Okazuje się, że w pierwszych latach obowiązywania „przetargowych” regulacji pod pewnymi względami było lepiej, niż jest dzisiaj.
W poniedziałek minęło równe 25 lat od uchwalenia przez Sejm ustawy o zamówieniach publicznych, nieobowiązującego już aktu, który stworzył system zamówień publicznych w Polsce. System, który dzisiaj oznacza jeden z największych rynków w Unii Europejskiej o wartości przekraczającej 202 mld zł (dane za ub.r.). Okazuje się jednak, że paradoksalnie, w pierwszych latach obowiązywania nowych przepisów pod pewnymi względami było lepiej, niż jest dzisiaj.
– W jednym przetargu składano przeciętnie pięć ofert, co oznaczało konkurencyjność, o której dzisiaj można jedynie pomarzyć. Co ciekawe, wskaźnik ten zaczął spadać wraz z rosnącą popularnością ceny jako jedynego kryterium. Od kilku lat teoretycznie mamy powrót do pozacenowych kryteriów. Ja jednak uważam, że to tylko tak dobrze wygląda w statystyce. W rzeczywistości zaś wciąż mamy dominację kryterium cenowego – mówił na zorganizowanej z okazji okrągłej rocznicy konferencji Tomasz Czajkowski, były wieloletni prezes Urzędu Zamówień Publicznych, a dzisiaj redaktor naczelny miesięcznika „Zamówienia publiczne. Doradca”.
Pierwsza ustawa liczyła 97 artykułów. Dla porównania – projekt nowego prawa zamówień publicznych ma 627 artykułów.
– Tamte przepisy były ogólne, bo wierzyliśmy, że uczestnikom rynku zamówień można ufać – mówił były szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z SLD Krzysztof Janik. Podkreślił, że jego zdaniem przepisy o zamówieniach publicznych powinny mieć charakter ustawy konstytucyjnej, tak jak jest w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu nie można byłoby ich tak łatwo zmieniać. Ta łatwość sprawia, że przez te ćwierć wieku polskie regulacje były ok. 80 razy nowelizowane. Tak częste zmiany wywołują chaos i niepewność prawa.
Już choćby tylko z powodu tych licznych modyfikacji konieczne jest uchwalenie nowej ustawy. Klarowny kiedyś akt stał się gąszczem przepisów, w którym brakuje już liter do oznaczania nowych przepisów. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii kończy prace nad projektem i wciąż liczy na to, że uda się go uchwalić jeszcze przed końcem tej kadencji Sejmu.
RODO Jak przygotować się do kontroli >>>>
Doktor Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna, uważa, że projekt, choć ma sporo dobrych rozwiązań, jest zbyt kazuistyczny.
– Powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy zmierzać w stronę rozwiązań zamkniętych, czy też w stronę regulacji otwartych stanowiących w zasadzie rodzaj wyjątków od kodeksu cywilnego. Przygotowany projekt należy do pierwszego rodzaju. Jest nadzwyczaj szczegółowy i oddala nas od kodeksu cywilnego – zwrócił uwagę dr Włodzimierz Dzierżanowski. Zaznaczył również, że brakuje mu przepisu, który określałby cel ustawy.
– Mamy szczegółowe regulacje, ale nie wiemy tak naprawdę, czemu one służą. Przy czym ja nie uważam, żeby głównym ich celem było racjonalne wydawanie środków publicznych, tylko raczej zapewnienie konkurencyjności na tym rynku – podkreślił.
Nie brakuje jednak też głosów, że zamówienia publiczne odgrywają dużo większą rolę.
– Mogłyby one kształtować oblicze naszej gospodarki. Niestety, wciąż tego nie robią. Mam jednak nadzieję, że z czasem zacznie się to zmieniać – zwrócił uwagę dr hab. Ryszard Szostak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Został on podczas konferencji nagrodzony statuetką Publicus przyznawaną za szczególne zasługi dla systemu zamówień publicznych.
Jakie cele stawiają przed sobą autorzy nowej ustawy? Jest ich wiele.
– Powiązanie systemu zamówień publicznych z celami i polityką państwa. Zwiększenie udziału małych i średnich przedsiębiorców w rynku. Wzrost efektywności. Zachęcenie zamawiających do stosowania procedur negocjacyjnych. Szukanie rozwiązań problemów, do jakich dochodzi na etapie realizacji – wyliczał Hubert Nowak, prezes Urzędu Zamówień Publicznych, który objął patronat honorowy nad konferencją.
– Prawo pozostanie jednak tylko prawem, a ostatecznie o sukcesie decyduje praktyka. Czyli ludzie stosujący ustawę – zauważył. Swoje wystąpienie zakończył cytatem z rozporządzenia z 1937 r. o dostawach i robotach na rzecz Skarbu Państwa, samorządu oraz instytucji prawa publicznego. W jednym z przepisów stwierdzono, że zamówienia powinny być udzielane w takim czasie, aby ich wykonanie przypadało na sezony martwe. Ta, oczywista wydawałoby się regulacja, przypominała urzędnikom odpowiedzialnym za zakupy publiczne o tym, że mają działać maksymalnie efektywnie.
Konferencję zorganizował miesięcznik „Zamówienia publiczne. Doradca” wraz z partnerami: Grupą Doradczą Sienna, Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Konsultantów Zamówień Publicznych oraz Katedrą Prawa Administracyjnego Uczelni Łazarskiego. DGP sprawował nad nią patronat prasowy.
2,38 oferty składa się przeciętnie w polskim przetargu (z czego średnio 1,48 podlega odrzuceniu)
88 proc. zamówień jest udzielanych z wykorzystaniem pozacenowych kryteriów
36 proc. wszystkich zamówień udzielają samorządy