Artykuł 9 (wolność myśli, sumienia i wyznania) pochodzącej z 1950 r. Europejskiej konwencji praw człowieka (Konwencja) nie gwarantuje prawa do odmowy służby wojskowej lub – szerzej patrząc – sprzeciwu sumienia.
Począwszy od wyroku Wielkiej Izby wydanego w sprawie Bayatyan przeciwko Armenii (z 7 lipca 2011 r., skarga nr 23459/03) Europejski Trybunał Praw Człowieka połączył jednak takie uprawnienie z art. 9, wskazując na konieczność „ewolucyjnej wykładni” konwencji dostosowującej ją do wymagań „dnia dzisiejszego”. Państwa strony konwencji mogą oczywiście wymagać od osób odmawiających służby wojskowej odbycia służby zastępczej, ale jednocześnie trybunał wskazał na kilka wymogów związanych z przyznawaniem oraz odbywaniem takiej służby zastępczej.
Po pierwsze, służba zastępcza może być dłuższa od zasadniczej, ale różnica w długości nie może być nadmierna, a tym bardziej „karząca” (Adyan i Inni przeciwko Armenii, wyrok z 12 października 2017 r., skarga nr 75604/11). Po drugie, służba zastępcza musi mieć rzeczywiście charakter cywilny, a więc nie można jej łączyć np. z koniecznością noszenia munduru, podleganiem rygorom dyscypliny wojskowej, a nawet nadzorowi władz wojskowych (Adyan i Inni przeciwko Armenii).
Po trzecie, odmowa służby wojskowej może być motywowana również przekonaniami niereligijnymi, np. filozoficznymi (Tarhan przeciwko Turcji, wyrok z 17 lipca 2012 r., skarga nr 9078/06). Po czwarte, w przypadku stworzenia służby zastępczej niezbędne jest nie tylko powołanie komisji dokonującej analizy przyczyn odmowy służby wojskowej, lecz należy też takiej komisji zapewnić adekwatną niezależność, np. przez większościowy udział członków spoza wojska (Papavasilakis przeciwko Grecji, z 15 września 2016 r., skarga nr 66899/14).
W dotychczasowym orzecznictwie ETPC stosował wskazane przez siebie zasady rygorystycznie, kwestionując odmowę przyznania obywatelowi służby zastępczej lub sposób jej organizacji. Dlatego zaskoczeniem jest niedawny wyrok wydany w sprawie Dyagilev przeciwko Rosji (z 10 marca 2019 r. skarga nr 49972/16). Skarżący to absolwent filozofii, który po udziale w seminarium zorganizowanym przez Komitet Matek Żołnierzy (jest to organizacja pozarządowa krytykująca warunki odbywania służby wojskowej w Rosji) nabrał ostatecznie przekonania, że jest zwolennikiem „filozofii pacyfistycznej”. Następnie wystąpił do władz wojskowych o przyznanie mu służby zastępczej wojskowej, dołączając do wniosku swój życiorys oraz rekomendację z miejsca pracy. Wniosek został negatywnie rozpoznany przez siedmioosobową komisję wojskową. Jej członkami byli: zastępca lokalnej administracji (przewodniczący), szef miejscowej administracji wojskowej, lekarz wojskowy, zastępca komendanta lokalnej policji, przewodniczący wydziału edukacji i wiceprzewodniczący wydziału zatrudnienia lokalnej administracji. Dyagiyev nie przekonał komisji, że jest „prawdziwym pacyfistą”. Decyzję komisji podtrzymały następnie sądy (trzy instancje).
Stosunkiem czterech głosów do trzech ETPC orzekł, że nie doszło do złamania art. 9 konwencji. Co prawda zauważono, że o składzie komisji decydowała administracja wojskowa, jednak skarżący nie udowodnił, iż niewojskowi członkowie (czterej, a więc większość) byli pozbawieni „rzeczywistego i niezależnego prawa głosu”. Strasburskim sędziom wystarczyło, że podczas późniejszych postępowań odwoławczych sądy mogły zweryfikować wszelkie okoliczności faktyczne i prawne. I wreszcie stwierdzili, że nie mogą co do zasady kwestionować oceny odnoszącej się do posiadania przez skarżącego „rzeczywistych poglądów pacyfistycznych”. Tylko arbitralność lub „oczywista bezzasadność” tej oceny pozwalałaby na jej podważenie w Strasburgu.
Nie będę sam formułował krytyki tego wyroku, bo znakomicie zrobili to w zdaniu odrębnym trzej sędziowie (Pinto de Albuquerque, Keller i Schembri Orland). Po pierwsze, kluczową okoliczność stanowi gotowość odbycia znacznie dłuższej służby zastępczej przez skarżącego. Dlatego jego powołanie się na „pacyfistyczne przekonania”, nawet jeśli ulegają one dopiero krystalizacji, trzeba uznać za ważne i wiarygodne. Takim standardem (wiarygodnych, choć kształtujących się jeszcze poglądów) posłużyły się Komitet Praw Człowieka ONZ oraz sądy krajowej (m.in. Sąd Najwyższy USA). Wystarcza wręcz samo wskazanie przez jednostkę na sprzeciw sumienia i gotowość poniesienia konsekwencji. Po drugie, rozpoznając odwołania skarżącego, sądy krajowe mogły dokonać analizy całości okoliczności, ale tego w rzeczywistości nie zrobiły, powtarzając jedynie – w bardzo krótkich orzeczeniach – ocenę komisji wojskowej. Po trzecie, chociaż większość komisji stanowili niewojskowi, trudno uznać, że zapewniało to niezależność decyzji. W innych krajach członkami analogicznych komisji są eksperci (np. psychologowie, religioznawcy, filozofowie, prawnicy) i to osobie z tego grona przyznaje się funkcję przewodniczącego. W Rosji wszystkie osoby związane były albo z wojskiem, albo z organami administracji.
Wyrok ten stanowi kolejną niestety ilustrację tezy o „słabnącym” ostatnio trybunale, który akceptuje coraz częściej szeroki obszar uprawnień zarezerwowanych dla krajowych władz. Strasburska kontrola staje się w konsekwencji ograniczona, jeśli nie pozorna. Tu tę kontrolę uruchomić mogła jedynie arbitralność lub „oczywista bezzasadność” krajowej oceny. To za mało, by zapewnić rzeczywistą i skuteczną ochronę praw chronionych na mocy konwencji.