Zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie w piątek złożył już do warszawskiej prokuratury wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej. Jak polityk uargumentował swój wniosek? Powołał się na art. 32 Konstytucji RP, który mówi, że "nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".
- Sformułowanie »Strefa wolna od...« nawiązuje do faszystowskiej praktyki ludobójstwa i pogardy człowieka niezależnie od tego, jakiej społeczności wykluczenie i dyskryminacja ma dotyczyć: gejów, lesbijek, ludzi starych, chorych, kobiet, biednych. Każda z tych osób ma prawo korzystać z pełnej ochrony państwa. Państwo zaś ma obowiązek jej taką ochronę i brak dyskryminacji zapewnić - napisał w uzasadnieniu wniosku.
Kolejne zawiadomienie w związku z naklejkami "Gazety Polskiej" złożyła Kampania Przeciw Homofobii.
Organizacja skorzystała jednak z innej podstawy prawnej. Jak czytamy w opublikowanym komunikacie jest nią artykuł 256 Kodeksu karnego. Zgodnie z jego treścią „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Przypomnijmy, że akcja "Gazety Polskiej" została skrytykowana przez światowe media takie jak np. BBC News. Do akcji „Gazety Polskiej” odniosła się także między innymi ambasador USA Georgette Mosbacher.
- Jestem rozczarowana i zaniepokojona tym, że pewne grupy wykorzystują naklejki do promowania nienawiści i nietolerancji. Szanujemy wolność słowa, ale musimy wspólnie stać po stronie takich wartości jak różnorodność i tolerancja – napisała na Twitterze.
W sieci nie brakuje jednak osób, które popierają działania „Gazety Polskiej” i zachęcają do rozpowszechniania naklejek w przestrzeni publicznej.
- Trzeba kupić i nakleić - napisał na Twitterze ks. Tomasz Brussy i dodał, że należy powiedzieć "stop homopropagandzie".
Z kolei prawicowy publicysta Tomasz Terlikowski zastanawiał się, czy kolportowane za pomocą prasy tego typu naklejek jest dopuszczalne.
- Wyobraźcie sobie, co by było gdyby jakieś liberalne medium wypuściło naklejki dla usługodawców z napisem: 'Strefa wolna od katolików/katolicyzmu'. Jaki byłby szum, jakie protesty, jakbyśmy byli oburzeni niedopuszczalną dyskryminacją – pisze na swoim profilu na Facebooku.
Dodaje jednak, że same naklejki nie pomogą w walce z "ideologią LGBTQ", a będą raczej wspierać tych, którzy ją głoszą.
Jakie kroki w związku z akcją "Gazety Polskiej" może podjąć warszawska prokuratura, do której trafiły zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa? Postępowanie prawdopodobnie zostanie umorzone. W polskim systemie prawnym nie ma bowiem przepisów zakazujących dyskryminacji osób ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową. Rozszerzenie odpowiedzialności karnej w tym zakresie (art. 256 i 257 kk.) rekomendowała już kilkukrotnie Polsce Organizacja Narodów Zjednoczonych. Choć rząd zgodził się z sugerowanymi rozwiązaniami, na poziomie legislacyjnym nie doszło do tej pory do żadnych zmian.