Solidarność zawodowa, bywało, że rozumiana bardziej jako dbałość o interes grupowy, a nie publiczny, ma szansę nabrać nowego znaczenia
Stwierdzam, że wobec faktu, iż sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku Dorota Zabłudowska otrzymała 9 grudnia 2018 roku gratyfikację pieniężną od osoby będącej oskarżoną w postępowaniu toczącym się przed tym Sądem – podjęcie przez Zastępcę Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych wstępnych czynności wyjaśniających […] było bezwględną koniecznością” (pismo do RPO z 5 czerwca 2019 r.) – czytam i czytam i naprawdę trudno w to uwierzyć. A jak Państwo odczytujecie to zdanie? Poważny sędzia, na poważnym urzędzie, w poważnym piśmie do poważnego organu pisze, że sędzia wzięła
pieniądze od oskarżonego... Powtarza to zresztą (drugi raz to już nie „gratyfikacja”, tym razem nazywa się to „środkami pieniężnymi”). No czyż nie tak czytamy, co napisano? A napisał to sędzia Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny, o sędzi Dorocie Zabłudowskiej – jednej z trzech laureatek Gdańskiej Nagrody Równości Prezydenta Miasta Gdańska.
Kiedy w ostatnim felietonie („Sędzia też człowiek…”, „Prawnik” z 7 maja 2019 r.) proponowałem przemyślenie zasad przyznawania sędziom nagród i przyjmowania przez nich honorów, omawiałem także tę sprawę. Nie sądziłem jednak, że będzie miała taki ciąg dalszy. Sędzię wyróżniono w ramach działania Gdańskiej Rady do spraw Równego Traktowania. W uzasadnieniu napisano, że pani sędzia „swoją postawą promuje zasadę równości, sprawiedliwości społecznej i poszanowania praw człowieka, w szczególności prawa do niezależnego i niezawisłego sądu” oraz że „postawa sędzi Zabłudowskiej przyczyniła się znacznie do otwarcia środowiska sędziowskiego na obywateli”, a ci „zyskali większą świadomość znaczenia w ich codziennym życiu konstytucyjnej zasady niezawisłości sędziowskiej”. Wyróżnienie przyznała Kapituła Nagrody powołana przez prezydenta Pawła Adamowicza w zarządzeniu i obradująca na podstawie nadanego regulaminu (bez samego prezydenta w składzie). Prezydent natomiast nagrodę wręczył – odznakę równości, dyplom, obywatele dodali kwiaty. Nagroda równości ma także wymiar finansowy, ale zamiar przekazania pieniędzy na cel społeczny sędzia Zabłudowska zadeklarowała w dniu jej przyjęcia. Tak się też stało, pieniądze przekazała na rzecz Orkiestry Vita Activa, która skupia osoby z niepełnosprawnościami umysłowymi. Uroczystość wręczenia nagrody można obejrzeć w internecie (na stronach trójmiejskiego oddziału „Gazety Wyborczej”). Kilkakrotnie padają tam słowa (w tym w cytowanych wypowiedziach nagrodzonej sędzi) o tym, że trzeba politykę trzymać z dala od sądu. Można także (w kwartalniku „Iustitia”) przeczytać wywiad z nagrodzoną, w którym mówi, dlaczego przyjęła nominację (po sprawdzeniu faktu jawności kapituły i trybu działania), oraz opowiada o kontakcie z prezydentem: „Prezydent Paweł
Adamowicz dokładnie rozumiał moje uwarunkowania związane z pełnioną funkcją i zawsze zachowywał w stosunku do mnie nienaganny takt i dystans, jak sądzę, żebym nie miała nieprzyjemności z powodu np. rozmowy z nim czy wspólnego zdjęcia. Był taktowny do tego stopnia, że w czasie gali w ECS-ie wahał się, czy może się ze mną przywitać, żeby nie zostało to źle odebrane”.
Jakiś czas potem rzecznik dyscyplinarny poprosił sędzię o wyjaśnienia, które złożyła. A nagabnięty w tej sprawie przez rzecznika praw obywatelskich, który monitoruje przypadki nieuzasadnionych działań dyscyplinarnych wobec sędziów, postanowił wyżej zacytowane zdanie o przyjęciu pieniędzy od oskarżonego napisać i upublicznić w internecie. I naprawdę warto zapytać, jak to jest w ogóle możliwe. Przecież zapewne zrobił to świadomie, przecież pewnie chciał dopiec i rzecznikowi, i samej sędzi, ale zrobił to w taki sposób, jakby zatracił już wszelkie hamulce. Jeśli można napisać o kimś, ba!, o sędzi, że wzięła
pieniądze od oskarżonego, gdy zna się okoliczności tej sprawy, to znaczy, że już chyba wszystko można.
Mrożenie przeniesieniem
„Dzisiaj każdy sędzia jest sędzią Bilińskim” – tak sprawę określiła w poprzedni wtorek podczas konferencji prasowej Maria Ejchart-Dubois, koordynatorka prac Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS. Nazwisko Łukasza Bilińskiego było znane obywatelom zainteresowanym sytuacją w Polsce. To sędzia orzekający w wielu sprawach, gdy państwo oskarżało obywateli, którzy protestowali, manifestowali, blokowali. Sędzia Biliński w swoim orzecznictwie odwoływał się do konstytucji, do międzynarodowych standardów praw człowieka. Bronił obywateli, podkreślając znaczenie konstytucyjnie zagwarantowanych praw człowieka, wolności słowa, zrzeszania, manifestowania poglądów. Wygłaszane przez niego wyroki były transmitowane, cytowane, jego wizerunek znany.
I co się stało? Ma zostać przeniesiony do wydziału rodzinnego. Jego wydział jest likwidowany, inni sędziowie przechodzą do wydziałów karnych, a on jeden do rodzinnego, w którym, rzecz jasna, nie mógłby już orzekać w sprawach karnych i wykroczeniowych związanych z prawem do manifestowania. O likwidacji wydziału decyduje
Ministerstwo Sprawiedliwości, a prezesem sądu, w którym orzeka sędzia, jest Maciej Mitera, członek niekonstytucyjnie powołanej Krajowej Rady Sądownictwa i jej rzecznik prasowy. Znany z tego, że reprezentując powołaną do stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów KRS, broni rządu i jego decyzji, a proszony o komentarz w sprawach oczywistych szykan sędziów wije się jak piskorz, żeby tylko nic krytycznego o władzy nie powiedzieć... Niezależnie od tego, jaki będzie finał tej sprawy (w chwili oddawania tekstu procedura się nie zakończyła, a kolegium sądu odroczyło w poprzedni wtorek wydanie opinii), sygnał jest jasny. Gdy w sprawach dotyczących protestów czy ogólnie „politycznych” sędzia będzie orzekał na niekorzyść państwowych oskarżycieli, można go zawsze po prostu przenieść. I ma to wymiar podwójny. Po pierwsze, wygląda na jawną manipulację i naruszenie zasad niezależności i niezawisłości sędziego. Po drugie może być dotkliwe także z tego powodu, że w polskim systemie sędziowie się specjalizują i trudno karniście z wieloma latami doświadczenia przejść np. do sądu cywilnego. Niezależnie od oceny, czy to dobry system (np. w krajach skandynawskich sędziowie pierwszego szczebla sądzą wszystkie sprawy, nie ma specjalizacji), to może być dla sędziego trudne doświadczenie. Jest to więc kolejny przykład stosowania efektu mrożącego.
Adresatem decyzji jest konkretny sędzia, ale też wszyscy inni – patrzcie i uczcie się. Tych, którzy stają odważnie w obronie obywateli, zastraszyć się raczej nie da, można im jedynie uprzykrzać życie, ale może to wpłynąć na innych sędziów. Tych, do których sprawy leżące w polu zainteresowania
polityki dopiero wpłyną.
Jedność prawników to jedna z tych rzeczy, o które warto zabiegać także w przyszłości. Niektórzy są zdania, że to, z czym się dziś borykamy, zadziała jak szczepionka
Koniec z hamulcami
I kolejny rozdział relacji między prawnikami – atak na naukowców. Od jakiegoś czasu na celowniku piewców reformy sądownictwa są już profesorowie Marcin Matczak czy Wojciech Sadurski. W obronie tego drugiego, pozywanego przez PiS i Telewizję Polską za ostrą krytykę sytuacji w Polsce, ogłoszono między innymi list otwarty podpisany przez ponad 650 profesorów (także prawników), w tym z wielkich i ważnych ośrodków akademickich z całego świata. A jakie tam są nazwiska… Ostatnio mamy jednak do czynienia z nową jakością. Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało pozew wobec naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego w związku z ich opinią na temat procedowanych zmian w prawie karnym. I choć minister się z tego wycofał, to oczywiście „narodowe media” wieszały przez kilka dni psy na niedobrych profesorach. Efekt osiągnięto, komunikat poszedł – będziesz krytyczny wobec projektów rządu, możesz zostać pozwany.
Nie ma hamulców. Rząd, który skompromitował proces legislacyjny, uchwala prawo w ciągu tygodni, dni, a nawet godzin, bez konsultacji społecznych, udając, że projekty przygotowane przez rząd są projektami poselskimi, który notorycznie łamie prawo (np. zmiany w kodeksach bez odpowiedniego trybu), grozi pozwem naukowcom w związku ze sformułowaną przez nich ekspercką opinią o projekcie. I sam już nie wiem, czy to celowy „spektakl dla gawiedzi” i kolejny etap szczucia na elity intelektualne, czy naprawdę ktoś chciał ten pozew złożyć. No i teraz wyobraźmy sobie, że efekt akcji z przeniesieniem sędziego Bilińskiego został osiągnięty: rządzący podporządkowują sobie część sędziów. Widać, jakie sprawy mogą do nich trafiać. Każdy krytyk musi się zatem poważnie zastanowić, czy chce brnąć w te ryzykowne rewiry.
Jasne strony ciemnej zmiany
Kiedy ponad 20 lat temu (choć potem to jeszcze powtarzałem) pisałem o zawodzie prawniczym i prawnikach jako członkach jednej profesji, nie traktowano tego poważnie. Zainspirowany krajami (głównie anglosaskimi), gdzie przechodzenie między zawodami prawniczymi jest o wiele bardziej popularne i gdzie prawnicy identyfikują się jako jedna grupa, zderzałem się z zupełnie innym spojrzeniem. W Polsce patrzyli spode łba niemal wszyscy na wszystkich. Adwokaci postrzegali radców jako agresora, a radcy adwokatów jako nadętych. Sędziowie nie traktowali pełnomocników i prokuratorów jak równych sobie, notariusze przechodzili ewolucję od zajęcia niezbyt cenionego w PRL-u do najbardziej prestiżowego (finansowo) w warunkach wolnego rynku. Nie chcę wchodzić w szczegóły, każdy prawnik to wie i czuje. Brakowało zawodowej życzliwości, a czasem niestety także szacunku.
Czy mają Państwo wrażenie, że teraz coś się zmieniło? Ja tak. Prawnicy, głównie sędziowie i prokuratorzy, ale nie tylko, zostali zaatakowani. Adwokaci i radcy stanęli w ich obronie. To wyraźna zmiana. Mam wrażenie, że zaczyna się budować coś na kształt zawodowej solidarności. Ciekaw jestem, czy to tylko wrażenie z Warszawy i kilku innych dużych miast, czy fenomen jest już bardziej powszechny. Osobiście traktuję to jako pewną szansę. Chciałbym, żeby wspólne występowanie w obronie wartości, zjazdy i konferencje wspólnie organizowane, wspólne inicjatywy trwały dłużej, niż będzie tego wymagała obrona państwa prawa. Żeby weszło nam to w krew. Byłaby to zaskakująca pozytywna zmiana spowodowana przez atak na konstytucję i wymiar sprawiedliwości. Solidarność zawodowa, bywało, że rozumiana bardziej jako dbałość o interes grupowy, a nie publiczny, ma szansę nabrać nowego znaczenia. Poczucie wspólnoty prawników w żadnym razie nie przeszkadza w wykonywaniu poszczególnych ról zawodowych.
Do przykładów wspólnej działalności prawników dodać można to, co robią przedstawiciele nauki prawa, prawnicy działających w organizacjach obywatelskich czy niektórych instytucjach, jak Biuro RPO. Wymienię dwie ważne inicjatywy. To Stowarzyszenie im. Profesora Zbigniewa Hołdy, największe stowarzyszenie zrzeszające prawników różnych zawodów. To także powstały rok temu Komitet Obrony Sprawiedliwości (KOS). Organizacja, która powstała po to, by bronić prawników przed naciskami i szykanami. Zakładaliśmy ją (członkami jest 12 organizacji, od stowarzyszeń prokuratorskiego i sędziowskich po organizacje obywatelskie) w rocznicę wyborów 4 czerwca, nawiązując też wyraźnie w nazwie do Komitetu Obrony Robotników, z nadzieją, że nie będzie długo potrzebna. Na razie jednak KOS pracuje pełną parą, przy okazji rocznicy działania doszło do podsumowań, zachęcam Państwa do odwiedzin na stronie interentowej KOS-u, tam także znajduje się aktualizowany na bieżąco raport z działań.
Rzecznicy dyscyplinarni wszczęli postępowania w 38 sprawach, które monitoruje KOS, w 30 z nich zainteresowanych reprezentują współpracujący z komitetem prawnicy. Postępowania dotyczą sędziów, prokuratorów i adwokatów. Ale nasze działania nie ograniczają się do areny krajowej. Prawnicy KOS reprezentują strony w postępowaniach przed Trybunałem Sprawiedliwości UE oraz Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Przed TSUE adwokaci KOS reprezentują np. sędziów ustawowo przeniesionych w stan spoczynku z powodu osiągnięcia wieku 65 lat. W tych postępowaniach zostały zadane pierwsze pytania prejudycjalne związane ze zmianami w wymiarze sprawiedliwości. Dziś jest ich już ponad 20, dotyczą konstrukcji KRS i funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (w tej sprawie 27 czerwca spodziewana jest opinia rzecznika generalnego), są pytania dotyczące Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – czy jest sądem, o status sędziów Izby Dyscyplinarnej SN – czy są sędziami, wreszcie jest sprawa z pytania sędziego Igora Tulei (w zeszłym tygodniu odbyła się rozprawa): czy sędzia może się czuć niezawisły także jako sędzia europejski, gdy wywierane są nań naciski.
Poza ściśle prawniczymi działaniami KOS zajmuje się także inną problematyką. Stworzyliśmy możliwość korzystania przez prawników z pomocy psychologicznej – po szczegóły odsyłam na stronę. Zamawiamy i opracowujemy ekspertyzy prawne, np. na temat zakazu wypowiadania się sędziów o sprawach służbowych poza trybem formalnym. Z punktu widzenia konstytucji oceniła te przepisy prof. Monika Florczak-Wątor, a z punktu widzenia standardów międzynarodowych prof. Jacek Barcik. Obie ekspertyzy podkreślają, że ograniczenia ustawowe idą zbyt daleko.
Wspomniane działania, a jest ich przecież więcej, udowadniają, że także złe doświadczenia mogą służyć pozytywnym zmianom. Jedność prawników wobec ataku na państwo prawa to jedna z tych rzeczy, o które warto zabiegać także w przyszłości. Niektórzy są zdania, że to, z czym się borykamy, zadziała jak szczepionka, nauczymy się dbać o państwo prawa. Inni są zdania, że czekają nas jeszcze mroki nocy i że przed prawnikami długa droga. Ale nawet jeśli mamy do czynienia z preludium do jeszcze silniejszego ataku, trzeba to potraktować jak hartowanie charakterów. Miejmy nadzieję, że sprawdzi się wielu z nas, że coraz więcej osób będzie się angażować w działania. Bo póki co jest to w skali kraju grupa, a spraw jest coraz więcej. Zapraszamy więc do współpracy, do zgłaszania gotowości pomocy. Nie mam wątpliwości, że przyjdzie czas rozliczania prawników z postaw. Obyśmy nie mieli się czego wstydzić.
Adresatem decyzji jest konkretny sędzia, ale też wszyscy inni – patrzcie i uczcie się. Tych, którzy stają odważnie w obronie obywateli, zastraszyć się raczej nie da, można im jedynie uprzykrzać życie, ale może to wpłynąć na innych sędziów
ŁUKASZ BOJARSKI
prezes INPRIS – Instytutu Prawa i Społeczeństwa, pracownik Wydziału Prawa Uniwersytetu w Oslo, projekt badawczy „Judges under Stress – the Breaking Point of Judicial Institutions”, były członek Krajowej Rady Sądownictwa powołany przez prezydenta RP
(wrzesień 2010–wrzesień 2015)