Przyzwyczailiśmy się do tego, że nasze oczekiwania w stosunku do instytucji państwa są mniejsze niż w innych krajach. Wszędzie tam, gdzie państwo ma zrealizować jakąś usługę publiczną i zagwarantować jej odpowiedni poziom, w większości przypadków niestety tego egzaminu nie zdaje – ocenia Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli
Pana kadencja na stanowisku szefa NIK dobiega końca. Po tych sześciu latach kontrolowania niemal wszystkiego, co by pan powiedział naszym czytelnikom o Polsce – mamy silne państwo czy państwo z dykty?
Zero-jedynkowa odpowiedź jest nieprawdziwa, musimy pamiętać o punkcie startu. Jeszcze 30 lat temu byliśmy państwem bankrutem, nieobsługującym swoich długów z PKB na głowę mieszkańca o jedną trzecią niższym niż na Ukrainie. Dziś do Polski przyjeżdża 1,5–2 mln Ukraińców w poszukiwaniu lepszego życia. To pokazuje, jakiego skoku cywilizacyjnego dokonał nasz kraj. To oczywiście lepsza część medalu, ale jest też ta gorsza. Niestety w bardzo wielu obszarach funkcjonowania państwa rywalizujemy z takimi potęgami jak Albania czy Bułgaria. Mówię tu np. o służbie zdrowia. Dziś w Polsce wydatki bieżące na ochronę zdrowia (publiczne i prywatne) to 6,7 proc. PKB. Kiedy liczymy same wydatki publiczne, to już tylko 4,7 proc. PKB. Z danych OECD wynika, że jesteśmy krajem europejskim, w którym obywatele muszą najwięcej dopłacać do swojej opieki medycznej. To aż 23,5 proc. wszystkich wydatków na ten cel. Dla porównania we Francji to 10 proc., a w sąsiednich Czechach 15 proc.
Pozostało
97%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama