W zeszłą środę, zupełnie niezauważona, odbyła się ważna uroczystość w Pałacu Prezydenckim. Oto bowiem głowa państwa po raz kolejny wręczyła nominacje sędziowskie oraz asesorskie.
Oczywiście każde takie wydarzenie jest niezwykle istotne i podniosłe. Jednak tym razem uroczystość była absolutnie wyjątkowa. Oto bowiem głowa państwa po raz pierwszy awansowała do sądu wyższego rzędu jednego z członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Zaszczytu tego dostąpił Grzegorz Furmankiewicz, do środy sędzia Sądu Rejonowego w Jaśle. A w kolejce czeka jeszcze dwoje innych sędziów tego szczebla zasiadających w KRS. Można więc zaryzykować tezę, że im bardziej postępuje „reforma” wymiaru sprawiedliwości, tym bardziej ubywa w radzie sędziów sądów rejonowych. A chyba nikomu nie trzeba przypominać, że to właśnie brak tudzież niewystarczająca liczba przedstawicieli tego właśnie szczebla w poprzednich składach KRS był jednym z argumentów mających przemawiać za dokonaniem zmian w tym organie.
Trzeba przyznać, że sędzia Furmankiewicz nie tracił czasu. O tym, że stara się o miejsce w Sądzie Okręgowym w Krośnie, było wiadomo już po dwóch miesiącach od pierwszego posiedzenia KRS w nowym składzie. Wówczas w DGP informowaliśmy, że o awans stara się także drugi członek nowej rady – Maciej Nawacki. No i trzeba przyznać, że z tych dwóch kandydatów prezydent wybrał tego mniej kontrowersyjnego. Należy bowiem przypomnieć, że są wątpliwości co do tego, czy sędzia Nawacki miał wystarczające poparcie, aby móc startować do KRS, a sędzia wizytator, wystawiając mu ocenę, wspomniał, że „wyeliminowanie w Jego pracy stwierdzonych mankamentów wymagałoby jeszcze kilku lat orzekania w sprawach gospodarczych, w warunkach dających więcej czasu na sprawne podejmowanie przemyślanych i rozważnych decyzji”. Co oczywiście wcale nie wyklucza, że w kolejnym rzucie i ten sędzia zostanie powołany do sądu okręgowego (w jego przypadku chodzi o SO w Olsztynie). Ani opinia sędziego wizytatora, ani wątpliwości co do kandydowania przez Nawackiego do rady nie przeszkodziły bowiem KRS w przekazaniu prezydentowi jego kandydatury do SO.
Kolejnym członkiem KRS starającym się o awans jest Joanna Kołodziej-Michałowicz. Startowała w konkursie do SO w Słupsku i zyskała poparcie kolegów z rady. I to pomimo, że w opinii na temat jej pracy sędzia wizytator napisał wprost: „Pani Sędzia moim zdaniem nie daje gwarancji należytego wykonywania czynności na stanowisku sędziego sądu okręgowego, wobec czego moja ocena kwalifikacji Kandydatki jest negatywna”. Ta negatywna opinia jest efektem m.in. tego, że pani sędzia Kołodziej-Michałowicz doprowadziła do tak poważnych opóźnień w rozpatrywanych przez siebie sprawach, że niektóre z nich zakończyły się odszkodowaniami za przewlekłość.
Ale nic to. Najważniejsze, że sądy w końcu są czyszczone z „komunistycznych złogów”. A gdy ten mozolny proces dobiegnie końca, postępowania z całą pewnością ruszą z kopyta. I nikt już nie będzie musiał domagać się odszkodowania za przewlekle prowadzone procesy. Bo przecież reformy robi się po to, żeby było lepiej. Jeśli nie wszystkim, to przynajmniej niektórym.