Zwolennicy i przeciwnicy zmian w wymiarze sprawiedliwości prowadzili czteroletnią wojnę podjazdową, wymieniając ciosy w licznych rajdach i spektakularnych akcjach. Z czasem strony tak różnie definiujące zasadę praworządności okopały się i konflikt przeszedł w fazę wojny pozycyjnej.
19 listopada na tej arenie zmagań zagrzmiał wystrzał z kolubryny. Jakie skutki przyniósł, okaże się, gdy już opadnie pył informacyjny i kurz komentarzy. Mam tu na myśli oczywiście wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu w połączonych sprawach C-585/18, C-624/18, C-625/18. W moim przekonaniu wyrok ten, choć stanowi odpowiedź na zagadnienie wstępne sformułowane przez sąd odsyłający, którym w tym przypadku był Sąd Najwyższy w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, ma kolosalne znaczenie dla stabilności krajowego porządku prawnego. A jego bagatelizowanie nie przystaje do powagi sytuacji.
Liczba zagadnień poruszonych w tym rozstrzygnięciu jest ogromna. Lektura jego uzasadnienia prowadzi do wniosku, że TSUE w pełni zdawał sobie sprawę z wagi podniesionych w pytaniach prejudycjalnych problemów. Świadectwem jest chociażby znaczna liczba cytowanych w uzasadnieniu orzeczenia wyroków samego trybunału z ostatnich lat, w tym również w sprawach dotyczących Polski. Można odnieść wrażenie, że wyrok z 19 listopada jest podsumowaniem licznych wypowiedzi najważniejszego sądu europejskiego formułowanych na kanwie zagadnień związanych z niezawisłością sędziów i niezależnością sądów, co jeszcze bardziej wzmacnia jego rangę.
Trybunał uznał, że na podniesione w zagadnieniach wstępnych pytania dotyczące zgodności powołania składu Izby Dyscyplinarnej SN (ID SN) oraz sędziowskiego składu Krajowej Rady Sądownictwa odpowiedzi musi udzielić sam sąd odsyłający. I to nie jest tak, że Trybunał UE uciekł od decyzji i zostawił Sąd Najwyższy z problemem. Właściwie od pkt. 138 uzasadnienia sąd europejski formułuje niezwykle szczegółowo kryteria, na podstawie których sąd odsyłający winien postawione przez siebie zagadnienia rozstrzygnąć. Równie ważne są te passusy uzasadnienia, które stanowią wprost odpowiedź na formułowane – głównie przez polityków partii rządzącej odpowiedzialnych za zmiany w wymiarze sprawiedliwości oraz niektórych komentatorów – wątpliwości co do prawa TSUE do wypowiadania się w przedmiocie organizacji wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich, a także prymatu prawa UE nad krajowym porządkiem prawnym.
I tak w pkt. 75 uzasadnienia TSUE stwierdził, że choć organizacja wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich należy do ich kompetencji, to przy ich wykonywaniu mają obowiązek dotrzymywać zobowiązań wynikających z prawa Unii. W pkt. 157 expressis verbis powtórzył zasadę pierwszeństwa prawa UE nad prawem państw członkowskich.
Zagadnienie umocowania prawnego Izby Dyscyplinarnej SN i aktualnego składu sędziowskiej części KRS wraca więc do sądu odsyłającego. Z komunikatu pierwszej prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf wynika, że gdy tylko akta spraw wrócą z Luksemburga do Warszawy, zostaną podjęte czynności procesowe zmierzające do wykonania wyroku. Z pewnością zostanie wyznaczony termin rozprawy, a właściwy skład SN, kierując się swoistym testem, którego kryteria szczegółowo wskazał TSUE, dokona oceny zgodności powołania sędziów ID SN i członków sędziowskiej części KRS z prawem traktatowym UE. Jeśli ów test wypadnie negatywnie, odpowiednie przepisy prawa krajowego winny być pominięte (pkt 160 uzasadnienia). I tu dochodzimy do sedna wagi wyroku TSUE z 19 listopada.
Otóż trybunał w sposób jasny i dobitny wyraził w swym orzeczeniu, zresztą po raz kolejny, zasadę rozproszonej kontroli zgodności prawa krajowego z prawem traktatowym UE. Mówi o tym wprost pkt 161 uzasadnienia: „W tym względzie każdy sąd krajowy orzekający w ramach swoich kompetencji ma, ściślej rzecz ujmując, jako organ państwa członkowskiego, obowiązek odstąpić od stosowania wszelkiego przepisu prawa krajowego sprzecznego z bezpośrednio skutecznym przepisem prawa Unii w ramach toczącego się przed tym sądem sporu”.
Jako sędziego liniowego interesuje mnie wpływ formułowanych przez TSUE zasad na codzienną praktykę orzeczniczą. W mojej ocenie każdy sędzia, któremu przyjdzie orzekać w sprawach, w których rozstrzygnięcie wydał sąd, w składzie którego zasiadał sędzia nominowany na stanowisko z rekomendacji KRS po jej ukonstytuowaniu się w nowym składzie, winien, działając z urzędu, ocenić prawidłowość obsady tegoż sądu, stosując kryteria wskazane wprost przez TSUE od pkt. 139 uzasadnienia. Co więcej, nie musi wcale czekać na rozstrzygnięcie, które zapewne zapadnie ostatecznie w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN w wykonaniu wyroku TSUE.
Na poparcie postawionej tezy odwołam się ponownie do cytowanego wyżej pkt. 161 uzasadnienia, w którym trybunał użył sformułowania „każdy sąd krajowy” – a więc nie „sąd odsyłający” ma obowiązek odstąpić od stosowania przepisu prawa krajowego sprzecznego z bezpośrednio skutecznym przepisem prawa UE. Oczywiście przyszłe orzeczenie SN, choć wiążące w konkretnej sprawie, będzie o tyle istotne, że wzmocnione autorytetem najwyższej krajowej instancji sądowej. Tym bardziej że prawdopodobne jest to, iż skład trójkowy SN przekaże rozstrzygnięcie składowi powiększonemu, by nadać mu moc uchwały.
Niemniej jednak to sądy krajowe już dzisiaj stają przed problemem zastosowania wyroku TSUE w codziennym orzecznictwie. I nie jest to wyłącznie problem sądów drugoinstancyjnych rozpatrujących środki zaskarżenia od orzeczeń sądów w składach, w których orzekają sędziowie rekomendowani przez obecną KRS. Wystarczy w tym kontekście wspomnieć o ograniczeniu zasady dewolutywności w nowej procedurze cywilnej i przekazaniu zażaleń na liczne rozstrzygnięcia sądom równorzędnym orzekającym w innym składzie, a więc również sądom rejonowym. A i w kodeksie postępowania karnego znajdziemy liczne orzeczenia, których zaskarżenie odbywa się poziomo. Pełnomocnicy stron zapewne będą formułować zarzuty niewłaściwej obsady sądu w składanych środkach odwoławczych bądź wnioskach o wyłączenie poszczególnych sędziów od rozpoznawania spraw. Zresztą formalne postawienie takiego zarzutu przez stronę nie będzie konieczne, bo okoliczność właściwej obsady sądu instancja odwoławcza winna wziąć pod uwagę z urzędu. Można spodziewać się zatem już niebawem fali rozstrzygnięć podejmowanych na kanwie wyroku TSUE z 19 listopada w konkretnych sprawach zawisłych w sądach całego kraju. Jakie one będą? Czy powstanie chaos prawny? Każdy sędzia orzeka niezawiśle zgodnie z przepisami prawa, a jego decyzje korygowane są w trybie kontroli instancyjnej. Z czasem zapewne wykształci się pewna linia orzecznicza, ale to przyszłość.
Dzisiaj już widać, że sędziowie będą orzekać pod jeszcze większą presją. Świadczy o tym chociażby komunikat prezesa kierującego Izbą Dyscyplinarną SN z 19 listopada, w którym przypomina on o wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 25 marca 2019 r. dotyczącym nowo powołanej KRS (z udziałem sędziego wybranego do TK na miejsce już zajęte) oraz o uchwale SN z 10 kwietnia 2019 r. samolegalizującej sędziów powołanych przez radę.
Stanowisko w dniu 21 listopada zajęła również sama rada. Czytamy w nim, że KRS z satysfakcją zauważa, że stanowisko TSUE jest zgodne z większością argumentów przedstawionych przez pełnomocników rady na rozprawie ustnej (!). Dalej stwierdzono, że niedopuszczalna jest wykładnia wyroku TSUE prowadząca do odebrania sędziom i właściwemu sądowi prawa do orzekania (!!). Jak te konkluzje mają się do cytowanych wyżej fragmentów uzasadnienia wyroku z 19 listopada w pkt. 160 i 161, w których trybunał mówił o mechanizmie pominięcia przepisów prawa krajowego, również tych dotyczących niewłaściwej procedury nominacyjnej sędziów, które są ukształtowane w sposób sprzeczny z prawem UE? Trudno komentuje się stanowisko zawierające wewnętrzne sprzeczności, pozostające dodatkowo na antypodach prawniczego rozumowania.
Bez wątpienia wszelkie próby negujące możliwość stosowania przez sędziów wytycznych wskazanych w orzeczeniu TSUE z 19 listopada należy już dzisiaj jednoznacznie ocenić jako pozbawione podstawy prawnej i mające w założeniu wzmocnić efekt mrożący. Sędziowie dostali skuteczne narzędzie przywracania ładu prawnego i nie wątpię, że z niego w należyty sposób skorzystają.
Rekomendowanych przez KRS sędziów jest ponad pięciuset. Znaczna ich część już orzeka. Nie doszłoby do tak krytycznej sytuacji, gdyby odnaleźli w sobie poczucie odpowiedzialności za skutki, które dla obrotu prawnego będzie miał ich akces do procesu nominacyjnego, co do którego istnieje podejrzenie zainfekowania ciężkimi wadami prawnymi. Wbrew stanowisku KRS z pewnością apelu największego stowarzyszenia sędziów o rozważenie powstrzymywania się przez tych sędziów od orzekania nie można nazwać nieetycznym.
Wyrok TSUE z 19 listopada ma kolosalne znaczenie dla stabilności krajowego porządku prawnego. A jego bagatelizowanie nie przystaje do powagi sytuacji