Zgodnie z art. 195 Konstytucji sędziowie TK "w sprawowaniu urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji". W okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii, prowadzić działalności publicznej. Krystyna Pawłowicz zawiesiła swoją działalność na Twitterze. Czy to wystarczy?
W całej tej dyskusji chodzi o to, by Trybunał Konstytucyjny składał się z osób dających rękojmię należytego sprawowania mandatu sędziego. Taki człowiek ma być więc nie tylko apolityczny. W poprzednich latach mieliśmy dyskusje nad kandydaturami. Sędziów weryfikowały organizacje pozarządowe, prowadzono z nimi rozmowy, zapraszano na posiedzenia komisji sejmowych. W grudniu 2015 r. PiS uniemożliwił zadawanie pytań kandydatom. Po tym, co obserwujemy teraz można się spodziewać, że proces weryfikacji zostanie zminimalizowany do granic możliwości.
A jak, pana zdaniem, powinien proces wyłaniania wyglądać?
Wystarczyłaby drobna zmiana: odebrać posłom możliwość zgłaszania kandydatur i przenieść ją na forum niezależnych gremiów prawniczych, by wybrały spośród siebie najlepszych.
Istnieją niezależne gremia prawnicze?
Myślę, że tak, a dyskusja nad tym, czy decydowałyby samorządy prawnicze lub np. gremia naukowe, jest otwarta. Ważne, by parlamentarzyści podejmowali decyzje na ostatnim etapie: spośród ludzi wyłonionych przez wspomniane gremia. Liczę również, że w nieodległej przyszłości pojawią się mechanizmy bezpiecznikowe stojące na straży praworządności. Mam na myśli powrót do niezależnych sądów, niezawisłych sędziów i sprawnie działającego Trybunał Stanu tak, by każdy ponosił konsekwencje za czyny stanowiące naruszenie Konstytucji. Niezależnie od przynależności partyjnej.
Jak w to, o czym pan mówi, wpisują się kandydaci PiS do TK: Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz oraz była wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch?
To nie są kandydatury konsyliacyjne. Trzeba postawić pytanie, czy spośród kilku tysięcy prawników, spełniających wymogi kandydowania do TK, nie można było znaleźć trzech osób, które odpowiadają powadze Trybunału? Takich, którzy posiadają nieskazitelny charakter i na tyle wyjątkową wiedzę prawniczą, by zasiadać w tak ważnej instytucji.
A tych jak pan ocenia?
Bardziej ciekawi mnie, jak ocenią ich posłowie Porozumienia Jarosława Gowina. Jeśli postanowią firmować ich swoimi nazwiskami, będą też za ich działania i zaniechania ponosić odpowiedzialność. Wydaje mi się, że wicepremier ma tego świadomość.
Szef klubu PiS przedstawiając kandydatury mówił, że to osoby zasłużone dla wymiaru sprawiedliwości.
Zasłużone dla kogo i czego? Dla Sądu Najwyższego w kontekście późniejszej interwencji TSUE? A może dla sądów powszechnych, za sprawą przeforsowanego mechanizmu, w którym prezesów tych instytucji powołuje minister sprawiedliwości?
PiS komentuje, że opozycja nie wystawiła swoich kandydatów, bo nikogo stosownego nie ma.
Myślę, że opozycja zgłosi swoich kandydatów w odpowiednim momencie. Nowy Sejm nie będzie obecnymi zgłoszeniami w żaden sposób związany, bo obowiązuje zasada dyskontynuacji.
Czyli te nazwiska pojawiły się sondażowo?
To przypomina mechanizm kontrolowanej plotki w czasach PRL. Najpierw pojawiały się pogłoski, że cukier zdrożeje o połowę. Jak cena rosła o jedną czwartą, ludzie cieszyli się, że tylko tyle.
A jak te kandydatury wpisują się w spór o praworządność między Polską a UE?
Jeśli dojdzie do wyboru, będzie on zgodny z obecnym stanem prawnym, ale nie będzie to wybór godny. Niezależnie od sporów politycznych, na najważniejsze stanowiska w służbie publicznej należy wybierać ludzi dających gwarancję profesjonalizmu. Tymczasem znajomość orzecznictwa konstytucyjnego u pana Piotrowicza oceniam na poziomie absolutnie niedostatecznym.
Przed dylematem może ostatecznie stanąć prezydent Andrzej Duda…
Podczas swojej kadencji prezydent udowodnił już, że to, co dla innych prawników jest co najmniej dylematem, dla niego nie stanowi problemu. W 2015 r. nie odebrał ślubowania od wybranych sędziów, co w konsekwencji doprowadziło do pojawienia się tzw. dublerów. Gdyby teraz nie przyjął ślubowania od kolejnych osób, mógłby pogłębić patologiczną sytuację. Słowem: szach mat. Przykra sprawa, bo to działania na własne życzenie przy sporym wsparciu PiS.
Pozostaje jeszcze kwestia wieku. Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz, oboje rocznik 1952, przekroczyli granicę 65 lat, której domagała się wcześniej partia rządząca w kontekście przesuwania sędziów na emerytury.
W latach 2005 – 07 PiS walczył z układem, który ostatecznie odnalazł w swoich szeregach. Walczył też z patologią wśród sędziów, a okazało się, że ministerstwo sprawiedliwości ma z nią potężny problem. W dyskusji o wieku sędziów wychodził na pierwszy plan argument, by pozbyć się z zawodu ludzi z przeszłością w poprzednim systemie. Teraz, okazuje się, i to nie ma znaczenia.