Wracać w codziennej gazecie do wydarzeń sprzed 10 dni, to niemalże zbrodnia. Jednak z uwagi na to, że Kongres Prawników Polskich wciąż jeszcze jest imprezą żywo dyskutowaną, to skorzystam z tego i dorzucę swoje trzy grosze. Z tym że wolałbym się skupić nie na tym, co zostało tam powiedziane, lecz na tym, co zostało przemilczane. A było to milczenie nad wyraz wymowne.
W czasie gdy w Poznaniu spotykały się gwiazdy palestry i judykatury, pod Ministerstwem Sprawiedliwości koczowali (fakt, że większość na zmianę) pracownicy sądów i prokuratur. Są tam od ponad miesiąca. Ich przedstawicieli próżno było jednak szukać na poznańskim zlocie. Nie dziwi to o tyle, że wniesienie nawet 170 zł opłaty za uczestnictwo, jeśli wziąć pod uwagę ich głodowe pensje, byłoby nie lada ekstrawagancją. Oczywiście organizatorzy mogli by się pokusić o zaproszenie kilku reprezentantów tego środowiska, wśród których są przecież ich najbliżsi współpracownicy, np. asystenci sędziów. No ale jakoś nikomu nie przyszło to do głowy. Jednak to, że ani w uchwale, ani w licznych przemowach i apelach nikt się nawet nie zająknął, nie wyraził żadnego gestu poparcia czy wyrazów solidarności, to jest jednak skandal.
Fakt, to trochę zgrzyta. Tu walka o pryncypia, tam o rachunki. Tylko że pracownicy sądów i prokuratur upominający się o podwyżki przecież walczą nie tylko o godność, lecz także o prawidłowe funkcjonowanie organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. W tym sensie ich walka jest równie ważna jak np. Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, które było jednym ze współorganizatorów kongresu. O tym, jak ważna jest ta pominięta grupa, można się było przekonać na przełomie roku, gdy najpierw sądy a potem prokuratury zostały praktycznie sparaliżowane. Wtedy sędziowie potrafili się zdobyć na gest poparcia. Dziś widać, że to był jednorazowy wyskok.
Owszem, część sędziów ma poczucie dużego faux pas spowodowanego przemilczeniem problemu. – To było takie „sędziowskie” – słyszę od jednego ze zniesmaczonych sędziów.
No tak, solidaryzować się można np. z sędziami z Turcji (którzy notabene poddawani są prawdziwym represjom i porównywanie nacisków na polskich sędziów czy prokuratorów jest dla tureckich kolegów uwłaczające) i nawet trzeba. Ale tak szczerze, czy dobre słowo w stosunku do najbliższych współpracowników by uchybiło sędziowskiemu majestatowi? Nikt jednak o tym nie pomyślał. A potem jest płacz z powodu nazywania sędziów nadzwyczajną kastą.