Polska ma jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności w wypadkach na drogach w całej Unii Europejskiej. Jedną z metod poprawy tej sytuacji ma być – co obiecał premier Mateusz Morawiecki – podniesienie grzywien za wykroczenia drogowe. Ich stawkę reguluje kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia.
Od czasu jego wejścia w życie w 2001 r. maksymalna wysokość grzywny możliwej do nałożenia za pojedyncze wykroczenie drogowe wynosi 500 zł. Co istotne, kwota ta nie była nowelizowana. W rezultacie 500-złotowa grzywna staje się grzywną „500 minus”: z roku na rok jest realnie coraz niższa.
Wartość kwoty nominalnej pieniądza (np. 500 zł grzywny) zostaje w kolejnych jednostkach czasu zniekształcona przez wpływ inflacji lub deflacji, czyli ogólny wzrost lub spadek cen. Na percepcję znaczenia danej kwoty wpływać może również wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę (zob. P.M. Dudek, „Inflacja pieniądza a prawo karne”, „Państwo i Prawo” nr 10/2014). Zjawisko to jest coraz powszechniej rozumiane społecznie, szczególnie w kontekście szeroko dyskutowanej kwestii zmniejszenia się realnego znaczenia kwoty dodatku 500 plus, w związku z powszechnie dostrzeganym wzrostem cen. Tak jak rodziny otrzymują, z biegiem czasu, kwotę o realnie zmniejszającej się wartości, tak i sprawcy wykroczeń drogowych otrzymują realnie mniej dolegliwe mandaty.

Niska, coraz niższa

Podstawowym problemem kary grożącej za popełnienie wykroczenia drogowego nie jest więc to, że jest to generalnie za niska kara, lecz to, że staje się ona coraz niższa wraz z upływem czasu: sztywna granica maksymalnej grzywny prowadzi do systematycznego spadku dolegliwości ustanowionej w ten sposób sankcji.
Przyjrzyjmy się danym. Biorąc pod uwagę wskaźniki zmian cen z lat 2002–2019 (źródło: GUS), przy zastosowaniu operacji dyskontowania rocznego prostego, dzisiejsze 500 zł odpowiada kwocie nominalnej równej 352 zł z roku 2001. Jeśli natomiast chcielibyśmy kwotę 500 zł z 2001 r. zaktualizować o te wskaźniki, otrzymalibyśmy aktualnie kwotę 711 zł (co obrazuje wykres nr 1). Tyle więc powinna wynosić obecnie górna granica grzywny, aby jej dolegliwość usytuowana była na tym samym poziomie, co w dniu jej określenia w ustawie, w stosunku do cen dóbr konsumpcyjnych.
Jeszcze ciekawsze wnioski przynosi analiza wartości grzywny w stosunku do minimalnego wynagrodzenia za pracę. W 2001 r. minimalne wynagrodzenie brutto wynosiło 760 zł, co dawało 559 zł do wypłaty. Ustawowa kwota grzywny stanowiła więc 89,4 proc. minimalnego wynagrodzenia netto, a więc relatywnie bardzo dużo. Maksymalna grzywna za wykroczenie drogowe była dla potencjalnego sprawcy bardzo dotkliwa. Przekładało się to na właściwe oddziaływanie represyjne (surowa kara za czyn) oraz realizowało funkcję prewencyjną (groźba wysokiej kary).

Podwyższenie, czyli aktualizacja

Zaktualizujmy tę wartość do warunków roku 2020 poprzez zachowanie relacji maksymalnej kwoty grzywny do minimalnego wynagrodzenia (89,4 proc.). Jeżeli minimalne wynagrodzenie w 2020 r. wynosi 2600 zł brutto, czyli 1920,62 zł netto, to maksymalna stawka grzywny usytuowana z założenia na identycznym poziomie dolegliwości karnej powinna wynosić… 1718 zł (zob. wykres nr 2).
Okazuje się więc, że podniesienie sztywnej granicy grzywny do kwoty przekraczającej nawet zaproponowane w mediach 1500 zł nie byłoby dziś podwyższeniem, lecz jedynie aktualizacją dolegliwości sankcji w stosunku do zakładanej przez ustawodawcę represyjności mandatu karnego, gdy określał ją w ustawie, wskazując, że ma być to 500 zł w tamtejszych realiach gospodarczych.
Zamiast zbyt pochopnego szafowania kwotami, bardziej pożądane wydają się rozwiązania systemowe: ustalenie metody wyznaczania górnych granic grzywny w oparciu o jedną z obserwowalnych zmiennych w gospodarce, tak aby wpisana do ustawy sankcja była już na stałe tak samo dolegliwa. Jedna z tego typu metod znana jest polskiemu prawu karnemu. Przez kilka lat kradzież dzieliła się na wykroczenie i przestępstwo w zależności od przekroczenia przez wartość rzeczy pułapu 1/4 minimalnego miesięcznego wynagrodzenia. Przepisy te obowiązywały krótko do kolejnej nowelizacji, wskutek której kwotą przepołowienia stało się nomen omen sztywne 500 zł. Kryterium minimalnego wynagrodzenia nadal używane jest do rozgraniczenia wykroczenia od przestępstwa skarbowego w kodeksie karnym skarbowym.
Mechaniczne podnoszenie sankcji – domena wszelkich populistów penalnych – zazwyczaj prowadzi donikąd. Dość powiedzieć, że mimo widocznego spadku realnej dolegliwości kary grożącej sprawcy wykroczenia, liczba śmiertelnych ofiar wypadków w Polsce w okresie 2001–2019 zmalała prawie o połowę (z 5534 do 2897 w 2019 r.). I to przy jednoczesnym wzroście liczby pojazdów na drogach! Trudno się spodziewać, by bezpieczeństwo na drodze polepszyło się odczuwalnie jedynie za sprawą populistycznej zmiany maksymalnej sankcji. W tym zakresie podstawowe znaczenie powinny mieć racjonalne założenia ekonomiczne. Jako następstwo nowelizacji wysokości mandatów, kluczowe znaczenie musi uzyskać zmiana spektrum kar przewidzianych w taryfikatorze, w szczególności za najniebezpieczniejsze dla życia i zdrowia zachowania na drodze.
Pilne staje się natomiast przywrócenie karze za wykroczenie drogowe cechy nieuchronności. Można to osiągnąć przez reanimację systemu fotoradarowego – tak od strony zwiększenia obecności urządzeń na drogach, których liczba plasuje nas wśród krajów o najniższym zagęszczeniu w Unii Europejskiej (na 1 tys. km kw.), jak i od strony zwiększenia skuteczności proceduralnego dochodzenia sprawiedliwości przez administrację GITD, przy zachowaniu gwarancji dotyczących postępowania wykroczeniowego.
Mechaniczne podnoszenie sankcji – domena wszelkich populistów penalnych – zazwyczaj prowadzi donikąd