Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego ukarała naganą śledczego, który mimo ustaleń z przełożonymi popierał wnioski przedstawione w apelacji na korzyść oskarżonego
Sprawa dotyczyła pary, która w okrutny sposób próbowała się pozbyć kilkunastu psów. Zostały one rozczłonkowane i potopione. Część zwierząt, mimo poważnych obrażeń, przeżyła. Za ten czyn kobietę ukarano 10 miesiącami pozbawienia wolności, a mężczyznę skazano na 3 miesiące.
Nowe okoliczności
Jednak po wyroku I instancji okazało się, że przeżyło więcej psów, niż pierwotnie uważano. W związku z tym prokurator wniósł apelację, domagając się w przypadku mężczyzny warunkowego zawieszenia wykonywania kary, a w przypadku kobiety przekazania sprawy do ponownego rozpoznania.
Krok ten nie spodobał się przełożonym śledczego, którzy nie widzieli powodów, by złagodzić karę. Polecili mu więc wycofać apelację, a gdyby okazało się to niemożliwe (gdyż wymagana jest zgoda oskarżonych na jej wycofanie) – nie popierać podczas rozprawy przedstawionych w niej wniosków. Zgodnie z przewidywaniami oskarżeni nie zgodzili się na cofnięcie apelacji. Początkowo prokurator powiedział, że wycofuje ją (dodając, iż robi to w wyniku polecenia służbowego) i nie popiera jej, ale w głosach końcowych sformułował twierdzenia, które wspierały tezy postawione w odwołaniu. Co więcej, w notatce ze sprawy przygotowywanej dla przełożonych prokurator napisał, że zgodnie z ustaleniami nie popierał apelacji.
Wszystko przez media
Gdy jednak z doniesień medialnych przełożeni dowiedzieli się o przebiegu rozprawy, śledczemu wytoczono sprawę dyscyplinarną. Został on uznany za winnego i ukarany upomnieniem. Od tego wyroku jednak odwołał się zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy prokuratorze generalnym. Stwierdził, że biorąc pod uwagę te obciążające okoliczności, kara upomnienia jest niewłaściwa i nie tylko nie odniesie skutków co do obwinionego, ale i w odbiorze społecznym jest zbyt łagodna.
Z kolei ukarany prokurator twierdził, że wyraźnie mówił na rozprawie, iż cofa apelację, a skoro tak, to jest jasne, że nie popiera zawartych w niej tez. Wskazał, że wśród zeznających świadków protokolantka w ogóle nie pamiętała, jakie słowa padły na sprawie (gdyż rejestruje ich za dużo, by je odróżniać), a sędzia miała co do tego wątpliwości. Śledczy – jak zapewniał – był przekonany, że złożył wniosek o cofnięcie apelacji, dlatego tak napisał o tym w sprawozdaniu ze sprawy. Wskazał ponadto, że ma problemy ze słuchem, a konkretniej z separacją dźwięków. Nie mógł więc usłyszeć, co sędzia szeptem dyktowała protokolantce, podczas gdy stojący obok niego oskarżyciel posiłkowy mocnym głosem wygłaszał swoje tezy. Rozmawiając z dziennikarzami odnosił się zaś do apelacji oskarżyciela posiłkowego, nie do własnej, z czego mogły wynikać mylące relacje medialne. Jego zdaniem największym problemem jest to, że wnioski końcowe stron nie są dokładnie protokołowane (wpisuje się tylko, że strona przedstawiła wniosek końcowy). Ponieważ jednak nie dopilnował wpisania odpowiednich informacji do protokołu, nie wnosi o uniewinnienia, a jedynie o podtrzymanie kary upomnienia.
Kara była zbyt niska
Izba Dyscyplinarna przychyliła się jednak do zdania rzecznika. W uzasadnieniu podkreślono, że sprawa dotyczyła pozbawienia psów życia ze szczególnym okrucieństwem. Nie ma w ocenie sądu znaczenia, czy cztery z nich zostały martwe, a 11 ciężko okaleczonych, czy odwrotnie – sprawcy i tak nie zasługują na niższą karę, niż im wymierzono. Z sobie tylko znanych powodów prokurator wniósł apelację na ich korzyść, która słusznie nie zyskała aprobaty przełożonych. Dostał on więc polecenie służbowe – którego pierwszą część wykonał, drugiej nie. Świadkowie, zdaniem sądu, stwierdzili to zgodnie, tylko jeden z nich miał wątpliwości. Sąd I instancji prawidłowo ustalił więc popełniony czyn, ale wymierzył zbyt niską karę. Dlatego Izba Dyscyplinarna SN orzekła karę nagany, która powoduje szersze zakresowo i dłuższe czasowo zawieszenie części praw prokuratora.
orzecznictwo
Wyrok Sądu Najwyższego z 30 stycznia 2020 r., sygn. akt II DSI 84/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia