodeksu wykroczeń. Natomiast analiza wprowadzonych w ostatnich dniach przepisów wskazuje, że nie jest to jedyny akt prawny, który nakłada na właściwy organ państwa obowiązek odpowiedniej reakcji w sytuacji takiej jak opisywana.
Oto bowiem państwowy powiatowy inspektor sanitarny lub państwowy graniczny inspektor sanitarny – wyposażeni w nowe kompetencje nadane im w rozdziale 8a „kary pieniężne” ustawy z 31 marca 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w zakresie systemu ochrony zdrowia związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. z 2020 r. poz. 567) – mogliby w formie decyzji administracyjnej wymierzyć (związanej z naruszeniem ograniczeń w przemieszczaniu się) kary pieniężne w drakońskim wymiarze od 5 tys. do 30 tys. zł. Co więcej, kara ta byłaby natychmiast wykonalna bez względu na złożenie odwołania od decyzji inspektora sanitarnego do sądu administracyjnego.
Pozostawiając na uboczu dyskusje o niewłaściwym nadaniu przez ustawodawcę formy decyzji administracyjnej karze o charakterze represyjnym, charakterystycznym dla obszaru prawa karnego, z całą pewnością jako niedopuszczalne należy ocenić istnienie w systemie prawnym dwóch równoległych ścieżek reakcji na te same zachowania sprzeczne z prawem. Można sobie bowiem wyobrazić wybiórcze postępowanie patrolu policji, który arbitralnie zdecyduje o ukaraniu osoby łamiącej zakazy w poruszaniu się w warunkach stanu epidemii na miejscu – „zwykłym” mandatem za wykroczenie (do 500 zł) – bądź podejmie decyzję o przekazaniu dokumentacji ze zdarzenia właściwemu inspektorowi sanitarnemu, który wymierzy daleko dotkliwszą karę pieniężną w formie decyzji administracyjnej (5 tys. – 30 tys. zł).
Jest zrozumiałe, że sytuacje wyjątkowe wymagają niestandardowych działań, których działanie sprawdza się dopiero w boju. Należy jednak zawsze pamiętać, że system prawa to instalacja naczyń połączonych, a kreujący jego strukturę twórcy powinni mieć na uwadze rządzące nim podstawowe zasady. Jedną z nich jest równość wobec prawa, czyli takie samo traktowanie obywateli w zbliżonej sytuacji faktycznej.