„Głos Zabrza” opublikował tekst o postępowaniu prokuratorskim w sprawie doradcy, który miał się podszywać pod adwokata lub radcę prawnego. Śledczy jednak ostatecznie nie dopatrzyli się znamion przestępstwa. Teraz problemy będą mieć dziennikarze.
Gazeta powołała się na relację anonimowej klientki, która poczuła się oszukana, ponieważ doradca prawny nie wyprowadził jej z błędu, gdy nazywała go „mecenasem”. Miała przez to wrażenie, iż jest on profesjonalnym pełnomocnikiem. Wszystkie pisma kazał jej jednak podpisywać samodzielnie. Gdy zdecydowała się zrezygnować z jego usług, pojawił się – jak twierdziła – problem z odzyskaniem nie tylko pieniędzy, lecz i przekazanych doradcy dokumentów. Po jej skardze prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie. Zawiadomienie złożył także poseł Borys Budka, który przyznał, że wpływało do niego więcej skarg na tego prawnika. Zabrzańska prokuratura rejonowa umorzyła wszystkie postępowania prowadzone w tej sprawie, gdyż nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego. Zebrany materiał dowodowy nie dawał nawet podstaw, by przejść od postępowania „w sprawie” do postępowania „przeciw” doradcy prawnemu.
W tekście w „Głosie Zabrza” (pod tytułem „Gra pozorów”) następuje opis działalności prawnika. Według autora przeciętny internauta, odwiedzając stronę, może odnieść wrażenie, że jest on profesjonalnym pełnomocnikiem. Tym bardziej, że informuje na niej o przestrzeganiu tajemnicy zawodowej, która zarezerwowana jest tylko dla osób wykonujących regulowane zawody prawnicze. Zwrócono też uwagę, że określanie się mianem „doradcy prawnego” może wprowadzać klientów w błąd, że chodzi o „radcę prawnego”. Osoba bez egzaminu zawodowego nie może natomiast reprezentować podsądnego w sprawach karnych, a w cywilnych dopuszcza się tylko ograniczony zakres czynności.

Bez tajemic

W artykule wskazano także, że praktyki w wydziałach karnym i cywilnym, którymi chwali się prawnik, polegały jedynie na pracy biurowej. Stąd określono go wprost mianem sekretarki. Wytknięto mu nawet to, że prowadzi działalność w mieszkaniu komunalnym, co pozwala zaoszczędzić na czynszu.
Na końcu tekstu znalazła się też wypowiedź rzeczonego doradcy prawnego, w której nie odniósł się on jednak do kwestii związanych z pracą w sądzie czy mieszkaniem komunalnym. Zaprzeczył natomiast, by tytułował się mecenasem, adwokatem lub radcą prawnym (faktycznie słowa te nie padają na jego stronie), oraz wskazał, że choć nie ma obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej, to przestrzega jej dla dobra klientów, stosując przepisy przewidziane dla innych zawodów prawniczych. Właśnie zasłaniając się tą tajemnicą, odmówił wypowiedzi na temat swojej dawnej klientki.
– Obawiam się, że chodzi tu o chwyt reklamowy polegający na podszyciu się pod zawód regulowany, a zatem mamy do czynienia z działaniem na granicy prawa. Nie sądzę, aby przez tajemnicę zawodową (tj. wiadomości powierzone lub powzięte w związku z prowadzonym poradnictwem prawnym) można było uznać ochronę z powołaniem się na tajemnicę przedsiębiorstwa. To dwie różne sfery – komentuje adwokat Jerzy Nau mann, specjalista od etyki zawodowej. – Osoba przesłuchiwana nie może zatem skutecznie powołać się na związanie tajemnicą zawodową, więc organ przesłuchujący nie musi jej z niczego zwalniać. Osoba prowadząca doradztwo prawne informująca o przestrzeganiu tajemnicy zawodowej jest świadoma faktu, że składa publiczne zapewnienie bez pokrycia – tłumaczy.

Sprostowanie i ciąg dalszy

Na żądanie doradcy gazeta opublikowała sprostowanie, w którym ponownie zaprzeczył on, jakoby pozorował działalność radcy prawnego, nie informował klientów, że nim nie jest, oraz chciał wywołać skojarzenia z tym regulowanym zawodem. Gazeta zapowiedziała, że powróci do sprawy i faktycznie tydzień później opublikowała tekst informujący o kolejnych skargach ludzi, którzy poczuli się przez prawnika oszukani.
Pierwszy tekst o tej sprawie ukazał się pod koniec sierpnia 2018 r. Niemal rok później, 18 sierpnia, gazeta poinformowała o wniesieniu przez doradcę prawnego prywatnego aktu oskarżenia przeciw autorowi tekstu i redaktorowi naczelnemu. Zarzucono im złamanie art. 212 kodeksu karnego, niesławnego przepisu penalizującego zniesławienie. Postępowanie jest niejawne i żadna ze stron nie chce zdradzać szczegółów. Pokrzywdzony doradca odesłał nas do reprezentującego go w sprawie adwokata Macieja Prowanckiego.
– Zamieszczone w artykułach informacje, osadzone w kontekście zainteresowania procesowego prokuratury, nie mogły pozostać bez reakcji. Zwłaszcza, iż mój mocodawca prowadzi swoją legalną i prawem niezabronioną działalność gospodarczą w oparciu o obowiązujące przepisy, posiadając ku temu odpowiednią wiedzę, kompetencję i doświadczenie zawodowe – tłumaczy pełnomocnik.

Dziennikarze przed sądem

Dodaje też, że największe zdziwienie budzi tytuł artykułu, który określa jako „krzykliwy i przyciągający uwagę”, a ponadto opatrzony „sugestywnym” zdjęciem. Informuje też, że jego klient doznał w wyniku tej publikacji szkód oraz krzywdy (choć nie wyjaśnia, na czym one polegały) i dlatego potrzebował odpowiedniego czasu na przygotowanie i złożenie skargi. Nie przekroczył jednak ustawowego, rocznego terminu na jej złożenie. Adwokat poszkodowanego nie odpowiedział też, dlaczego nie zdecydował się on na drogę cywilną, tylko karną, choć wskazał, że jedna nie tamuje drugiej.
Zarzut postawiony w tekście „Gra pozorów” nie dotyczy życia prywatnego ani rodzinnego, możliwe jest więc w tym przypadku dowodzenie jego prawdziwości. Dziennikarz i redaktor mogą się też uchronić od odpowiedzialności, wykazując, że działali w obronie społecznie uzasadnionego interesu.
Poszkodowany jest członkiem Stowarzyszenia Doradców Prawnych, które posiada nawet swój sąd koleżeński oraz spis „Zawodowe wartości etyczne”. Jest to jednak jedynie zbiór luźnych haseł, które nie zostały nigdzie rozwinięte ani zdefiniowane. Przykładowo pkt 3 (lojalność) składa się z dwóch nienumerowanych podpunktów „lojalność dla klienta” oraz „lojalność dla zaufania publicznego”. Trudno ten zbiór uznać za kodeks etyki zawodowej z prawdziwego zdarzenia, za złamanie którego można by pociągnąć kogokolwiek do odpowiedzialności.
Osoba prowadząca doradztwo prawne informująca o przestrzeganiu tajemnicy musi być świadoma, że składa publiczne zapewnienie bez pokrycia. Tajemnica zawodowa przynależy jedynie do zawodów regulowanych