Nie została zlikwidowana, ale nie działa, bo nie ma środków. A nie ma, mimo że sprzedała państwu majątek olbrzymiej wartości. Czego powinna nas nauczyć historia Fundacji xx. Czartoryskich?
Mało poświęca się u nas uwagi regulacjom prawnym dotyczącym fundacji. Przekłada się to i na stosunkową niską kulturę prawną i stan świadomości społecznej w tej materii. Nie od rzeczy będzie zatem na przykładzie jednej, acz szczególnie medialnej fundacji przedstawić kilka uwag o charakterze zdawałoby się elementarnym.
Artykuł 1 ustawy z 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach (t.j. Dz.U z 2018 r. poz. 1491) stanowi, że fundację ustanawia się dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów społecznie lub gospodarczo użytecznych, w szczególności takich, jak: ochrona zdrowia, rozwój gospodarki i nauki, oświata i wychowanie, kultura i sztuka, opieka i pomoc społeczna, ochrona środowiska oraz opieka nad zabytkami. Przykładem takiej fundacji ustanowionej dla realizacji społecznie użytecznych celów zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej była niewątpliwie Fundacja xx. Czartoryskich.
Bezcenna kolekcja…
Historia kolekcji książąt Czartoryskich sięga roku 1801, kiedy to księżna Izabela z Flemingów Czartoryska zaczęła gromadzić na większą skalę dzieła sztuki, w szczególności te związane z polską kulturą i historią. W czasach PRL Czartoryskim skonfiskowano majątek. Państwo wzięło ich skarby „w zarząd i użytkowanie” a następnie włączyło je do Muzeum Narodowego w Krakowie jako Zbiory Czartoryskich. Od tego też momentu to państwo płaciło za utrzymanie kolekcji. W 1984 r. Ministerstwo Kultury zwróciło się do ostatniego przedstawiciela głównej męskiej linii rodu księcia Adama Karola Czartoryskiego z propozycją przekazania kolekcji narodowi za odszkodowaniem (ponoć 5–6 mln dol.). Do transakcji jednak nie doszło, podobno dlatego, że ktoś w ministerstwie zaproponował wypłatę w postaci złota, ale… czarnego, czyli węgla. Widocznie książę Czartoryski spędzający zazwyczaj czas w cieplejszych niż PRL krajach (wszak obywatel Hiszpanii), aż takich ilości opału nie potrzebował. Wkrótce PRL dobiegła swego kresu, a wraz z nią i temat rzeczonej transakcji. W 1991 r. doszło natomiast do transakcji wiązanej: książę powołał do życia Fundację xx. Czartoryskich przy Muzeum Narodowym w Krakowie, której to następnie przekazał na własność zbiory i budynki. Fundacji nadano walor wieczystej. W jej statucie zapisano, że jej majątek w Krakowie i Sieniawie jest jako „historyczna, nierozerwalna całość” niezbywalny. Zbiory i nieruchomości Muzeum Czartoryskich miało nadal utrzymywać państwo. Dlatego też m.in. prezesem zarządu – liczącego wraz z fundatorem od ośmiu do dwunastu osób – miał być „każdoczesny dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie”, przy którym książę fundator Czartoryski był tylko zwykłym członkiem kolegialnego zarządu, jednym z wielu.
Ustanawiając fundację, Adam Czartoryski wieczyście zrzekł się na jej rzecz swoich praw dotyczących własności zbiorów. Nie mogły być one ani wywiezione, ani trwale niedostępne dla polskiej publiczności. Procedura ewentualnej zmiany statutu została opisana w sposób w praktyce zapewniający pełną kontrolę państwu polskiemu.
W 2003 r. zarząd fundacji podjął uchwałę o zmianie w statucie polegającej na usunięciu zapisu o tym, że jej prezesem jest dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. Dyrektor był niejako strażnikiem pieniędzy publicznych, które co roku – w wielomilionowych kwotach – przekazywane były fundacji z budżetu państwa. Zmianę bez problemu zarejestrował sąd rejestrowy. W efekcie miejsce dyrektora MNK na stanowisku prezesa zarządu fundacji zajął najpierw kuzyn księcia fundatora, znany historyk, również książę o historycznym nazwisku. W kolejnych latach uległy atrofii związki kolekcji ze Skarbem Państwa i Muzeum Narodowym w Krakowie.
Historia fundacji szczególnie przyśpieszyła mniej więcej od 2015 r., a wnioski o zmianę jej statutu zaczęły wpływać do sądu rejestrowego z zadziwiającą wprost regularnością. Proces przekształcenia przeprowadzono stopniowo za pomocą wielu ewolucyjnych zmian ingerujących w jej pierwotny ustrój.
W konsekwencji kolejnych modyfikacji doszło przede wszystkim do zmiany celów statutowych, a fundacja z instytucji skoncentrowanej klarownie na ochronie i udostępnianiu kolekcji Czartoryskich zmieniła się w fundację przynajmniej deklaratywnie zajmującą się m.in. kształceniem studentów czy zapewnianiem tworzenia postaw humanistycznych i prospołecznych. Pojawił się wreszcie i zapis o wspieraniu (w tym finansowym) przez fundację innych organizacji o ogólnie tylko opisanych cechach.
Ostatnich zmian statutowych dokonano tuż przed sprzedażą kolekcji. Poprzednia wersja dokumentu złożonego w KRS ciągle zabraniała dokonania tego typu transakcji. Wprowadzono zatem wprost w statucie możliwość sprzedaży kolekcji, a następnie niezwłocznie przeprowadzono transakcję. Usunięto również m.in. zapis przywołujący wieczysty charakter fundacji.
23 grudnia 2016 r. dotychczasowy zarząd Fundacji Książąt Czartoryskich podał się do dymisji. Prezes tłumaczył publicznie tę decyzję utratą zaufania do fundatora z uwagi na prowadzone negocjacje dotyczące sprzedaży zbiorów; miały one się odbywać bez udziału, a nawet wiedzy zarządu fundacji.
Fundator, książę Czartoryski, jako pozbawiony prawa reprezentacji, nawet jeśli prowadził formalne czy – jak chce minister kultury – nieformalne negocjacje, żadnej umowy podpisać skutecznie nie mógł. W związku z dymisją dotychczasowego zarządu zostali więc szybko powołani nowi członkowie. Odnotujmy, że konsekwentnie z historycznymi, książęcymi nazwiskami.
…wyceniona i sprzedana
29 grudnia 2016 r., a więc niespełna tydzień po dymisji poprzedniego zarządu, Fundacja Książąt Czartoryskich, reprezentowana już przez nowy zarząd, podpisała wielką historyczną umowę o przekazaniu Skarbowi Państwa całej kolekcji Czartoryskich oraz nieruchomości w Krakowie za kwotę 100 mln euro.
Kwestię samej transakcji, wynegocjowanej ceny etc. zostawmy jednak specjalistom i politykom, którzy jak wiadomo, znają się na wszystkim. Życie wszak szybko dopisało do tej historii epilog.
Pod koniec 2018 r. fundacja poinformowała, że nie ma już pieniędzy na dalszą działalność. Rzecz wydaje się zastanawiająca. Przecież to ta sama fundacja, która przez lata otrzymywała kilku- czy kilkunastomilionowe datki od polskiego podatnika, a dopiero co otrzymała kwotę, bagatela, blisko 500 mln zł. Fundacja podjęła jednak decyzję o przekazaniu środków zgromadzonych w okresie swojej działalności, w tym w szczególności kwoty właśnie na jej rzecz zapłaconej przez Skarb Państwa, na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie. Trafiło do niej ok. 85 mln euro. Pozostały majątek przekazano zaś na rzecz trzech innych (książęcych i hrabiowskich) fundacji.
W ten oto sposób Fundacja xx. Czartoryskich została bez majątku. W konsekwencji jej zarząd niezwłocznie złożył do właściwego sądu rejestrowego wniosek o zakończenie działalności fundacji poprzez przeprowadzenie procesu likwidacyjnego. Towarzyszyła mu uchwała rady Fundacji xx. Czartoryskich stwierdzająca, że „w wyniku wyczerpania środków finansowych i majątku Fundacji xx. Czartoryskich (…) Rada Fundacji postanawia rozwiązać Fundację po przeprowadzeniu likwidacji”.
Potwierdzałoby to dalekowzroczność decyzji ministra o zakupie kolekcji. Skoro nowe władze fundacji nie potrafiły zadbać o marne kilkaset milionów złotych, to czy byłyby w stanie należycie zaopiekować się bezcenną wszak „Damą z gronostajem”?
Co na to sąd?
Co jednak z likwidacją fundacji? Otóż sąd rejestrowy po otrzymaniu wniosku wezwał fundację do przedstawienia dalszych dokumentów uzasadniających konieczność jej likwidacji. W odpowiedzi prezes zarządu, książę Radziwiłł, wystosował oświadczenie, które również sądu nie przekonało. Znów nie wydał żadnej decyzji merytorycznej i ponownie wezwał fundację do uzupełnienia braków. Tak minęły kolejne miesiące. Wreszcie w kwietniu 2018 r. sąd oddalił wniosek fundacji o jej likwidację.
Decyzja ta, podjęta wiele miesięcy po wytransferowaniu majątku fundacji za granicę, żadnego problemu jednak już nie rozwiązała. Sama bowiem konstatacja zarządu, że skoro masa majątkowa fundacji się wyczerpała i nie istnieją realne możliwości jej odtworzenia, to nie ma możliwości ani potrzeby jej dalszego bytu prawnego, jest akurat jak najbardziej prawidłowa. Zdaje się, że zarząd faktycznie przedstawił też dokumenty tę ustawową przesłankę likwidacji fundacji uzasadniające. Problem tkwił zaś od początku zupełnie gdzie indziej i na pewno nie w skromności dokumentacji załączonej do wniosku o otwarcie likwidacji fundacji.
Tymczasem sprawa została mocno nagłośniona w mediach. Księżna Tamara Czartoryska nie zawahała się nawet przed publiczną i, co tu dużo mówić, bardzo ostrą oceną postępowania fundatora, a więc własnego ojca.
Zwróciła ona uwagę, że ostatecznym wynikiem transakcji jest to, że:
- zbiory były tam, gdzie są,
- ten sam podmiot, czyli wszyscy polscy podatnicy, łoży na nie jak dotychczas,
- natomiast pieniądze polskiego podatnika, które realnie zapłacono, zostały bezpowrotnie wytransferowane za granicę.
Wyznała przy tym, że jej ojciec, książę fundator Czartoryski, grożąc, że nie weźmie udziału w jej ślubie, zmusił ją do podpisania protokołu uchwały rady zatwierdzającej likwidację fundacji.
Zgodnie z innymi enuncjacjami prasowymi książę Czartoryski nie chciał sprzedawać kolekcji, a jedynie przystał na zaproponowane przez MKiDN warunki z obawy przed utratą majątku. O ile wierzyć tym wynurzeniom, mielibyśmy okoliczność wykluczającą swobodne powzięcie oświadczenia woli – tyle że formalnie składa je zarząd fundacji, po cóż zatem miałby MKiDN wpływać na proces decyzyjny księcia fundatora? Wyjaśnieniem mogłaby być jego rzeczywista rola w fundacji, zgoła inna od tej zapisanej w jej aktach ustrojowych i KRS.
Podobnie można by mówić o wadzie oświadczenia woli odnośnie do podpisu księżny Tamary. Zgodnie z polskim prawem nieważne jest bowiem oświadczenie woli złożone pod wpływem groźby, przy czym przez groźbę rozumie się również przymus psychiczny.
Nie oceniając rzeczy na gruncie biznesowym czy etycznym, wskażmy, że zgodnie z prawem to zarząd fundacji jest jej jedynym organem reprezentacji. To on (względnie przezeń ustanowiony pełnomocnik) w jej imieniu składa świadczenia woli. Z kolei fundator ma z mocy ustawy szczególnej uprawnienia, ale tylko do chwili zarejestrowania fundacji, z którą to datą uzyskuje ona osobowość prawną. Uprawnienia fundatora mają charakter praw osobowych, nie mają charakteru cywilnego i nie tworzą praw podmiotowych. Są one niezbywalne (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 30 lipca 1998 r., sygn. akt I ACa 500/98, Wokanda 1999/6/45).
Minister kultury podniósł, że kolekcja jako skarb polskiej kultury mogła przepaść, jako że nie była właściwie zabezpieczona w sensie prawnym właśnie.
– „Dama” była z Polski wywożona, statuty były zmieniane, fundator w każdej chwili mógł zmienić statut i zmieniał ten statut, także tam nie było żadnej gwarancji, statut prywatnej fundacji nie jest gwarancją dla narodu polskiego, że tej kolekcji nie stanie się coś niewłaściwego – mówił.
Fundacja nie spółka
Tak więc szczytna działalność Fundacji xx. Czartoryskich została gwałtownie przerwana i ostatecznie zakończona, co poprzedziły dwa, zdawałoby się, zupełnie ze sobą niekorespondujące zdarzenia. Najpierw gwałtowne zwiększenie, spieniężenie masy majątkowej wskutek transakcji sprzedaży całości jej zbiorów, a niemal zaraz potem zupełne wyczerpanie tej masy i zakończenie realizacji celów statutowych wskutek wytransferowania całej tej masy majątkowej za granicę RP. Czy polskie prawo fundacyjne rzeczywiście pozwala na takie działanie? Jak ocenilibyśmy władze spółki kapitałowej przekazujące cały jej majątek innym spółkom, w szczególności podmiotom zagranicznym? Czy nie w kryteriach prawno-karnych jako działanie na szkodę spółki? Fundacja to jednak nie spółka.
Celem fundacji zgodnie z jej aktem fundacyjnym jest ochrona Muzeum i Biblioteki xx. Czartoryskich w Krakowie oraz nieruchomości wchodzących w skład majątku fundacji w Krakowie i Sieniawie jako historycznej, nierozerwalnej całości, jak również udostępnianie powyższych zbiorów społeczeństwu. Zapis ten został powtórzony w art. 6 statutu. Treść aktu fundacyjnego w zakresie, w jakim określa cele fundacji, ma charakter wieczysty. Nie ma żadnej prawnej możliwości jego zmiany. Akt ustanowienia w określonym celu ma miejsce tylko jeden raz w historii każdej fundacji. Zostaje ona w nim powołana do życia w określonym społecznie użytecznym celu. Wyposażona w określoną masę majątkową ma ją spożytkować dla realizacji tego właśnie celu. Żadne odstępstwa od tej zasady nie są możliwe.
Czy oznacza to również wieczystą niezmienność celów fundacji? Bynajmniej. Ich zmiana jest możliwa, jeśli taką ewentualność dopuszcza statut, a w Fundacji xx. Czartoryskich dopuszczał. Z możliwości tej przez wiele lat jej działalności korzystano nader ostrożnie. Zmieniło się to diametralnie w ostatnim czasie, kiedy to statut został zmieniony bodaj kilkanaście razy.
Konstatacja, że skoro statut fundacji dopuszczał możliwość zmian nawet zapisów dotyczących celów, to przy zachowaniu określonego w nim trybu mógł on być dowolnie zmieniany, nie będzie jednak bynajmniej prawdziwa. Nie jest bowiem wykluczona zmiana tych jego postanowień, które są zgodne z oświadczeniem woli o ustanowieniu fundacji i dotyczą wymagań innych niż określone w art. 3 ust. 2 ustawy o fundacjach (cel fundacji oraz składniki majątkowe przeznaczone na jego realizację). Zmiana celów fundacji nigdy nie może prowadzić do zmiany celu, dla którego fundator w ogóle ją powołał, a więc wprowadzone zmiany powinny pozostawać w zgodzie z pierwotną wolą fundatora, dla wyrażenia której szczególne znaczenie ma właśnie akt fundacyjny (uchwała SN z 12 kwietnia 2007 r., sygn. akt III CZP 26/07). Sąd Najwyższy w uzasadnieniu uchwały z 24 listopada 2006 r. (sygn. akt III CZP 114/06) stwierdził, że w przypadku dokonywania zmian w statucie, zarząd, a także organy nadzorcze i sąd rejestrowy, powinny brać w pierwszym rzędzie pod rozwagę wolę fundatora wyrażoną w akcie fundacyjnym i jej pierwotnym statucie, tak aby stworzona przez niego osoba prawna działała w sposób, jaki on sobie wyobrażał. Okoliczność, że zmiany celów fundacji dokonuje potem faktycznie ta sama osoba fizyczna czy to działająca jako fundator, czy to w ramach zarządu w zależności od szczegółowych zapisów statutowych, jest tutaj kompletnie bez znaczenia. Prawo chroni pierwotną wolę fundatora. Jeśli on sam chciałby w przyszłości realizować inne cele, zawsze może powołać kolejną i dalsze fundacje.
Baczenie nad tym, aby wola fundatora nie została wypaczona wskutek zmiany statutu, należy w pierwszym rzędzie do sądu rejestrowego. Dlatego też m.in. wszelkie zmiany w statucie są skuteczne i obowiązują dopiero po dacie ich zarejestrowania w Krajowym Rejestrze Sądowym – jest to skutek konstytutywny wpisu.
Powtórzmy: Celem Fundacji xx. Czartoryskich zgodnie z jej aktem fundacyjnym jest ochrona Muzeum i Biblioteki xx. Czartoryskich w Krakowie oraz nieruchomości wchodzących w skład majątku Fundacji w Krakowie i Sieniawie jako historycznej, nierozerwalnej całości, jak również udostępnianie powyższych zbiorów społeczeństwu. Tym właśnie fundacja miała się zajmować, po to została w ogóle powołana do życia. Tak określone zostały jej przesłanie i istota bytu prawnego. Całe jej działanie i wszystkie podejmowane w jej ramach przedsięwzięcia realizacji tego właśnie celu winny zostać poświęcone, podporządkowane. Jednakże kolejne zmiany statutu doprowadziły do sytuacji sprzeciwiającej się tym właśnie celom, umożliwiając rozdzielenie tego, co w akcie fundacyjnym określono jako nierozerwalną całość, a potem do spieniężenia i wyzbycia się całej masy majątkowej fundacji.
W art. 2 statutu zapisano jej wieczysty charakter, ale dzisiaj władze fundacji domagają się jej likwidacji. W art. 9 statutu zapisano też niezbywalny charakter majątku fundacji, ale cały ten majątek zbyto, a następnie jeszcze przetransferowano do innych podmiotów pozyskane tą drogą środki. Wola ludzka nie jest niezmienna. Cele fundacyjne określone w akcie jej powołania mają już jednak niezmienny charakter. Zadaniem sądu i organów nadzorczych jest baczenie, by pod żadnym pozorem nie doszło do ich wypaczenia.
Kolejne pytanie: czy rzeczywiście niezbędne było przejęcie wartościowych dla polskiej kultury zbiorów przez państwo i jego instytucje? Wbrew pozorom nie ma jednej, prostej odpowiedzi, także na płaszczyźnie stricte prawnej.
Dzieła były własnością polskiej osoby prawnej realizującej z założenia wyłącznie cele społecznie użyteczne, o czym stanowi polskie prawo. Twierdzenie, że tylko państwo będzie najlepszym właścicielem zbiorów, trąci nieco myśleniem z ustroju słusznie minionego.
Najważniejszym prawnym zabezpieczeniem przed ewentualnym wywiezieniem z Polski zbiorów była zapewne ustawa o ochronie zabytków z 10 lipca 2016 r. w ramach której powstała Lista Skarbów Dziedzictwa („dzieł szczególnej muzealnej troski”). Te dzieła, wpisane nawet wbrew woli właścicieli, państwo mogłoby przejąć, gdyby groziła im kradzież, nielegalne wywiezienie za granicę czy uszkodzenie. Moglibyśmy stwierdzić, iż w świetle obowiązującego prawa była to obawa płonna, a przede wszystkim, że wskazana zmiana statutu byłaby niezgodna z prawem i nie powinna być zarejestrowana. Pamiętać jednak należy, iż praktyka krakowskiego sądu rejestrowego w tej materii była co najmniej wątpliwa. Mogło to zasadnie wzbudzić zaniepokojenie ministra.
Państwo i prawo
Nie było wprawdzie tak, aby organy nadzoru w ogóle się sprawą nie zainteresowały. „W związku z licznymi sygnałami dotyczącymi transakcji pomiędzy: polskim Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego a Fundacją xx. Czartoryskich w Krakowie, a następnie pomiędzy tą Fundacją a Fundacją Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie, prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski już w kwietniu br. na podstawie ustawy o NIK zlecił Krajowej Administracji Skarbowej przeprowadzenie kontroli doraźnej” – informowała w sierpniu 2018 r. Najwyższa Izba Kontroli na swojej stronie internetowej. W piśmie do szefa Krajowej Administracji Skarbowej prezes NIK napisał zaś, że wyniki analizy przeprowadzonej przez NIK „wskazują na ryzyko wystąpienia nieprawidłowości polegającej na chęci uniknięcia przez Fundację xx. Czartoryskich opodatkowania poprzez przekazanie większości środków uzyskanych ze sprzedaży tzw. kolekcji Czartoryskich za kwotę 100 mln euro do fundacji Le Jour Viendra, założonej przez Adama Czartoryskiego w Liechtensteinie”.
Małopolski Urząd Celno-Skarbowy w Krakowie poinformował z kolei NIK, że wszczął kontrolę już w czerwcu 2018 r. NIK wystąpiła do wicepremiera/ministra kultury i prezydenta Krakowa o wyjaśnienia w sprawie sprawowanego przez nich nadzoru nad działalnością Fundacji xx. Czartoryskich.
Jaki jest wymierny rezultat działań NIK, niestety nie wiem. Zgodnie z informacjami medialnymi izba miała podać, że zarówno wiceminister kultury, jak i prezydent Krakowa odpowiedzieli, iż „nie stwierdzono nieprawidłowości, które skutkowałyby koniecznością wystąpienia do sądu z wnioskiem o zbadanie działalności Fundacji”. Prezydent Krakowa wskazywał również, że zmiany w statucie fundacji dokonane w 2017 r. w ogóle nie budziły wątpliwości.
Zaniechano zatem w sprawie wymaganej, należytej i jak najbardziej pożądanej reakcji prawnej, a przecież możliwych do zastosowania środków prawnych było całkiem dużo. Wśród możliwych środków nadzorczych wskażmy choćby na:
- uchylenie przez sąd uchwały zarządu fundacji pozostającej w rażącej sprzeczności z jej celem albo z postanowieniami statutu fundacji lub z przepisami prawa,
- zawieszenie przez sąd zarządu fundacji i wyznaczenie zarządcy przymusowego, jeśli działanie zarządu fundacji w sposób istotny narusza przepisy prawa lub postanowienia statutu albo jest niezgodne z jej celem.
Znowu zatem problem leży nie w prawie, lecz w jego niestosowaniu. Wybrana reakcja prawna powinna być zawsze adekwatna do sytuacji. Organ nadzorczy zaś, posługując się elastycznie dostępnym mu instrumentarium prawnym, powinien sprawować realną i rzeczywistą kontrolę nad fundacją. Powinien zatem skutecznie realizować i egzekwować swoje uprawnienia. Taki jest w ogóle sens tego zewnętrznego nadzoru nad fundacjami.
Organem decyzyjnym w tym względzie jest sąd (właściwy wydział gospodarczy KRS). Działa on jednak na wniosek właściwego zewnętrznego organu nadzoru, czyli starosty albo właściwego ministra. Ustawa o Krajowym Rejestrze Sądowym daje mu jednak możliwość wszczęcia postępowania z urzędu.
W omawianym przypadku właściwym ministrem jest ten sam minister, który w imieniu państwa przejął masę majątkową fundacji w zamian za pieniądze polskiego podatnika. Ta niecodzienna transakcja została bowiem przeprowadzona przez fundację z organem sprawującym nad nią nadzór.
Zarząd do wniosku o likwidację załączył oświadczenie o wyczerpaniu majątku. Należy jednak postawić pytanie, czy majątek ten został wykorzystany na realizację celów fundacji? Jeśli nie, to jest to przecież właśnie działanie wymagające natychmiastowej reakcji organów nadzoru.
Sąd ma/miał wszelkie dane do podjęcia właściwych środków nadzorczych. Im dalej od daty podjęcia rzeczonej uchwały, tym bardziej jej konsekwencje stają się nieodwracalne.
Prezes zarządu, broniąc podjętych decyzji, publicznie wskazał, że „zgodnie ze statutem Fundacja realizuje swoje cele, także poprzez darowizny dla innych fundacji lub instytucji kultury. W czasie ostatnich 12 miesięcy Fundacja przekazała liczne darowizny na rzecz instytucji zajmujących się kulturą, nauką itd.”. Innymi słowy stwierdził, że darowanie całego majątku innemu podmiotowi było po prostu sposobem realizacji celów fundacji, względnie inną formą ich realizacji. Dodał jeszcze, że wybrano podmiot z Liechtensteinu, ponieważ „funkcjonuje tam bardzo dobre prawodawstwo dla fundacji, jest duża stabilność legislacyjna”. Rzeczywiście Liechtenstein należy do państw z dużą tradycją prawa fundacyjnego, a cały system prawny tego niewielkiego państwa cechuje stabilność dająca możliwie duży poziom pewności działania, a że przy okazji to jeszcze europejski raj podatkowy, to zapewne nie szkodzi.
Nas jednak bardziej interesuje, czy polska fundacja może, nie naruszając prawa, w sposób dowolny oddać swój majątek do podmiotów działających w państwach o bardziej stabilnym systemie prawnym, jak np. Lichtenstein? To, czy przeniesienie całego majątku do fundacji zagranicznej jest zgodne z polskim interesem publicznym, to już tylko retoryczne pytanie.
Fundacja jest niczym innym jak tylko masą majątkową celowego przeznaczenia (na realizację celów zgodnych z interesem publicznym). Sytuacja wyzbycia się tej masy w każdy inny sposób niż ściśle uwarunkowany i związany z realizacją jej celów ma charakter bezprawny.
Zagraniczna instytucja obdarowana przez Fundację xx. Czartoryskich została również dopiero co powołana przez osoby z nią związane. Jej celami statutowymi są m.in.:
- ochrona i zachowanie dziedzictwa kulturowego, zwłaszcza z rodzin arystokratycznych w Polsce i za granicą (zwłaszcza rodziny fundatora, rodziny beneficjentów lub rodzin, które są związane z beneficjentem) oraz zabezpieczanie dziedzictwa i historii,
- obszar kulturowy (w tym nauczanie studentów) – pomoc, wsparcie i wspieranie beneficjentów w rozwoju patriotycznych, humanistycznych i prospołecznych zachowań i emocji, w tym poprzez badania naukowe i techniczne oraz poprzez działania kulturalne i edukacyjne;
- stypendia badawcze w celu promowania i wspierania edukacji w Polsce przez osoby polskiego pochodzenia mieszkających za granicą (w tym beneficjentów i członków rodzin wyżej wymienionych), w szczególności te z dawnych terenów wschodniej granicy Rzeczypospolitej Polskiej;
- projekty kulturalne, naukowe i edukacyjne realizowane w szczególności w miejscach historycznie powiązanych z rodzinami założyciela, beneficjentów lub rodzin z nimi związanych;
- renowacja i renowacja zabytków i pomników, a także przedmiotów przypominające o rodzinach założyciela, beneficjentach lub rodzinach z nimi związanych;
- wspieranie edukacji młodzieży z Polski (m.in. beneficjentów i członków wspomnianych rodzin).
Jak widzimy, fundacja w Liechtensteinie przede wszystkim stwarza prawne możliwości spożytkowania wytransferowanych z RP środków z korzyścią dla członków arystokratycznych rodzin w nią zaangażowanych, w tym i samego księcia Adama Czartoryskiego. Zupełnie nie koresponduje to z celami, dla jakich powoływano w 1991 roku Fundację xx. Czartoryskich, przez długie lata zasilaną milionami płaconymi przez polskich podatników. Oczywiście w statucie polskiej Fundacji xx. Czartoryskich podobnych zapisów brak, gdyż w świetle rodzimego prawa działalność takiej instytucji musi mieć charakter społecznie użyteczny, a co za tym idzie – nie może faworyzować konkretnych osób, zwłaszcza rodziny fundatora. Nie można zatem za zarządem Fundacji xx. Czartoryskich uczciwie mówić o kontynuacji jej dotychczasowej działalności kulturalnej w nowym, lepszym otoczeniu prawnym Liechtensteinu.
Fundacja w Liechtensteinie nie wsparła np. kosztownego, właśnie realizowanego remontu Muzeum Czartoryskich czy Muzeum Narodowego w Krakowie, które opiekuje się kolekcją, a to przecież były najważniejsze cele polskiej fundacji. „Le Jour Viendra” oznacza „nadejdzie dzień”. Chciałoby się dopisać, że dla niektórych właśnie nadszedł.
Fundamentalnym, niewzruszalnym założeniem i sensem każdej polskiej fundacji jako takiej jest przy tym działanie w interesie publicznym. Fundacje działające w innych państwach, pozostające poza polskim systemem prawnym, w tym i określonymi w nim instrumentami nadzorczymi, z założenia nie realizują polskiego interesu publicznego. Dowodzenie, że sposobem uzupełnienia celu naszej modelowej fundacji jest przekazanie całego jej majątku na rzecz podmiotu zagranicznego takiego celu nierealizującego to albo całkowite niezrozumienie, albo celowe mówienie nieprawdy. Czy Fundacja xx. Czartoryskich zostanie ostatecznie zlikwidowana? Na razie istnieje, bo sąd odmówił wpisania otwarcia procesu jej likwidacji. Co jednak dalej? Jak słusznie pisał śp. prof. Henryk Cioch w podręczniku poświęconym prawu fundacyjnemu, wyłączona jest likwidacja fundacji w sytuacji, gdy realizowane cele:
a) odbiegają od celów wskazanych w akcie fundacyjnym i statucie,
b) są osiągane w drodze stosowania środków bezprawnych bądź sprzecznych z zasadami współżycia społecznego,
c) naruszają ogólne zasady porządku prawnego.
W razie zaistnienia jednej z powyższych sytuacji organy sprawujące nadzór mają zaś obowiązek zastosowania sankcji wskazanych w art. 13 i 14 ustawy (właściwy minister lub starosta może wystąpić do sądu o uchylenie uchwały zarządu fundacji pozostającej w rażącej sprzeczności z jej celem albo z postanowieniami statutu fundacji lub z przepisami prawa; organ ten może jednocześnie zwrócić się do sądu o wstrzymanie wykonania uchwały do czasu rozstrzygnięcia sprawy; może wystąpić do sądu o zawieszenie zarządu fundacji i wyznaczenie zarządcy przymusowego). W świetle powyżej przedstawionej argumentacji zachodzą przesłanki do takiej właśnie reakcji i jej właśnie należałoby oczekiwać.
Nawet najlepsze prawo zapisane, ale nierealizowane, funta kłaków nie jest warte. Brak jego należytej egzekucji to zdaje się jeden z polskich grzechów głównych od czasów rzeczpospolitej szlacheckiej.