- Najpierw niech prokuratorzy zaczną wykorzystywać te narzędzia, które już mają, a gdy to zrobią i okaże się, że są niewystarczające, będzie można wrócić do rozmowy o poszerzaniu ich uprawnień. Dziś sprawia to wrażenie działania na pokaz i próby przykrycia indolencji państwowych służb - mówi w rozmowie z DGP Bartłomiej Piotrowski, adwokat, karnista, partner w Kancelarii Piotrowscy Spółka Partnerska Adwokatów.
/>
Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad przepisami o konfiskacie prewencyjnej. W skrócie: odbierane ma być mienie, którego posiadaczem była osoba podejrzana, oskarżona lub skazana za zorganizowaną działalność przestępczą. I to niezależnie od tego, kto jest faktycznie właścicielem tego mienia. Czy w ogóle występuje kłopot, o którym mówią urzędnicy MS, że przestępcy dysponują ogromnym majątkiem, lecz nie jest on formalnie ich własnością?
Na pewno są takie przypadki. Choć zarazem nie żyjemy we Włoszech lat 80. i 90. XX w., na który to przypadek powołuje się Ministerstwo Sprawiedliwości. Nie ma u nas rozległych struktur mafijnych. Natomiast rzeczywiście część osób, które zostają skazane, dysponuje majątkiem należącym do kogoś innego.
Zatem to dobrze, że zostanie to ukrócone, prawda?
Źle. Proponowane rozwiązanie jest wadliwe z kilku powodów. Po pierwsze, kwestia najistotniejsza: nie może być tak, że ktoś musi udowodnić, że nabył majątek legalnie, stać go było na mieszkanie czy samochód. To prokuratura powinna udowodnić niezgodne z prawem nabycie mienia. Odwrócenie ciężaru dowodu na pewno będzie wygodne dla śledczych, ale w postępowaniu quasi-karnym to niedopuszczalne.
Po drugie, MS nie zdaje sobie sprawy, z jak skomplikowanymi stanami faktycznymi może mieć do czynienia. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś zgromadził dużo gotówki w domu. Umiera, majątek ten trafia do spadkobierców. Nikt nie podważał testamentu, spadkobranie odbyło się zgodnie z prawem. Jak rozumiem, resort sprawiedliwości nie wyklucza, że ktoś będzie musiał wykazywać, w jaki sposób pieniądze na przestrzeni lat uzyskał spadkodawca.
Po trzecie, MS mówi o zajmowaniu ogromnych majątków, ale dotychczasowa praktyka pokazuje, że prokuratorzy nie wiedzą, co robić z zabezpieczonym mieniem. Przykładowo: czy wie pan, że zegarek o wartości 100 tys. zł musi być przechowywany w takim urządzeniu jak rotomat lub regularnie nakręcany, by nie stracił na wartości? Wielu prokuratorów nie wie. A zresztą nawet gdyby wiedzieli, to przecież nie będzie osoby odpowiedzialnej za nakręcanie zegarków. Co zrobić z zajętymi łodziami i jachtami? Można pięknie opowiadać, jak się zabierze przestępcom ekskluzywne jachty, ale prawda jest taka, że nie ma tego gdzie trzymać, a dbałość o takie mienie nie kończy się na jego zacumowaniu.
Ale konfiskata prewencyjna obowiązuje już w wielu państwach. Resort sprawiedliwości wskazuje, że doskonale się sprawdziła we Włoszech, w Irlandii, Gruzji itd.
Pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości mają to do siebie, że chętnie przywołują przepisy obowiązujące w innych państwach. Sęk w tym, że robią to wyrywkowo. A nie można kilku przepisów przenieść żywcem do zupełnie innego systemu prawa. Trzeba patrzeć na całe ustawodawstwo, w tym przypadku na całe kodeksy karny i postępowania karnego. Identyczną metodę zastosowano przy uchwalaniu ustaw sądowych. A gdy eksperci zaczęli to weryfikować, okazało się, że między bajki można włożyć twierdzenia o identycznych przepisach jak na Zachodzie. Dodatkowo, nie rozumiem, po co wprowadzać przepisy rozszerzające możliwość konfiskaty, skoro kłopot jest dziś nie w regulacjach, lecz w ich stosowaniu. Mamy przecież art. 45 par. 2 kodeksu karnego, który umożliwia zastosowanie przepadku mienia w wielu sytuacjach, które chce teraz uregulować MS. Najpierw niech prokuratorzy zaczną wykorzystywać te narzędzia, które już mają, a gdy to zrobią i okaże się, że są niewystarczające, będzie można wrócić do rozmowy o poszerzaniu ich uprawnień. Dziś sprawia to wrażenie działania na pokaz i próby przykrycia indolencji państwowych służb.